Wybór oferty złożonej przez lubawskiego przedsiębiorcę branży drzewnej może być przykładem tego, że relacje nowomiejsko-lubawskie, obrosłe legendarnymi już sporami, mają dziś zupełnie inny wymiar. Razem można odnieść więcej korzyści, - to
podstawa myślenia
o wspólnym rozwoju gospodarczym.
Firma Jana Szynaki rozpocznie wkrótce inwestować na terenie nowomiejskiej strefy ekonomicznej, zwanej Kompleksem Makuszyńskiego.
- Wyczerpały się możliwości inwestowania w Lubawie, stąd moja oferta u sąsiadów. Patrzę z optymizmem, co wynika chociażby z bardzo dobrych relacji z samorządem, administracją samorządową. Odniosłem wrażenie, a dziś jestem przekonany, że
mnie tu chcą.
To ważna przesłanka psychologiczna - mówi Jan Szynaka.
Przedsiębiorca z Lubawy odsłania swoje plany. Na hektarze gruntów stanie fabryka mebli. W ciągu dwóch lat zatrudnienie znajdzie 150 osób. Ale to na początek.
Dla Jana Szynaki rozwój gospodarczy to konieczność. Obecnie 100 proc. produkcji ma zbyt, a
Europa czeka.
Szczególnie południowa. Chodzi m.in. o rynki w Chorwacji, Rumunii, otworzyć też trzeba Francję.
Dla nowomieszczan, fachowców branży drzewnej, to wyjątkowa perspektywa. Wprawdzie jeszcze przed wyborem inwestora do strefy pojawiały się pytania, czy nie warto inny rodzaj przemysłu, na przykład elektronikę, ale w bilansie projektów zwyciężyła opcja tradycyjna.
Tradycją bowiem tych okolic, dość rozległych (Iława, Biskupiec, Lubawa, Nowe Miasto Lubawskie) jest przemysł drzewny. Są pod ręką szkoły kształcące fachowców, jest doświadczona kadra. A i wśród bezrobotnych są ludzie z tej właśnie branży.
Nie oznacza to, że tradycyjnymi metodami produkcji zdobędzie się rynki w Europie. Nowoczesność widzieliśmy już w lubawskiej firmie Jana Szynaki. W Kompleksie Makuszyńskiego technologia produkcji, wyroby, znów będą z wyższej półki.
