Od czerwca zaproponowano 18 osobom wykonywanie prac społeczno-użytecznych. Oferty takie otrzymują je beneficjenci MGOPS, czyli osoby pobierające zasiłki i inne świadczenia.
Założenie było takie, że jeżeli odmówią pracy, stracą zasiłek. Ci, którzy zdecydują się na współpracę, będą nadal go otrzymywać, a za swoją pracę dostaną wynagrodzenie. W ciągu miesiąca powinni przepracować 40 godzin, czyli tygodniowo - 10. To nie jest dużo, średnia dzienna to tylko dwie godziny. Mogą zarobić ponad 300 zł, bo godzinowa stawka to ok. 8 zł.
Po niespełna dwóch miesiącach programu można pokusić się o pierwsze oceny. Dziewięć osób zrezygnowało - albo przed podjęciem pracy, albo w trakcie, mając mniej lub bardziej wiarygodne usprawiedliwienia. Najczęstsze powody odmów lub rezygnacji to podjęcie innej pracy zarobkowej. - O dziwo, dotyczy to osób, które korzystały z pomocy społecznej przez wiele lat, wskazując że nie mogą znaleźć zatrudnienia - mówi Sylwia Tomaszewska, dyrektorka Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Czersku. - Inne podawane powody to wyjazd za granicę do pracy, niemożność zapewnienia opieki nad dziećmi (w wieku 7 i 9 lat). W takich przypadkach, jeśli rodzina jest w trakcie pobierania świadczenia pieniężnego, podejmuje się decyzję o uchyleniu aktualnej decyzji.
Cele projektu? Chodzi o to, by pobierający pomoc od państwa nie przyzwyczajali się do bezczynności, co, niestety, prowadzi w wielu przypadkach do patologii. Nie ma tak dobrze, by sukces był pełny. MGOPS ma porażki, i sukcesy. Jakie? - Są jednakże osoby, które chętnie pracują i sołtysi są z ich pracy zadowoleni - mówi Tomaszewska. - Jedna z osób, pomimo tego iż nie ma możliwości zabezpieczenia dzieci w wieku szkolnym, przychodzi do pracy od 6 rano do 8. Stwierdziła, że wtedy dzieci śpią, a ona chętnie popracuje.
Więcej wiadomości z Czerska na www.pomorska.pl/chojnice >> tutaj <<
To dobry przykład. A te złe? Są osoby, które nie współpracują z sołtysami. Nie tylko są konfliktowe, ale nie wywiązują się właściwie z powierzonych im zadań, nie zgłaszają się w umówiony wcześniej dzień do pracy, nie odbierają telefonów od sołtysów.
Przypomnijmy, jest bowiem tak, że uczestnicy projektu są niejako „przydzieleni” do konkretnego osiedla czy sołectwa. - Poprosiłam zgłaszających te problemy sołtysów o oficjalną opinię o pracy tych osób na piśmie - mówi Tomaszewska - Takim osobom podziękujemy za współpracę.
Prezydencka ustawa dla Frankowiczów lada moment w Sejmie. Banki uważają, ze jest niepotrzebna.
Na osiedlu „Chojnickim” od czerwca pracuje Eugeniusz Hafke. - Trafił mi się uczciwy i pracowity pan - podkreśla Teresa Smyk, szefowa osiedla. - Teraz, gdy są te upały, sam przyszedł i zapytał, czy może przychodzić po południu. Oczywiście, się zgodziłam.
Pan Eugeniusz chętnie z nami rozmawia. - Gdyby nie ta reforma emerytalna, od stycznia byłbym na emeryturze - mówi. - Muszę sobie więc jakoś radzić. Tak, to ciężka praca, ale cóż! Czują ją w krzyżu. Staram się uczciwie żyć. Rano jeżdżę teraz do lasu na jagody. Ale myślę o pracach interwencyjnych, bo tam płacą więcej.