
Organizator koncertów "dinozaurów" w Grudziądzu - Edmund Otremba.
(fot. Fot. Maryla Rzeszut)
Biletów zabrakło po trzech dniach, gdyż jednym z magnesów był właśnie Marek Gaszyński, znany z prowadzonych od lat autorskich programów o muzyce rozrywkowej, a ostatnio jazzowej. To "chodząca encyklopedia" muzyki, a z gwiazdami polskiego big-beatu lat 70. i 80. przyjaźnił się osobiście i sporo o nich wie. Dlatego jego konferansjerka była nie mniej pasjonująca, niż piosenki, które publiczność nuciła z wykonawcami.
Śpiewali z okazji rocznicy śmierci Czesława Niemena.
Gaszyński dowcipkował i z humorem prowadził (nawet zatańczył z Teresa Chodyną, śpiewającą szlagier Ordonówny), ale całkiem poważnie chwalił po koncercie, że mamy bardzo dobry zespół muzyczny pod kierunkiem Stanisława Nowackiego. Grali: Krzysztof Szuca (perkusja), Tadeusz Linowski i Piotr Lemański (gitary), Andrzej Mendyk (klawisze), Błażej Stogowski (saksofon).
- Brzmi świetnie, zwłaszcza znakomicie swinguje, skąd go w Grudziądzu wzięliście? - pytał. Wyróżnił wykonawców: Beatę Czmoch, za interpretację "Kasztanów", Przemka Cackowskiego za "Jednego serca" Niemena i Andrzeja Dzieję-Mądzielewskiego za bluesa "Modlitwa" Tadeusza Nalepy. Publiczność przyjęła "Dzieję" owacyjnie, ale bisów nie było, bo koncert i tak trwał aż trzy godziny! Widzowie domagali się powtórzenia koncertu w podobnej formule. Marek Gaszyński zapowiedział, że chętnie wróci do Grudziądza jako konferansjer.