Chaos wśród pacjentów przychodni - oto efekt odebrania kontraktu 38 poradniom w naszym regionie

- Panie rzeczniku, dzwonią do nas pacjenci, którzy pytają, gdzie znajdą pomoc - zaczynamy rozmowę z Janem Raszeją, rzecznikiem prasowym Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ. - Poradnie specjalistyczne, z których korzystali do tej pory, straciły nagle kontrakty.

Urzędnik chce odpowiedzieć, ale w tej samej chwili dzwoni mu drugi telefon. W tle słychać, że rozmawia z roztrzęsioną pacjentką. Po kilku minutach wracamy do przerwanego dialogu: - Czyżby pan też odbierał sygnały od chorych? - pytamy. - Tak - przyznaje rzecznik. - Ta pani dzwoniła w sprawie poradni okulistycznej. Poinformowano ją, że jutrzejsza wizyta została odwołana.

W kolejce do specjalisty w szpitalu czeka się nawet półtora roku!

Niestety, w takiej samej sytuacji znalazło się wielu pacjentów z naszego województwa. Wskutek utraty umów przez poradnie specjalistyczne, chorzy, którzy byli już zapisani do specjalisty i czekali w kolejce nawet po kilka miesięcy, muszą teraz szukać pomocy gdzie indziej. Krótko mówiąc - trzeba od nowa ustawić się w bardzo długiej kolejce. Czy taki był cel działań NFZ? - Przeprowadzone przez nas kontrole wykazały poważne nieprawidłowości - wyjaśnia Raszeja. - Dlatego musieliśmy wypowiedzieć umowy niektórym poradniom. To nie były łatwe decyzje.

Tłumaczenia rzecznika w ogóle nie przekonują dyrektorów przychodni, w których od początku maja nie funkcjonują nawet po trzy poradnie specjalistyczne.

Zarzuty ze strony Funduszu dotyczyły bowiem głównie nieprzestrzegania czasu pracy przez lekarzy. Tymczasem, jak zgodnie twierdzą szefowie przychodni, były to sporadyczne przypadki. - W ocenie Funduszu stanowiły one zagrożenie życia i zdrowia pacjentów - mówi dr Małgorzata Świątkowska, dyrektorka przychodni "Gdańskiej" w Bydgoszczy, która z powodu utratu kontraktu musiała zwolnić kilku lekarzy. - Zdaje się, że to właśnie teraz, gdy chorzy nie mają dostępu do leczenia, możemy mówić o takim zagrożeniu!

Dyrektor NFZ w Bydgoszczy: Braku lekarza nie "załata" się karą finansową

Rozgoryczenia nie ukrywają również inni dyrektorzy. - Tak naprawdę decyzja NFZ nie uderza w przychodnie - podkreśla Justyna Wieczorkowska, szefowa toruńskiej przychodni Nowak&Nowak. - Skutki odbijają się przecież na pacjentach.
Jak zaznacza, NFZ nie sprecyzował, dokąd odsyłać chorych. - Wskazujemy im inne poradnie - tłumaczy dyrektor Wieczorkowska. - Ale pacjenci i tak wracają załamani, ponieważ trudno o wolne miejsce jeszcze w tym roku.

W samo południe: Pozdrowienia dla ministra zdrowia

Szefowie przychodni kierują więc chorych do Funduszu. Jan Raszeja nie ukrywa, że zwłaszcza w minionym tygodniu z regionalnym oddziałem NFZ kontaktowało się wielu zdezorientowanych pacjentów. Ale pracownicy Funduszu robią to samo, co dyrektorzy przychodni - odsyłają chorych do innych poradni specjalistycznych.

- Prowadzimy już rozmowy z placówkami, którym podniesiemy kontrakty - uspokaja Raszeja. - Dzięki temu przyjmą więcej pacjentów.
Niestety, rzecznik, zasłaniając się tajemnicą handlową, nie chce zdradzić, kiedy rozmowy zostaną ukończone. - Co zatem mają zrobić pacjenci? - pytamy w końcu Raszeję. - Kolejka w innych poradniach nie jest monolitem - odpowiada rzecznik. - Dlatego możemy apelować do lekarzy, aby każdego pacjenta postrzegali indywidualnie.

Tu lekarz już nie przyjmie. Pełna lista poradni zamkniętych po kontroli NFZ

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje