Młodzież z ogólniaka przy ul. Dominikańskiej wiele razy bywała w Sejmie. W Warszawie gościła ich zawsze poseł Ewa Kierzkowska, od czerwca - wicemarszałek Sejmu. Tym razem, licealiści zaprosili panią poseł w mury swojej szkoły.
Ewa Kierzkowska opowiadała o tym, jak trafiła do polityki i - odpowiadając na pytania młodzieży - jak wiele niespodzianek może spotkać kobiety.
Mężczyźni postawili na kobietę
- Politykę wyssałam z mlekiem z piersi matki - wyznała Ewa Kierzkowska. - Moi rodzice i dziadkowie też byli aktywnymi ludźmi, ojciec był posłem, więc od tego ciągłego obcowania z polityką - najpierw polubiłam ją, a potem stała się ona moją pasją. Legitymację PSL dostałam już w wieku osiemnastu lat. Kiedy otrzymałam od ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka propozycję pracy w Warszawie, ojciec powiedział: "Ten pociąg stanie na twojej stacji tylko raz. Nie wsiądziesz - nie pojedziesz". Wsiadłam. Kiedy dostałam kolejną propozycję - aby zostać wicemarszałkiem - decyzję podjęłam w trzy sekundy. Koledzy z PSL jednogłośnie głosowali na mnie, a potem - choć w klubie parlamentarnym miałam kontrkandydata - też większość postawiła na mnie. Ostatecznie moją kandydaturę musiało przegłosować 460 posłów. Wynik był zaskakujący, poparli mnie, choć dziwiło mnie, że były kobiety - posłanki, które głosowały przeciwko. Do tej pory funkcję tę pełniło tylko sześć kobiet. Zabrakło mi tylko tego, że mój ojciec tego nie dożył.
Wicemarszałek zapewniła, że nie ma żadnych ulg w pracy tylko dlatego, że czasem nosi spódnicę.
- Czasem wręcz panowie tak mnie traktują, że nie czuję, iż jestem kobietą - podkreślała. - Na pierwszy obiad integracyjny z trzydziestką moich kolegów zaprosiłam dwie koleżanki, z którymi współpracowałam. Panowie byli zadowoleni. Gdy panie wyszły do toalety, kolega rzucił: "Dziewczyn nie ma przy stole, to teraz wam coś powiem". Nie traktują mnie protekcjonalnie, ale koleżanki w klubie mi brakuje, dziewczyny kandydujcie! Najpierw w wyborach samorządowych.
Już nie bije, gdy ktoś ją zaczepia
Ewa Kierzkowska zdradziła, że nie ma kompleksów i lubi kolejne wyzwania. Jednak odkąd dorosła stara się słuchać ludzi a kiedyś... zdarzało jej się karę wymierzać pięścią.
- Pamiętam, jak pierwszy raz uderzyłam chłopaka w Szkole Podstawowej w Brodnicy - mówi. - Nie pamiętam, za co oberwał, ale przypominam sobie, że karę wymierzałam mu dopiero następnego dnia po jego zaczepce. Nie pozwalać innym by mnie krzywdzili - tego nauczył mnie ojciec - mówj autorytet, wielki i dobry człowiek.
Pani wicemarszałek lubi tańczyć
Wicemarszałek ubolewa, że nie ma czasu na czytanie książek. Na wywijanie na parkiecie, choć wiele lat tańczyła w zespole, też go brakuje. W jej kalendarz na ten rok nie da się już nic wcisnąć. Marzy jej się choć jedno popołudnie w tygodniu poświęcone tylko na własne przyjemności. Skoro w napiętym grafiku zajęć nie może go wygospodarować, z chęcią relaksuje się słuchając anegdot lub sytuacji z życia kolegów.
- Stanisław Żelichowski opowiedział mi niedawno, jak przyszedł do niego biznesmen - Azjata - mówi. - Na początek powiedział mu: "Dziękuje, że zechciał się pan ze mną spotkać w biurze, a nie cmentarzu." Trzeba ludzi słuchać, rozmawiać, ale nie w dziwnych miejscach.