Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bomby spadły na Okole

(no)
Henryk Chrustowski: - Za bramą tego domu zginął najpierw  stary Springer, a potem moja mama
Henryk Chrustowski: - Za bramą tego domu zginął najpierw stary Springer, a potem moja mama
Śmierć od radzieckich bomb ośmiu mieszkańców Okola w 1943 r. stała się dla hitlerowców pretekstem do wielkiego propagandowego spektaklu. - Trumnę mojej mamy kazali nakryć flagą ze swastyką i robili zdjęcia - wspomina Henryk Chrustowski.

     Tydzień temu w naszym Kalendarium ukazała się krótka notka. "15 marca 1943 r. - radziecki samolot zrzucił kilka bomb między domy na Okolu. Był to pierwszy i ostatni nalot na miasto po 1939 r." Do redakcji przyszedł wtedy Henryk Chrustowski. - Tego dnia zginęła moja mama i sąsiedzi - wspominał.
     Pierwsza tragedia
     
W 1943 r. Henryk miał 7 lat. Mieszkał z rodzicami i rodzeństwem w kamienicy przy ul. Grunwaldzkiej 90. - Dom należał do starego Niemca, Springera - opowiada. - To był przyzwoity człowiek. Mój ojciec, pracownik papierni na Czyżkówku, nie miał z nim żadnego zatargu.
     Tragedia spotkała Springerów 3 września 1939 r. - Do mieszkania staruszka przyszedł polski patrol. Młody żołnierz i dwóch cywilów w opaskach na rękach. Byli uzbrojeni. Pytali Springera o trzech synów, ale on mówił, że nie wie, gdzie są. Wtedy ci z patrolu powiedzieli, że zabierają go na posterunek policji. Na oczach mojego ojca prowadził go ten młody żołnierz z wymierzonym karabinem. Jednak przed wyjściem z bramy wystraszony staruszek jeszcze próbował dyskutować. Wybuchła z tego awantura. Springer złapał za lufę karabinu, a żołnierz strzelił mu w brzuch. Staruszek zmarł kilka dni później. Spingerowa miała pretensje do mojego ojca, że nie interweniował, często później wszczynała awantury, ale gdy policja niemiecka wyjaśniała okoliczności śmierci, nikogo nie wydała.
     Nocny nalot
     
Następna tragedia nawiedziła dom przy ul. Grunwaldzkiej 90 cztery lata później. - Byliśmy wtedy tylko z mamą, bo ojca wywieźli na roboty pod Berlin - opowiada Chrustowski. - Około północy zawyły syreny. W takich sytuacjach obowiązkiem mojej mamy było otwieranie bramy wyjściowej z kamienicy. Dokładnie w momencie kiedy wkładała klucz do zamka, przed naszym domem wybuchła pierwsza bomba. Bramę wyrwało z zawiasów, a mama dostała odłamkiem w udo. Wykrwawiła się na śmierć.
     Według Roberta Grochowskiego, historyka z Akademii Bydgoskiej, bomby zrzucił samolot radziecki. - Armia Czerwona przygotowywała się do letniej ofensywy. W kwietniu i maju przeprowadziła kilkanaście nocnych nalotów na Prusy Zachodnie. Celem były węzły kolejowe. Około północy 14 kwietnia jedna z maszyn pojawiła się nad Okolem.
     Dawny dom Chrustowskich przylega od podwórka do torów, które stały się celem dla radzieckiego bombowca. Niestety, bomby minęły cel i spadły na ul. Grunwaldzką. Zburzone zostały parterowe domy pod numerami: 91, 95, 99, 103. Zginęło osiem osób. - Zmarła wtedy pani Najdowska z naprzeciwka, którą trafił odłamek, gdy spała. Obok leżało kilkumiesięczne dziecko, ale jemu nic się nie stało. Pamiętam, że ranny został też pan Jeschke, stary Niemiec z sąsiedztwa. Ulica Grunwaldzka była zryta lejami po wybuchach.
     Propaganda na pogrzebie
     
Pogrzeb ofiar 18 kwietnia stał się pretekstem dla niemieckiej propagandy do urządzenia wielkiego widowiska. Trumny ze zwłokami mieszkańców z ul. Grunwaldzkiej (wtedy Berlinerstrasse) wystawiono na Nowym Rynku (Neuer Markt), wokół spędzono mieszkańców. Dla rodzin zabitych uczestnictwo było obowiązkowe. Przemówienie wygłosił kreisleiter NSDAP Leonhard Rampf. Bojówkarze z SA najpierw przykryli trumny flagami ze swastykami, a potem sami odnieśli je na samochody. - Nawet gdy chowaliśmy mamę na cmentarzu na Błoniu, flaga musiała leżeć na trumnie - _wspomina Chrustowski. - Dopiero gdy składaliśmy ją w ziemi, zabrali płótno z sobą.
     
- Śmierć mamy spowodowała za to koniec awantur ze Springerową, która odtąd była dla nas znowu miła. A Niemcy puścili ojca z robót.
     W styczniu 1945 r. stara właścicielka kamienicy uciekła z Bydgoszczy. - _Widziałem jak w ogromnym ścisku ładowała się z córką na odkryty wagonik kolejki wąskotorowej. Był straszny mróz. Nie sadzę, by dojechała w ten sposób daleko.
     ***
     **

     Osoby, które pamiętają bombardowanie ul. Grunwaldzkiej, mają stare zdjęcia, prosimy o kontakt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska