Niektóre szkoły społeczne podniosły krzyk, gdy okazało się, że miałaby w nich obowiązywać taka sama siatka godzin lekcyjnych, jak w szkołach publicznych. W tej chwili, by móc wydawać państwowe świadectwa, muszą z uczniami realizować te same podstawy programowe, które obowiązują w szkołach państwowych. Jak to zrobią - ich sprawa. Czasami zmniejszają liczbę godzin polskiego, historii czy fizyki, a za to wprowadzają np. filozofię czy psychologię. Mają mniej matematyki, za to więcej angielskiego czy francuskiego. Chcą tego bronić. I Społeczne Gimnazjum i Liceum im. Jam Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie rozpoczęło ogólnopolską akcję zbierania podpisów pod listem protestacyjnym w tej sprawie. Uczniowie i nauczyciele twierdzą, że niepubliczne szkoły "nie będą mogły realizować swej misji - edukacji nastawionej na rozwijanie różnorodnych talentów i zainteresowań". A nowe prawo godzić będzie "w suwerenność szkół i wolność ucznia".
Ministerstwo za i przeciw
Bój toczy się o jeden zapis w nowelizowanej właśnie ustawie o systemie oświaty. Ministerstwo edukacji jeszcze kilka dni temu broniło zapisu. - Musimy zadbać o to, by uczniowie, bez względu na to, w jakiej szkole się uczą, mogli zdobyć podstawową wiedzę. A żeby opanować i utrwalić wiedzę, potrzeba uczniom określonej liczby godzin - tłumaczyła "Pomorskiej" Małgorzata Szelewicka, rzecznik prasowy ministerstwa edukacji.
W tym tygodniu ministerstwo nie wypowiadało się już tak kategorycznie. Wczoraj zaproponowało parlamentarzystom rezygnację z zapisu o obowiązkowej liczbie godzin. Na stronie internetowej (www.men.waw.pl) zamieściło komunikat, w którym tłumaczy, że nigdy nie chciało ingerować w autorskie programy nauczania w szkołach niepublicznych. Zapewniło: liczba godzin przeznaczonych na poszczególne przedmioty, pozostanie w gestii szkoły. A jedyne, co ministerstwo chciałoby zapisać, to tyle, żeby liczba zajęć edukacyjnych w szkole niepublicznej (obowiązkowych i nieobowiązkowych) nie mogła być niższa, niż łączna liczba obowiązkowych lekcji w szkołach publicznych.
Szkoła, która woli więcej
Czy nowy zapis zostanie przyjęty, zdecydują parlamentarzyści. Warszawskie szkoły niepubliczne, chcąc wpłynąć na kształt nowelizowanej ustawy, od ubiegłego tygodnia ślą listy protestacyjne do posłów. W naszym regionie - spokój.
- Nigdy nie mieliśmy zapędów, by zmniejszać uczniom liczbę godzin polskiego, matematyki czy fizyki. Wychodzimy z założenia, że lepiej dać więcej, niż mniej - tłumaczy Wiesława Jarzębowska, dyrektor II Społecznego LO w Bydgoszczy. Szkoła istnieje już 13 lat i ani razu nie zmniejszyła liczby godzin, jakie ministerstwo zaleca szkołom publicznym, więc początkowy zapis w projekcie ustawy nikogo tu nie obruszył. - Nie odebrałam tego jako zamachu na naszą suwerenność - mówi dyrektor Jarzębowska.
Burza w siatce
(go)
Ministerstwo edukacji chciało, by uczniowie szkół prywatnych i społecznych mieli tyle samo obowiązkowych zajęć, co uczniowie szkół państwowych. Zrobiła się burza, ministerstwo zmienia zdanie.