A każdy ma swoją historię.
Sklep prowadzi pan Zdzisław Kukułka. Od zawsze zajmował się starociami - ich renowacją, sprowadzaniem. Rzemiosła uczył się między innymi w Danii, u antykwariusza - kapitana Vernera Scheimanna. Duńczyk, w ostatnim czasie mocno podupadł na zdrowiu i musiał sprzedać swój sklep z antykami. Pan Zdzisław odkupił od niego większość eksponatów i otworzył antykwariat w Bydgoszczy.
Jak w domu
- To się działo bardzo szybko. W ciągu kilku tygodni zagospodarowaliśmy lokal do tego stopnia profesjonalnie, że niektórzy nas odwiedzający, pytają, czy my tu mieszkamy! - śmieje się Adrianna Urbańska, sprzedająca i znająca historie chyba wszystkich wystawionych przedmiotów. - Zwłaszcza gdy dochodzą do zaaranżowanego na jadalnie pokoiku, który rzeczywiście wygląda na gotowy do przyjęcia gości.
Przedmioty z duszą
Kapitan, który oddał właścicielowi większą część swojego zbioru, zawarł w nim część swoich osobistych rzeczy.
- Wśród nich jest na przykład fotel, na którym kapitan zwiedził świat. Mamy nadzieję, że trafi do marynarza, który go doceni. W naszym sklepie, mamy też ręcznie rzeźbiony parawan z Tajlandii, portrety Tajek, możliwe, że znajomych naszego dobroczyńcy - domyśla się Ubrańska. - Wśród dużego zbioru porcelany przeważa kopenhaska, królewska sygnowana pieczątką i trzema charakterystycznymi falami. Posiadamy lampę od Tiffaniego, a także 150-letnie pianino, które pływało na okręcie i stojące na nim świeczniki z 1906 roku.
Szczególną uwagę, zwracają przedmioty, których użyteczności trzeba się domyślać. Jest wśród nich krajalnica do kapusty, urządzenie do zszywania żagli, marynarskie gwizdki.
- Największym zainteresowaniem cieszy się zabytkowa kasa, jakby żywcem wyjęta ze starego westernu - dodaje Urbańska.
Nie tylko sklepik
- Następnym naszym projektem są cykliczne, sobotnie poranki z muzyką w naszych wnętrzach. Klienci będą mogli napić się kawy, zjeść ciasteczka w stylu biedermeierowskim - informuje Adrianna. - Projekt rusza w połowie października.
