W listopadzie ubiegłego roku biuro lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej zarejestrowało sprawę związaną z jego rzekomą współpracą z organami bezpieczeństwa - miał donosić jako TW "Feliks". Pracownicy IPN przeprowadzili czynności weryfikujące prawdziwość oświadczenia lustracyjnego starosty i stwierdzili, że nie pracował on ani nie współpracował z organami bezpieczeństwa.
W tej sytuacji prokurator zarządził, że sprawa pozostaje bez dalszego biegu, wobec niestwierdzenia wątpliwości co do zgodności oświadczenia lustracyjnego z prawdą. Zniknie też z rejestru jako zakończona.
Starosta Stanisław Skaja nie ukrywa, że bardzo się cieszy, że dostał zarządzenie IPN na piśmie.
- Przecież od początku wiedziałem, że to wszystko nieprawda - mówi. - Ale teraz w razie czego mam na to papier, gdyby ktoś jeszcze chciał o tym dyskutować.
Podkreśla, że pod koniec ubiegłego roku, gdy sprawa ujrzała światło dzienne, on i jego rodzina przeżyli ciężkie dni, zwłaszcza że było to przed świętami Bożego Narodzenia. Na szczęście starosta nie spotkał się z żadnym ostracyzmem, wręcz przeciwnie - znajomi i przyjaciele dzwonili, przychodzili.
- Pytali, stary, czego oni od ciebie chcą - wspomina Skaja. - Ufali mi, wierzyli, że nie mam nic na sumieniu.
Złośliwie komentarze były tylko na portalach internetowych i jakoś trzeba było to przeżyć.
- Mam nadzieję, że teraz nie będzie już powrotu do tej sprawy - mówi Skaja. - Że nikt już nie bedzie tego wyciągał.