Starosta wydał odmowną decyzję ubiegającemu się o pozwolenia na budowę wiatraków w Brzozowie (gmina Kijewo Królewskie). To ucieszyło mieszkańców wsi, którzy protestowali przeciwko temu.
- Zainteresowany nie uzupełnił informacje o oddziaływaniu na środowisko - mówi Zdzisław Gamański. - Nie dostał pozwolenia na budowę. Uwzględniliśmy opinie mieszkańców tej wsi, z którymi się spotkałem. Nie chcą mieć wiatraków po sąsiedzku.
Radość mieszkańców nie jest pełna, bo inwestorowi ma prawo odwołać się od decyzji. I denerwują się, że o planach budowy wiatraków nie poinformowali ich pracownicy Urzędu Gminy w Kijewie.
- Nie powiadomili nas, że wiatraki chcą nam budować za płotem - mówi Jerzy Goluch. - Wójt powinien przeprowadzić konsultacje społeczne. Przed Urzędem Gminy na tablicy ogłoszeń pojawiło się obwieszczenie, informacja była też na stronie internetowej w zakładce BIP, ale gdy był już etap wydawania pozwolenia na budowę. Kto ma czas jeździć do Kijewa lub szukać informacji w sieci? Osoba, która dzierżawi działkę mieszka w Berlinie i nie interesuje jej, co tu powstanie. Dla niej ważne jest to, że ziemia przynosi zysk. Mój dom z ogrodem mogę sprzedać za około 500 tys. złotych, a gdy powstanie siłownia wiatrowa nikt go nie kupi. Jestem rozczarowany postawą wójta, bo nie uznał mnie za stronę, zrobił to co życzył sobie inwestor. Po interwencji za stronę w konflikcie uznał mnie starosta.
Wójt uważa, że zrobił wszystko, do czego zobowiązuje go ustawa.
- A ta mówi, że należy wywiesić informację na tablicy ogłoszeń i w internecie, więc działaliśmy zgodnie z prawem - mówi Mieczysław Misiaszek. - Poza tym, kogo uznać za sąsiada? I po co mielibyśmy robić to my, choć nie musimy, skoro wiedzieliśmy, że zrobi to - bo musi - Starostwo Powiatowe na etapie wydawania pozwolenia na budowę? Wydaliśmy decyzję lokalizacyjną z adnotacją, że nie mogą stracić przez tę działalność na wartości działki okoliczne i że nie zaszkodzi mieszkańcom. Zanim tę decyzję lokalizacyjna wydaliśmy, powiadomiliśmy o sprawie m.in. Starostwo Powiatowe i Urząd Marszałkowski. Nikt z tych urzędów nie protestował, wypowiedzieli się pozytywnie, nie było podstaw by decyzji nie wydać.
Gołuch twierdzi, że wiatraki nie powinny zostać zbudowane także przez dbałość o środowisko.
- Na tym polu jest ciek wodny porośnięty roślinnością, w którym żyją m. in. będące pod ścisłą ochroną żółwie - pokazuje. - Przychodzą tu sarny, żyją nietoperze, w moim ogródku uwił sobie gniazdo rzadko spotykany rudzik. Z kolei śmigła wiatraków zabijają ptaki i nietoperze. Uciekną stąd i zwierzęta i ludzie. Przecież 90 procent wiatrów u nas to te zachodnie, hałas od wiatraków pójdzie zatem w kierunku naszych domów.
I wskazuje, że Ministerstwo Środowiska zaleca minimalną odległość wiatraka od budynków mieszkalnych - 500 metrów.
- We Francji to 1.900 m, w USA - 3.200 m od domów - wylicza. - Tu inwestor chce je budować 300 m od posesji. Niedaleko jest paszarnia - emituje duży hałas, do tego są dwie drogi i miałyby dojść jeszcze wiatraki! Emitowane są jeszcze infradźwięk, fale o niskiej częstotliwości 20Hz, niesłyszalne, a szkodliwe dla zdrowia. Na wsi szukam spokoju! A ze względu na pobliskie lotnisko wiatraki muszą być podświetlone, śmigła w jaskrawych kolorach. Rzucają cień, tworzy się efekt półcienia, w domu będzie jak w lunaparku!
- Nie ma prawnych regulacji co do wymaganych odległości w jakich elektrownia wiatrowa musi stać od zabudować - mówi Arkadiusz Beska, naczelnik Wydziału Administracji Architektoniczno-Budowlanej Starostwa Powiatowego w Chełmnie. - Każdy przypadek rozpatrujemy indywidualnie. Inwestor dostał odmowę, nie odwołał się od tej decyzji, ale ma na to 14 dni od chwili jej otrzymania.