Wczoraj na stadionie Orła, Jana Rawlinson, Asafa Powell, Kim Collins, Jeremy Wariner, Reese Hoffa.
Dziś o godz. 17. na stadionie warszawskiego Orła rozpocznie się Pedro' s Cup - najmocniej obsadzona impreza lekkoatletyczna w kraju. Tym razem jej największą gwiazdą będzie rekordzista świata na 100 metrów - Asafa Powell.
Jamajczyk wzbudzał nawiększe zainteresowanie na wczorajszym treningu. Powell przyznał, że nie był świadomy, że w Rieti (9 września) biegnie po rekord świata.
- Teraz żałuję, że nie dociągnąłem do końca. Ale to był bieg eliminacyjny, prowadziłem wyraźnie i przed metą włączyłem na luz, bo czekał mnie jeszcze finał.
Wynik 9,74 całkowicie mnie zaskoczył, a była szansa osiągnąć czas poniżej 9,7 - powiedział sprinter z Jamajki.
Na pytanie o granicę ludzkich możliwości na tym dystansie, nie daje konkretnej odpowiedzi. - Nie wiem, natomiast ja będę starał się pokonywać sto metrów jak najszybciej. A kiedy zakończę karierę sprintera, to być może zrealizuję swe młodzieńcze marzenie i zostanę inżynierem. Chciałem być także dobrym piłkarzem, ale to jest już niemożliwe. Jednak dziecięca fascynacja futbolem pozostała do dziś.
Zdążyłem już nawet w hotelu w Warszawie obejrzeć mecz w telewizji... - przyznał.
Podczas MS w Osace niepokonany od dwóch lat Jamajczyk doznał porażki w najważniejszym w tym roku biegu. W finale wyprzedzili go Tyson Gay (USA) i Derrick Atkins (Bahamy). - Jestem dużym chłopcem i potrafię poradzić sobie z przegraną. Gdybym całkowicie się załamał, nie poprawiłbym rekordu świata, nie byłoby mnie też w Warszawie - wyjawił Powell.