https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Boso, ale w ostrogach

Rozmawiał Jacek Deptuła
Rozmowa z JANUSZEM ZEMKE, sekretarzem stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej

     - Panie ministrze, każdy kolejny rząd ratuje polski przemysł obronny, ale jeszcze żadnemu się to nie udało. Mamy jeszcze własny przemysł zbrojeniowy? Kilkanaście lat temu prawie 300 zakładów produkowało broń, dziś zostało bodaj 30...
     - Mamy 38 przedsiębiorstw zbrojeniowych i 12 remontowo-produkcyjnych wewnątrz wojska. Jeszcze w latach 70. produkowaliśmy 300 czołgów rocznie i 1200 ciągników artyleryjskich, a samych śmigłowców Mi na potrzeby ówczesnego ZSRR wyprodukowaliśmy 7 tysięcy! Podaję te liczby, by uświadomić, że z zimnej wojny wyszliśmy z wielokrotnie większym potencjałem zbrojeniowym aniżeli wymagały tego potrzeby armii. Broń była też doskonałym towarem eksportowym PRL. Sprzedawaliśmy ją za ponad miliard dolarów rocznie. Dla porównania: w ubiegłym roku wyeksportowaliśmy uzbrojenie za 19,8 milionów, ale nie dolarów lecz... złotych.
     - Podobno z rynków wyparły nas nawet Słowacja i Bułgaria?
     - Masowo przegrywaliśmy przetargi z Rosją, Ukrainą, a ostatnio rzeczywiście ze Słowacją, Rumunią i Bułgarią. Amerykanie zwiększyli eksport, Brytyjczycy i Francuzi utrzymali poziom, rozwinął się eksport Izraela, bardzo ofensywnie sprzedaje broń RPA i Brazylia; w ostatnich latach pozycję odbudowała Rosja i Ukraina. Tak naprawdę w ostatnim czasie naprawialiśmy tylko Iskry dla Indii i sprzedawaliśmy części zamienne. Zaraz po objęciu rządów określiliśmy trzy najważniejsze kierunki: po pierwsze - wyraźne zdefiniowanie potrzeb przez polską armię w kilkuletniej perspektywie. Ten przemysł musi bowiem wiedzieć, co wojsko kupi. Dziś zamówienia dla 38 wspomnianych firm to zaledwie 700 mln zł rocznie, a w zakładach remontowych - 600 mln. Tych 700 mln nie stwarza szansy na utrzymanie się zbrojeniówki. Naszym celem jest zwiększenie zamówień do ok. 1,7 mld zł rocznie. Po drugie - rozwój eksportu..
     - Będzie w ogóle co produkować?
     - Sztandarowymi produktami powinny być kołowe transportery opancerzone oraz przeciwpancerne pociski kierowane. Liczę na to, że przetargi zostaną jesienią rozstrzygnięte. Wojsku potrzeba ponad tysiąc transporterów, w tym 450 bojowych. To ogromne zapotrzebowanie, a cena transportera waha się od 4 do 10 mln zł. Chcemy też produkować całą gamę przeciwpancernych pocisków kierowanych - około stu wyrzutni rocznie i kilkaset pocisków. Po wyborze dostawcy koncerny będą musiały przenieść całą technologię do Polski. Jeśli w przypadku samolotów idziemy na kupno finalnego produktu, to w przypadku transportera i pocisków kierowanych nie możemy sobie na to pozwolić. Zdecydowana większość produkcji musi się odbywać u nas, to kwestia suwerenności państwa. Poza tym będziemy wytwarzać nową generację amunicji i prochu; modernizujemy też nasze pociski przeciwlotnicze "Grom", bodaj najlepsze w swej klasie. Zaczynamy również produkcję pocisków krótkiego zasięgu "Fenix". Nie jest więc aż tak tragicznie, jak na to wskazywałby spadek eksportu.
     - Jakie są szanse na odzyskanie rynków zagranicznych?
     - Drugi element naszej polityki to właśnie eksport. Zaniedbania są kolosalne. Musimy doprowadzić wartość sprzedaży do kilkuset mln dolarów rocznie. Zaczęliśmy od aktywnej promocji - odbyłem wiele krótkich roboczych wizyt, m.in. w Indiach, Indonezji, Malezji i Singapurze. Tam są duże szanse na kontrakty.
     - Czy jest co sprzedawać, biorąc pod uwagę obecną kondycję zbrojeniówki?
     - Nie możemy zaoferować broni wyszukanej, ale wiele krajów nie stać na kupno najnowocześniejszego uzbrojenia. Jest ono piekielnie drogie i wymaga wysokiego poziomu technologicznego. Chcemy się zatem specjalizować w uzbrojeniu na średnim, ale przyzwoitym, poziomie. To wymaga jednak naszej determinacji - broń kupują bowiem rządy, a u nas przemysł obronny podlega resortowi gospodarki. Dopóki MON nie będzie aktywny, dopóty promocja resortu gospodarki efektów specjalnie nie przyniesie.
     - To znaczy, że tych 38 zakładów przejdzie do MON?
     - Nie, w gestii MON nadal będą tylko wojskowe przedsiębiorstwa remontowo-produkcyjne, w tym bydgoskie Wojskowe Zakłady Lotnicze i grudziądzkie Zakłady Uzbrojenia.
     - Więc co się zmieni?
     - Przez ostatnich 6 - 7 lat mieliśmy głównie gadulstwo i kilkadziesiąt resortowych wyjazdów do poszczególnych państw, bez żadnych efektów. Ale przecież MON nie podpisuje kontraktów, tylko centrale handlu zagranicznego i przedsiębiorstwa. MON musi jednak otworzyć drzwi - i to dziś robi - do najwyższych urzędników ministerstw obrony innych państw. Wiele lat np. negocjowano sprzedaż do Indii systemu kierowania ogniem Drawa T, tylko te kontakty odbywały się na niskim szczeblu. Obecność ministra wymusza uczestnictwo w rozmowach na odpowiednim szczeblu. Rząd może dać wówczas gwarancje, że sprzęt będzie produkowany wiele lat, że sprawdził się w polskiej armii, daje także referencje.
     - Jakie kontrakty już podpisaliście?
     - W tym roku sprzedamy do Indii 250 systemów Drawa T, pozwalające czołgom skutecznie strzelać w nocy - za 78 mln dolarów. Prócz tego Indie chcą zmodernizować 500 czołgów T-72 - chodzi o dostawę tysiąckonnych silników do T-72 z zakładów na warszawskiej Woli. Podpisaliśmy z Hindusami umowę na 80 wozów zabezpieczenia technicznego wartą ponad 60 mln dolarów; mamy kontrakt na sprzedaż bardzo dobrych polskich spadochronów firmy AirPol z Legionowa i polskich radarów. Zaawansowane są rozmowy w sprawie eksportu 64 czołgów do Malezji za ponad 300 mln dolarów. Decyzja polityczna rządu malezyjskiego już zapadła. W perspektywie są jeszcze jeszcze poważne kontrakty na modernizację rosyjskich rakiet przeciwlotniczych za 300 mln dolarów. Zaawansowanie rozmów oceniam na 90 procent - jesteśmy w fazie demonstracji zmodernizowanych egzemplarzy na polskich poligonach - strzelają świetnie. Do tego jest nadzieja na kilka kontraktów do krajów arabskich i północnej Afryki.
     - Mówi pan o dwóch elementach polityki rządu: produkcji uzbrojenia i eksporcie. Jaki jest trzeci?
     - Radykalne przekształcenia w przemyśle obronnym. Z 38 zakładów zbrojeniowych zysk ma zaledwie 7, pozostałe generują straty. Co miesiąc rosną one o kilkanaście mln złotych! W związku z tym musimy ten przemysł zrestrukturyzować. Wszystkie państwa poszły w kierunku koncentracji, tymczasem u nas jest kilkadziesiąt odrębnych firm, w dodatku w większości upadających. Mamy już szczegółową koncepcję stworzenia dwóch grup kapitałowo-przemysłowych. Jedna, skupiona wokół PHZ Bumar, połączy firmy produkujące sprzęt pancerny i mechaniczny oraz amunicję. Drugą skoncentrujemy wokół Agencji Rozwoju Przemysłu i Centrali Handlu Zagranicznego Cenzin - będą to zakłady lotnicze i produkujące rakiety.
     - Koncepcji było już tyle, że trudno uwierzyć w jej powodzenie...
     - W środę odbyła się dyskusja u ministra Marka Belki, a w najbliższy wtorek sprawa omawiana będzie na posiedzeniu rządu.
     - Kto, przy tak krótkiej kołdrze, zainwestuje w to przedsięwzięcie pieniądze?
     - Po części Bumar, Agencja Rozwoju Przemysłu i, oczywiście, potrzebne będą kredyty. Proponuje się nam korzystne rozwiązania kredytowe, głównie pod przyszłe zamówienia armii. To świetna gwarancja, bo wojsko musi przecież kupować. Jeśli ta koncepcja wejdzie w życie, to możemy uratować 70 proc. polskiego przemysłu obronnego. Jeżeli wszystko zostanie po staremu, przeżyje może 30 proc. zakładów.
     - Czy podstawą uzbrojenia polskiego żołnierza będzie nadal nieśmiertelny kałasznikow?
     - Będzie nowy karabin, musimy bowiem posiadać broń o innych kalibrach. Wyprodukują ją polskie przedsiębiorstwa, np. Łucznik, który po restrukturyzacji miał w ub. roku po raz pierwszy zysk. Podobnie jak zakłady w Tarnowie i Nowej Dębie.
     - A co z polskim kontraktem stulecia na zakup 48 samolotów wielozadaniowych? Jest pan przewodniczącym komisji przetargowej...
     - I dlatego muszę być wstrzemięźliwy. Mogę powiedzieć tyle: zakończył się pierwszy etap przetargu. Oceniliśmy walory techniczne i operacyjne Grippena, Mirage 2005 i F-16 CD block 50-52 - podkreślam to celowo, bo panuje opinia, jakoby te ostatnie były przestarzałe. Otóż nie - są to najnowocześniejsze maszyny produkowane obecnie w USA. Wszystkie trzy samoloty spełniają nasze parametry.
     - I co dalej?
     - Jeszcze w maju chcemy przygotować ostateczne warunki zamówienia i kryteria wyboru samolotu. Uczestnicy przetargu otrzymają zaproszenie do złożenia finalnych ofert, na co będą mieli 3 miesiące, po czym MON podejmie ostateczną decyzję.
     - Poprzedni rząd stworzył program "Armia 2012", w którym przewidywano wydanie bodaj 80 miliardów złotych na przezbrojenie. To chyba suma wzięta z sufitu?
     - Istotnie księżycowa. Pracujemy nad programem modernizacji na lata 2003 - 2008, który będzie realny. Jesienią parlament powinien przyjąć tę ustawę. Chcemy skupić się na wprowadzaniu 5 podstawowych rodzajów uzbrojenia: nowe samoloty, nowoczesne transportery opancerzone, przeciwpancerne pociski kierowane, modernizacja 40 śmigłowców Mi-24 oraz nowe radiolinie wiążące się ze zmianami częstotliwości dla wojska. Równocześnie w 2003 r. otrzymamy trzy średnie samoloty transportowe Casa, a do 2005 r. kolejnych pięć. Budujemy też nowoczesny system obrony powietrznej - system rozpoznania oparty na czterech ośrodkach dowodzenia i naprowadzania. Po oddaniu ośrodka w Pyrach pod Warszawą obecnie realizowana jest duża inwestycja w okolicach Bydgoszczy. Liczę na to, że ten ważny ośrodek oddamy jeszcze w tym roku. Są na to pieniądze w budżecie MON - wesprze nas również kwatera główna NATO. Taki jest plan i musimy go zrealizować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska