Piątek, godzina 21. Impreza rozkręca się powoli. Najpierw jest warm up - coś na kształt rozgrzewki. Tempo muzyki nie przekracza 120 bitów na minutę. Klubowicze wczuwają się w atmosferę miejsca. Piją piwo, rozmawiają. Tak jest mniej więcej do północy. Potem muza przyśpiesza. I zaczyna się jazda. Ludzie z epoki komputerów i totalnej konsumpcji wpadają w taneczny trans.
Jak narkotyk
Paweł Dziopa (dla znajomych: SQL), rocznik 84, student I roku zarządzania na UMK: - Dźwięki wpływają na umysł jak narkotyk. Można zapomnieć o świecie i na jedną noc oderwać się od ziemi. Praw fizyki nie da się złamać, ale chwilowo można je naginać.
Muzyka opiera się w zasadzie na powtarzających się cyklicznie sekwencjach z silnie wyodrębnionym basem. - Dla niewtajemniczonych to sieczka, bo nie ma melodii - _tłumaczy Kamila Kicińska, redaktor naczelna magazynu kultury klubowej "Laif". - _O ile w normalnych piosenkach istnieje schemat: zwrotka, refren, zwrotka, refren, to w muzyce klubowej występuje w sumie tylko refren. Jest to swego rodzaju powrót do brzmień plemiennych.
Piotr Krause (ksywka: Ozzy), lat 19, I rok biomedycyny laboratoryjnej na bydgoskiej AM: - O trzeciej w nocy zobaczyłem masę świateł tak cudownie zgranych z muzyką, że straciłem z oczu Dja. Światła po prostu mnie zahipnotyzowały.
Wokół kręcą się ochroniarze. Mają niby dbać o bezpieczeństwo, ale niejeden z nich postanawia włączyć się do zabawy. - Czuje się takie wszechobecne braterstwo i jedność - _opowiada Paweł. - _Każdy jest twoim kumplem. Z każdym możesz sobie przebić piątkę. Wszyscy się do siebie uśmiechają.
Trixo (wypowiedź z forum www.clubbing.pl z 28.06.03): - Kocham masówki za to, że jak się patrzy na tę całą ogromną rzeszę ludzi w jednym rytmie i jednym szczęściu, to człowiek ma wrażenie, jakby się nowa religia narodziła.
Nowa religia, nowy bóg
Tylko że w tej religii nie ma boga. Nie ma przykazań. Nie ma dogmatów. Nie ma żadnych wartości. - Klabing to po prostu rozrywka, relaks, przyjemność - _mówi Kamila Kicińska. - _My, klaberzy, nie mamy zamiaru zmieniać świata, jesteśmy szczęśliwi i chcemy się bawić. Praktycznie każdy, bez względu na płeć, strój, intelekt, narodowość, może się do nas przyłączyć.
Wyznawcy klabingu chcą zapomnieć. Uciec od górniczych strajków i dopłat dla rolników. Od beznadziejnych nauczycieli i niezdanych egzaminów. Od problemów rodzinnych. Od samotności. Żeby na chwilę zmienić świadomość. Jeśli posiadają jakiegoś boga, to jest nim DJ. Człowiek, który na pierwszy rzut oka tylko puszcza płyty. Ale faktycznie to on bierze na swoje barki odpowiedzialność za powodzenie imprezy.
Wiktor Drzewiecki (pseudonim artystyczny: Eddie De Lux), rocznik 83, etatowy didżej bydgoskiego klubu Zentrum, na każdą balangę zabiera co najmniej 200 starannie wyselekcjonowanych czarnych płyt. Najczęściej przywozi je z Niemiec, albo ściąga z internetu, bo, jak twierdzi, w polskich sklepach bardzo ciężko dostać coś naprawdę dobrego. - Żeby impra się udała, trzeba dobrze wyczuć publikę - _mówi. - _Nie można cały czas walić na jedno kopyto. Muzyka musi być jak schody, a nie jak plac, na którym nic nie ma. Od czasu do czasu lubię puścić jakiś skreczyk, krzyknąć coś do ludzi, podnieść ręce do góry, albo zaskoczyć wszystkich kawałkiem: "One way ticket".
Zdaniem Wiktora bydgoska scena klubowa dopiero zacznie się rozwijać. - Na razie właściciele lokali boją się inwestować w tę muzykę, bo nie są pewni, czy nie zrażą klientów - _tłumaczy Eddie. - _Dlatego przynajmniej na razie klabing jest u nas zjawiskiem raczej elitarnym.
Boom, boom, boom, boom
Przyczyn tego stanu rzeczy należy zapewne upatrywać w tym, że klabing to rozrywka dla ludzi z pieniędzmi. - Trzeba się jakoś ubrać, żeby wyglądać trendy (ostatnio w modzie są tzw. bluzki z siatki), trzeba mieć kasę na wstęp do klubu, na piwo, na taksówkę itd. - _wylicza naczelna "Laifa". Ale z drugiej strony Kamila twierdzi, że klubowa rewolucja już się dokonała i może być tylko lepiej. - _Powstaje mnóstwo nowych lokali - _mówi. - _Dużym zainteresowaniem cieszą się klubowe festiwale, np. Creamfields, który ściągnął do Kołobrzegu ok. 15 tys. ludzi, mimo że bilety były po 100 zł. Poza tym TVN włączył do jesiennej ramówki program poświęcony klabingowi. TVP zorganizowała w Opolu koncert z tą muzyką. Ale chyba najważniejsze jest to, że firmy nie boją się wykładać pieniędzy na sponsoring imprez. Już wkrótce tradycyjne dyskoteki i kluby studenckie opustoszeją. Ludzie wybiorą klabing, bo klabing jest dla mas.
Nad ranem muza nieco zwalnia tempo. Czas na tzw. chill out, czyli odpoczynek. Kolejne godziny to bolesny powrót do rzeczywistości. Dźwięki wciąż dudnią w uszach i nie przestaną. Aż do następnego piątku.
Baw się!
Paweł Cieciura ([email protected])

Głęboki bas. Zero melodii. Stroboskopowe błyski. Ludzie falujący w jednostajnym rytmie. Euforia granicząca z paranoją. Tak w skrócie wygląda Clubbing, czyli potańcówka XXI wieku.