Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Choroba nowotworowa przypomina atak terrorystyczny

Rozmawiała Joanna Grzegorzewska [email protected]
Można powiedzieć, że w Kujawsko-Pomorskiem przyjmujemy co tydzień od 1 do 2 dzieci z noworozpoznanymi nowotworami. Rozmowa z profesorem Mariuszem Wysockim, onkologiem dziecięcym.

Prof. dr hab. n. med. Mariusz Wysocki

Prof. dr hab. n. med. Mariusz Wysocki
Prof. dr hab. n. med. Mariusz Wysocki

Prof. dr hab. n. med. Mariusz Wysocki

Prof. dr hab. n. med. Mariusz Wysocki

Pediatra, onkolog dziecięcy, hematolog - jest kierownikiem Katedry i Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii z Oddziałem Przeszczepiania Szpiku Kostnego dla Dzieci przy Szpitalu Uniwersyteckim im. dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy.

- W rozmowie z chorym, małym dzieckiem nie używa pan raczej słowa rak, nowotwór.
- Czasami mówię, że to Gargamel, którego szybko musimy się pozbyć albo zły Pokemon, który nas nie lubi.

- Dużo dzieci musi walczyć z tymi brzydkimi stworami?
- 1200, 1300 w całym kraju. W województwie kujawsko-pomorskim natomiast, tylko w ubiegłym roku, przyjęliśmy 79 dzieci z nowo rozpoznanymi nowotworami, można więc powiedzieć, że co tydzień przyjmujemy jedno do dwójki dzieci. Do tego musimy uwzględnić fakt, że leczenie takich dzieci trwa średnio dwa lata, więc... Dziennie przebywa u nas od 30 do 45 dzieci z chorobą nowotworową na różnych etapach, od diagnozowania do leczenia.

- A to oznacza...
- Że to rzadka choroba.

- Ale o niezwykłej sile rażenia.
- Choroba nowotworowa przypomina atak terrorystyczny, demontuje rodzinę, zmienia otoczenie, ponieważ dzieje się coś niewyobrażalnego: naturalny porządek jest taki, że najpierw odchodzą dziadkowie, później rodzice, na końcu dzieci, a tu na odwrót - dzieci i wnuki mogą odejść wcześniej, przed rodzicami i dziadkami.

- Dziecięce nowotwory są wyjątkowo paskudne.
- Dorośli mają nowotwory o przebiegu łagodnym; mało złośliwe, średnio złośliwe, wysoce złośliwe, a u dzieci ten podział jest zupełnie nieprzydatny. U dzieci "nowotwór" znaczy zawsze lub prawie zawsze "bardzo złośliwy" i zawsze bardzo szybko się rozwija. U dorosłych czas podwojenia komórek nowotworowych wynosi średnio trzy miesiące a u dzieci trzy tygodnie.

- I dlatego jego rozpoznanie i wczesna diagnostyka jest tak ważna, i to szczególnie u dzieci?
- Czas rozpoznawania i ustalenia stopnia zaawansowania musi być błyskawiczny, by szybko podjęte mogło być leczenie. Jeśli tak się nie stanie, jeśli wszystko rozwleczemy na tygodnie, pacjent, u którego choroba będzie zaawansowana w niskim stopniu, stanie się pacjentem z chorobą o wysokim stopniu zaawansowania. Powtórzę więc jeszcze raz: w leczeniu chorób nowotworowych najważniejsza jest szybka, dobra diagnoza i szybkie podjęcie leczenia.

- A z tym u nas nie najlepiej. Często z naszej, pacjentów, winy.
- Część osób, kiedy słyszy "nowotwór", nie chce o tym myśleć wcale lub myśli w sposób następujący: "Jak nie pójdę do lekarza, nie będę miał nowotworu". Nazywamy to czarowaniem rzeczywistości.

- Rodzice nie przyjmują po prostu do wiadomości, że ich dziecko mogłoby zachorować na coś tak strasznego.
- Mało tego, to samo robią niekiedy lekarze! W świadomości niejednego lekarza ogólnego nowotwór funkcjonuje jako choroba tylko ludzi starszych, tych po 50 roku życia. Dzieci, ich zdaniem, nowotworów nie miewają.

- A tu proszę, i to same złośliwe.
- Dzieci jednak są bardziej niż dorośli podatne na chemioterapię, ich wyleczalność...

- Wyleczalność - to słowo ma w sobie magię. Nie uważa pan?
- Kiedy 30 lat temu zaczynałem pracę, tylko siedmioro dzieci na sto dało się wyleczyć, mieliśmy więc jedno, wielkie pasmo niepowodzeń. W tej chwili jesteśmy w stanie wyleczyć 70 dzieci na sto, czyli dziesięć razy więcej! Na oczach moich i innych lekarzy dokonał się cud: nowotwór z choroby nieuleczalnej stał się dla większości dzieci chorobą, która jest uleczalna.

- Pod paroma warunkami jednak, o których pamiętać muszą również rodzice, którzy przede wszystkim - przynajmniej mam takie wrażenie - boją się pytać.
- A nie powinni. Rodzice nie mogą bać się pytać, sprawdzać, "męczyć" lekarza. Muszą być czujni, muszą pomyśleć, że jeśli coś wygląda dziwnie, to może to być również nowotwór: to może być guzek, jakiś wyrostek, a także to, że dziecko czuje się bardziej ospałe, ma kaszel, który nie przemija. Należy też pamiętać o chorobach wrodzonych, o tym, że jeśli w rodzinie na nowotwór chorował dziadek, brat, to nasze dziecko jest w grupie podwyższonego ryzyka, więc tym bardziej trzeba je obserwować, tym bardziej pytać i dzielić się swoimi wątpliwościami z lekarzem.

WOŚP na MM Bydgoszcz

WOŚP na MM Bydgoszcz

Angażujesz się w pracę przy WOŚP? A może ją obserwujesz, masz na jej temat coś do powiedzenia, robisz fotki albo wideo? Na stronie MM Bydgoszcz przygotowaliśmy dla Ciebie miejsce gdzie możesz podzielić się z innymi swoimi informacjami i relacjami. Wejdź i redaguj z innymi "mmkowiczami" nasz wspólny serwis.

- Lepiej być nadwrażliwym?
- Lepiej usłyszeć "OK, nic nie ma" niż "Dlaczego tak późno?".

- W jakim wieku dziecka powinniśmy zacząć o tym myśleć?
- Od jego urodzenia. Dziecko w pierwszym roku życia powinno być raz w miesiącu widziane przez pediatrę, który powinien je dokładnie zbadać. I wiem, tu pojawia się problem, ponieważ nie zawsze jest to pediatra, lecz tak zwany omnibus, czyli lekarz rodzinny, który nie do wszystkiego jest przygotowany. Stąd tak niezwykle ważna jest edukacja: onkolodzy rozmawiają z lekarzami rodzinnymi, są kursy, szkolenia, a każda akcja, taka jak Międzynarodowy Dzień Walki z Nowotworem czy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, podczas której mówi się o problemach onkologii dziecięcej, pobudza naszą wyobraźnię, wnosi coś do naszej świadomości, wzbudza czujność. Mówmy więc o tym jak najwięcej, a wzrośnie nam liczba pacjentów w pierwszym i drugim stopniu zaawansowania choroby, do takiej, jaka jest w Europie Zachodniej.

- Polskie dziecko nie ma takiej samej szansy na wyleczenie jak dziecko niemieckie, francuskie czy szwedzkie?
- Ma. W Polsce jest siedemnaście ośrodków onkologicznych, które współpracują nie tylko ze sobą, ale i z podobnymi ośrodkami w Europie. Wszyscy tworzymy pewnego rodzaju sieć, dzięki której mamy dostęp do najnowszej wiedzy, nowoczesnych sposobów leczenia, więc i do takiego sposobu leczenia polskiego dziecka. Leczenie ostrej białaczki w Bydgoszczy, na przykład, niczym nie różni się od leczenia w Berlinie, Paryżu czy w Warszawie.

- Obok człowieka, lekarza specjalisty, ważny jest sprzęt. Klinika, którą pan kieruje, dysponują takim, ale...
- Powiedziałbym nawet, że dysponujemy pewnymi unikalnymi rzeczami, ale są pewne braki i u nas, i w naszym województwie.

17. finał WOŚP

17. finał WOŚP

XVII finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przebiegać będzie pod hasłem "Wczesne wykrywanie nowotworów u dzieci". W Polsce z tą chorobą walczy rocznie ok. 1300 dzieci. A jak powiedział dr Mariusz Wysocki, u dzieci wszystkie nowotwory są złośliwe.

- Czego potrzebujemy?
- Na pierwszym miejscu postawiłbym sprzęt do operacji guzów mózgu, sprzęt do neuronawigacji, który pozwala - we współpracy z komputerami, obrazem radiologicznym - na podróż w głąb dziecięcej głowy, która przypomina lot na Marsa, na Księżyc. Takiego precyzyjnego sprzętu brakuje nam. Druga rzecz, nadal są potrzebne aparaty USG, które przyczyniłyby się do tej szybszej możliwości rozpoznawania i wykrywania nowotworów u dzieci na wczesnym etapie. Brakuje też prozaicznych rzeczy, które poprawiają jakość życia chorych: na przykład cewników, które podłączone byłyby do specjalnych pomp.

- To są drogie urządzenia?
- Bardzo drogie.

- Jurek Owsiak, podczas niedzielnego grania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, chce zbierać pieniądze na ultranowoczesny sprzęt do wczesnego wykrywania nowotworów u dzieci, więc i na USG, i na... No właśnie, na co jeszcze?
- Na przykład na cytometr. Kiedyś diagnozowaliśmy ostrą białaczkę z krwi: lekarz liczył - liczy właściwie, bo do dzisiaj w niektórych ośrodkach jest to jedna z metod diagnozowania - pod mikroskopem liczbę komórek "na piechotę". Trwa to długo. Mogą się zdarzyć pomyłki. Dzięki cytometrii przepływowej, która używa laseru, możemy zrobić to w czasie paru godzin i to o wiele bardziej precyzyjnie.

- Dlaczego został pan, panie profesorze, onkologiem?
- W tamtych czasach... To był brak zgody na to, by dzieci odchodziły.

- Trzydzieści laty pracy, tysiące pacjentów. Trudno pamiętać imiona, nazwiska... Zresztą onkolog jest świadkiem wielu tragedii, może więc nawet lepiej tego nie chcieć?
- Może, ale ja do dzisiaj pamiętam nazwiska i adresy dzieci, które odeszły trzydzieści lat temu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska