https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Całbecki nie rezygnuje z planów rozbudowy swojego gmachu

(Kaf)
Piotr Całbecki chce stworzyć "inteligentny biurowiec"
Piotr Całbecki chce stworzyć "inteligentny biurowiec" archiwum/Jarosław Pruss
Opozycja grzmi: - Czas zacząć oszczędzać!

Marszałek szuka projektanta, który opracuje koncepcję rozbudowy siedziby władz samorządu. Do obu obecnych skrzydeł gmachu przy pl. Teatralnym w Toruniu zostaną dobudowane nowe kondygnacje.

Opracowana dokumentacja ma zawierać projekt remontów w istniejącym obiekcie, a także propozycję zagospodarowania dziedzińca i terenu z tyłu budynku. Znajdzie się tam m.in. plac dla dzieci, podziemne parkingi, mała architektura.

Przeczytaj także:Fatum nad obwodnicą Torunia?

Jak czytamy w specyfikacji zamówienia, dokumentacja powinna uwzględniać rozwiązania, które nadadzą obiektowi status "inteligentnego biurowca". Co to oznacza? Budynek ma zostać wyposażony we wszystkie nowoczesne systemy i połączony w jeden zintegrowany, począwszy od alarmowego, centralnej klimatyzacji, audiowizualnego przez sterowanie oświetleniem czy kontrolą czasu pracy.

W budynku mają też znaleźć się monitory LCD umieszczone przy wejściach do sal, system elektronicznego wydawania kluczy czy podgrzewania szklanego dachu.

Wszystkie prace mogą kosztować nawet 40 mln zł. Mogą rozpocząć się już w przyszłym roku, prawdopodobnie zostaną podzielone na etapy. Przypomnijmy, że to nie jedyna inwestycja marszałka w gmachu przy pl. Teatralnym. Niedawno zakończył się remont patio, który kosztował 7,5 mln zł. W zeszłym roku województwo za 10 mln zł przejęło od UMK skrzydło budynku. Jego remont pochłonął kolejne 6 mln zł.
Wszystko po to, by budynek mógł pomieścić pracowników marszałka, którzy dziś zajmują lokale w różnych miejscach Torunia. Tyle że przychody województwa kurczą się drastycznie. Nie wiadomo też czy marszałkowi w przyszłości potrzebna będzie tak liczna drużyna. Dziś w urzędzie marszałkowskim jest ok. 800 etatów. - Nastąpił niekontrolowany rozrost administracji - mówi Stanisław Pawlak, przewodniczący klubu radnych SLD. - Tymczasem drastycznie spadają dochody województwa i nie stać nas np. na inwestycje drogowe. W tej sytuacji, tak poważne inwestycje w gmachu marszałka powinny zostać przedyskutowane na forum sejmiku. Przecież powinniśmy zacisnąć pasa, a nie wydawać krocie na remonty siedziby marszałka. Czas myśleć o oszczędzaniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

o
ojro tylko dla kolesi?
POwoli zaczynają wychodzić na światło dzienne inne sprawki kompetencja,rodzinne układziki jaśnie cara?

Oto przykład:

"Wbijają zęby w tynk
LIst. Po wycofaniu się grupy Boryszew z konkursu o unijne dotacje

, Czwartek, 27 Października 2011; aktualizowano: 28.10.2011 09:36

Tagi: Toruń, Dotacje, RPO, List, Na gorąco

Po artykułach dotyczących wycofania się grupy Boryszew z konkursu o unijne dotacje z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego otrzymaliśmy list.

Przeczytałam w „Nowościach” komentarz dotyczący wycofania przez Boryszew wniosków o dotacje w ramach RPO WK-P. Zgadzam się (pewnie jak wszyscy, którzy tę informację usłyszeli), że jest to ogromna strata dla naszego regionu i pewnie nie tylko regionu. Chodzi tu przede wszystkim o stronę ekonomiczną (wiele miejsc pracy, które Toruń stracił, a które bardzo by się tu przydały), ale nie mniej ważna jest sprawa prestiżu oraz tego, że znacząco (i niewirtualnie) zajęto by się pracą na rzecz zaawansowania technologicznego kraju (istota tego procesu i jego znaczenie jest chyba powszechnie doceniane).

W ciągu ostatnich lat współpracowałam z wieloma podmiotami (przedsiębiorstwami produkcyjnymi i usługowymi, ale też parafiami czy gminami), które realizowały projekty w ramach RPO i dobrze poznałam ich problemy we współpracy z naszym Urzędem Marszałkowskim. Gwarantuję, że znakomita większość inwestorów (nie tylko tych, których poznałam osobiście) najchętniej postąpiłaby tak, jak pan Karkosik. Niestety, nie mogą sobie na to pozwolić - są to głównie przedsiębiorstwa średnie i małe, którym bardzo zależy na tych dotacjach, dlatego zaciskają zęby i podkulają ogony, godząc się na różne absurdalne (a często wzajemnie wykluczające się) żądania pracowników tegoż urzędu. (...)

Całkowicie luźne i zupełnie nonszalanckie traktowanie terminów to w UM grzech powszedni (szczególnie kiedy chodzi o rozliczenia projektów) i wszyscy przedsiębiorcy powinni to z góry wkalkulować w koszty własne. Jestem świadkiem, iż pracownicy na szczeblu dyrektorskim na zebraniach z inwestorami-beneficjentami potrafią podać terminy dzienne, które od razu wydają się nierealne i takie się w istocie okazują. O co tu chodzi? O mydlenie oczu i uniknięcie kłopotliwych pytań w relacji twarzą w twarz, czy też o ich całkowitą ignorancję w kwestii organizacji prac w poszczególnych departamentach (w tym we własnym)? Dla urzędnika dwa miesiące w tę czy w tamtą to żadna różnica, ale - jak domyśli się każdy zdroworozsądkowiec -- dla przedsiębiorcy (szczególnie mikroprzedsiębiorcy) to czas, który często decyduje o jego być albo nie być.

Urzędnicy lubią zastawiać się obowiązującymi procedurami - to taki ich wytrych w kontaktach z petentami. Tak się jednak składa, że procedur bym tu do końca nie obwiniała. Owszem, biurokratycznie te kwestie są rozbudowane, jednakże największy biurokrata z Brukseli nie uwierzyłby, co potrafią wymyślić urzędnicy w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim... Obwarowują się oni naprawdę często zbędnymi warunkami, co jest zwykłym asekuranctwem. Nie da się ukryć, że wiele z tych osób ma bardzo skromną wiedzę merytoryczną, bardzo boi się pytań pogłębionych i dlatego bardzo kurczowo trzyma się tego, co w jakichś instrukcjach zostało zapisane - nawet wtedy, gdy łatwo udowodnić, że logiki w takim myśleniu nie ma, a nawet że jest to sprzeczne z przepisami nadrzędnymi. Czasem nawet potrafią przyznać rację, ale... dalej robią swoje. Co gorsze, takie dodatkowe wymagania pojawiają niezwykle często już w trakcie „gry”. Mogłabym podać wiele konkretnych przykładów, ale obawiam się, że to pomogłoby zidentyfikować podmioty, których rzecz dotyczyła, a tego -- ze względu na dobro tych podmiotów -- chciałabym uniknąć. Wśród moich ulubionych „kwiatków” jest np. sytuacja, kiedy pani urzędniczka zażądała dostarczenia jej bilansu za poprzedni rok, choć sytuacja miała miejsce na początku stycznia, a nikt, kto kończy rok obrachunkowy z końcem grudnia nie ma wtedy jeszcze bilansu. Do pani urzędniczki nie docierało tłumaczenie, że zapis: „za ostatni zakończony rok obrachunkowy” oznacza, iż w pełni zakończony w tym momencie był rok jeszcze wcześniejszy. Trzeba było wstąpić na długotrwałą drogę odwoławczą, by udowodnić swoją rację (oczywistą nawet dla początkującego księgowego). Niestety, wielu urzędników -- niezależnie od tego, jak dumnie na co dzień się noszą - wykonuje prace dość elementarne. Obawiam się, że nie służy to ich zdolności samodzielnego myślenia, a nawet myślenia w ogóle (o czym świadczą fakty).

Urzędnicy to niewątpliwie grupa społeczna o specyficznej mentalności. Nie wrzucam jednak wszystkich do jednego worka, bo już na naszym podwórku widzę różnicę w funkcjonowaniu np. Urzędu Miasta Torunia a opisanego wyżej Urzędu Marszałkowskiego. W Urzędzie Miasta jednak czuje się dyscyplinę, sprawy załatwia się w bardziej przejrzysty sposób: jak jest termin, to z reguły dotrzymany, a jeśli nie może być dotrzymany, to wychodzi informacja (zgodnie z k.p.a.), reguły raczej nie zmieniają się w trakcie gry, dla mnie jako interesantki wyraźnie odczuwalny jest jakiś respekt przed hierarchią władzy.

W Urzędzie Marszałkowskim, firmie coraz bardziej rodzinnej, interesant często jednak jakby przeszkadzał. Szczególnie widać to w piątki, kiedy urzędniczy tłum już przed godziną 14 zbiega po schodach, jak gdyby się paliło. Nie daj Bóg, żeby ktoś o 13.50 chciał złożyć jakieś dokumenty. Czy w prywatnej firmie ktoś spławiłby klienta, gdyby ten przyszedł punkt 16? A jeśli tak, to co powiedziałby na to szef?

Czytelniczka „Nowości”
(imię i nazwisko do wiadomości redakcji)"
t
tomik
Jak już będzie miał swój gmach to po skończonej kadencji będzie mógł go sobie sprzedać.

Do gmachu jeszcze dodaj szpital który przejmie wraz z rodziną.
n
niewolnik całbeka
"Przecież powinniśmy zacisnąć pasa, a nie wydawać krocie na remonty siedziby marszałka. Czas myśleć o oszczędzaniu."

No cóż człowiek którego jedynym sukcesem jest promocja gęsiny pewnie ma ptasi rozumek?
Kiedy jego koledzy partyjny dojdą do wniosku,że czas go odwołać ze stanowiska do którego się nie nadawał i nie nadaje?
Czy Lenz na to POzwoli,czy wraz z nim planuje CARować w tym pałacu??
d
dorcia2
Marszałek ogłosił przetarg, w którym próbuje znaleźć architekta frajera, który za darmo zrobi koncepcję. Jest to ze strony Marszałka próba wyłudzenia, bowiem w cywilizowanym świecie robi się w takich sytuacjach konkursy ze zwrotem nakładów i z nagrodami.
u
uzależniony_od_radyja
Jak już będzie miał swój gmach to po skończonej kadencji będzie mógł go sobie sprzedać.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska