- Jak przebiegała misja Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych do Chin, w której brał pan udział?
- Dwa, trzy razy dziennie spotykaliśmy się z przedsiębiorcami, prezentowaliśmy oferty terenów inwestycyjnych z całego kraju i Grudziądza, pakowaliśmy się do busa czy pociągu i jechaliśmy dalej.
- Jakie są, czy będą efekty misji i grudziądzkiej delegacji?
- W tym roku przyjedzie do Polski około 40 inwestorów, którzy zadeklarowali, że odwiedzą także Grudziądz. W czerwcu do naszego miasta przyjedzie około 100 chińskich biznesmenów. Zyskaliśmy również w kontaktach z PAIiIZ-em, który traktuje nas jako solidnych partnerów. Wiemy także, że musimy zmienić koncepcję naszych ofert, które będziemy teraz rozsyłać inwestorom.
- Dlaczego? Co zaoferujemy Chińczykom w wysyłanych ofertach?
- Musimy przedstawić Grudziądz jako miasto leżące blisko morza, z dostępem do portu przez budowaną autostradę. I odwołać się do sentymentów: wskazać na związek Grudziądza z Mikołajem Kopernikiem, powołać się nawet na bliską odległość do Szafarni, miejscowości, w której komponował Fryderyk Chopin. Chińczycy go uwielbiają.
- Wyjazd grudziądzkiej delegacji kosztował miasto około 22 tys. zł. Czy kontaktów z biznesmenami nie można było pozyskać przez internet, zamiast jechać osobiście do Chin?
- W takich misjach gospodarczych trzeba uczestniczyć i trzeba się pokazywać osobiście. Gdybym był inwestorem, to nie wyobrażałbym sobie innego kontaktu niż osobisty z przedstawicielami władz samorządowych. Przyznam szczerze, że mieliśmy dylemat kogo wysłać do Chin, ale szef misji i wiceprezes PAIiIZ powiedział wyraźnie - z Grudziądza musi jechać ktoś w randze prezydenta.
- Co pan zwiedził w Chinach, czy odpowiadało jedzenie?
- Nie mieliśmy czasu na zwiedzanie. Plan wizyty był bardzo napięty i obfitował w spotkania z biznesmenami. Jedynym punktem turystycznym, trochę wymuszonym przez Chińczyków, było zwiedzanie mauzoleum twórcy Republiki Chińskiej. Atrakcyjne były widoki z najwyższych budynków Szanghaju. Z Chin wróciłem głodny. Nie miałem ochoty na lokalne specjały: żołądki z wróbli, oczy ryb pływające w zupach, węże, czy głowy gołąbków.