Temat dysponowania jednostek OSP poruszony został na ostatnim posiedzeniu Rady Powiatu.
Radny Ireneusz Balcer tak opisał, z jakimi reakcjami stykają się po zdarzeniach strażacy ochotnicy: - Często bywa tak, że coś się pali, jest jakiś wypadek, a ludzie komentują: - A Wy nie byliście? U was się paliło, nie wiedziałeś, że się pali?
Druhowie nie wiedzą wtedy, co odpowiedzieć. No bo jak wyjaśnić, że nie gasiło się pożaru na swoim terenie? Komendant powiatowy KP PSP w Sępólnie Krajeńskim, st. bryg. Maciej Suchomski, zaznaczył, że - jeśli chodzi o udział małych jednostek w działaniach ratowniczo-gaśniczych - nikt nie umniejsza ich wartości i tego, że są bardzo potrzebne.
Komendant Suchomski - pierwsze jadą jednostki z KSRG
- My, dysponując siły i środki do działań - jesteśmy jednak zobowiązani do przestrzegania procedur dysponowania jednostek - mówił komendant powiatowy. - Mamy obowiązek w pierwszej kolejności dysponowania, oprócz komendy - OSP włączonego do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Takie są ogólne procedury przyjęte w całej Polsce i nie jest to dobre ani zła wola.
Jednostki włączone do KSRG są najlepiej wyszkolone, najlepiej wyposażone i to one na mocy umowy podpisanej przez burmistrza mają obowiązek wyjechania do akcji. A w Komendzie mają pewność, że po zaalarmowaniu tej jednostki druhowie na pewno dojadą. Suchomski podkreślił, że mniejsze jednostki OSP też są alarmowane. Przyznał, że czasami dowódca akcji, który jest pierwszy na miejscu działań, po dojeździe jednostek z PSP i krajowego systemu, tych mniejszych nie wzywa. Ich obecność uznawana jest wówczas jako bezzasadna. - Niemniej, postanowiłem sobie jako punkt honoru, żeby zawsze - jeżeli jest jakieś zdarzenie na terenie tej miejscowości, w której jest OSP - je alarmowąć - zapowiedział komendant. - Choćby po to, by potwierdzić jej gotowość operacyjną. Niech jednostka dojedzie nawet w czasie późniejszym i będzie wykonywać działania pomocnicze.
Oczywiście jest też tak, że ochotnicy nie muszą czekać na powiadomienie. Jeżeli wiedzą, że coś się dzieje, mogą wyjechać do akcji.
Jakie jednostki OSP dojadą w 15 minut?
Co determinuje strażaków? Po pierwsze, czas dojazdu. Po drugie, pewność, że się pojawią. W ciągu 15 minut muszą być na miejscu. Suchomski mówi, że - owszem - małe jednostki OSP skupiają ludzi o gorących sercach, którzy chcą działać, ale - niestety - nie ma pewności, że się zbiorą i dotrą w porę. - Analizując statystykę z poprzedniego roku, było 13 przypadków. kiedy jednostka zaalarmowana nie wyjechała do działań. Z różnych przyczyn. Z jednej jednostki komendant otrzymał pismo z wyjaśnieniem, że jest tak, bo jest rzadko dysponowana, a w godzinach popołudniowych i w weekendy druhowie mogą wyjeżdżać. Więc komendant pyta: No dobrze, a co w pozostałe dni? Ja rozumiem, że druhowie pracują i w tych małych jednostkach nie zawsze mogą w każdej chwili wyjechać. Ale zapewniam, jeżeli wiemy, że jednostka jest prężna i chce działać, to na pewno będzie dysponowana.
Jak samorząd ubezpiecza małe jednostki OSP
Radny Balcer podkreślił, że druhowie nie zawsze mają właściwego zaplecza. Bo gminy w ramach tzw. oszczędności ustalają niższą liczbę strażaków, których ubezpiecza do działań. Faktem jest też, że - jeżeli ktoś jest w pracy - nie może wziąć udział w akcji.
Radny Tomasz Fifielski zauważył, że należy wykorzystywać potencjał wszystkich jednostek OSP. Mają przecież coraz lepszy sprzęt, a druhowie są przeszkoleni. I należy o nich pamiętać, a nawałnica pokazała, że gdy jednocześnie zdarzeń jest więcej, to strażacy będący w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym nie są w stanie wszystkim wyzwaniom sprostać.
