https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ćwierćfinały. Każda czarna seria ma swój koniec

Piłkarze Hiszpanii uzupełnili stawkę półfinalistów mistrzostw Europy.

DWUGŁOS TRENERÓW

DWUGŁOS TRENERÓW

Luis Aragones
- To był wyrównany mecz. Włochy są zawsze bardzo trudnym przeciwnikiem. Gratuluję moim graczom ich zaangażowania i woli zwycięstwa. Teraz czeka nas spotkanie z Rosjanami, którzy są bardzo szybcy i mają świetną kondycję.

Roberto Donadoni
- Oczywiście, że nie czujemy się dobrze po porażce w rzutach karnych, gdy wcześniej wykonywaliśmy ciężką pracę. Napastnicy dobrze wykonali swoje zadania i chociaż nie zdobyli bramek, to robili wiele pozytywnych rzeczy. Powiedziałem zawodnikom po meczu, żeby trzymali głowy podniesione do góry. Zrobili wszystko, co mogli. Ta porażka powinna ich wzmocnić. Teraz musimy patrzeć w przyszłość.

W niedzielę - przed północą - pokonali w serii rzutów karnych Włochów 4:2.

Wcześniej ponad 51 tysięcy kibiców srodze się wynudziło i nie widziało żadnej bramki.

Mecz zapowiadał się jako najbardziej wyrównany i emocjonujący spośród wszystkich ćwierćfinałów. Prasa pisała o "starciu gigantów" i "wieczorze Trzech Króli", nawiązując do obecności na stadionie im. Ernsta Happela hiszpańskiego monarchy Juana Carlosa, ekipy mistrzów świata - Włochów oraz jednego z najlepszych i najbardziej utytułowanych piłkarzy ostatnich lat Zinedine Zidane'a.

Wyniki ćwierćfinałów
1. Bazylea: Portugalia - Niemcy 2:3 2. Wiedeń: Chorwacja - Turcja 1:1 po dogr. (karne 1:3) 3. Bazylea: Holandia - Rosja 1:3 po dogrywce 4. Wiedeń: Hiszpania - Włochy 0:0 po dogr. (karne 4:2)

W atmosferze fiesty
Francuz nie chciał opowiedzieć się za żadną ze stron, znajdując racjonalne wytłumaczenie. - Mam rozdarte serce. Grałem po 5 lat we Włoszech i Hiszpanii, mam tam wielu przyjaciół. Niech wygra lepszy - stwierdził. Przyjacielskich gestów nie brakowało również między kibicami obu zespołów - wspólne śpiewy, zdjęcia, wymiana pozdrowień. Na moment sportową atmosferę zepsuła część hiszpańskiego sektora podczas odgrywania hymnów, gwiżdżąc w czasie Fratelli d'Italia. Równo z pierwszym gwizdkiem niemieckiego arbitra Herberta Fandela przybysze z Półwyspu Iberyjskiego skupili się jednak na dopingu dla własnej drużyny. Głośne "Espana, Espana" mieszało się z oklaskami w rytm wystukiwany na bębnie przez słynnego Manolo. Włoski sektor odpowiadał: "Italia, Italia" i zabawa trwałaby w najlepsze, gdyby na boisku działo się więcej ciekawego. Obie drużyny zaczęły mecz z olbrzymim respektem wobec siebie, a dodatkowo panujący w Wiedniu upał nie zachęcał do forsowania tempa. Na trybunach słychać było nieśmiałe gwizdy i pomruki niezadowolenia, a grupa miejscowych fanów zaczęła skandować: "Immer wieder, immer wieder, immer wieder Oesterreich", jakby czas zatrzymał się dla nich na fazie grupowej turnieju.

Bohaterem Iiiiiiiiiiker
Pierwszy wart odnotowania moment to strzał Davida Villi w 25. min z rzutu wolnego, który jednak nie sprawił kłopotu Gianluigiemu Buffonowi. Później Antonio Cassano dośrodkował do Luki Toniego, lecz ten trafił w plecy Carlosa Marcheny.

Piłka "szuka" rosłego napastnika w polu karnym, ale podczas tego turnieju bramki rywali były dla niego jak zaczarowane. Kibice ożywili się po kilku szybszych atakach Hiszpanów, a z miejsc poderwali się, gdy Fabio Grosso zatrzymał w polu karnym Davida Silvę, a gwizdek sędziego milczał. Od hiszpańskich fanów usłyszał donośne "hijo de puta", co oznacza, że uznali go arbitrem gorszym od "kalosza".

Gwizdy nie ustały, zanim piłkarze nie zeszli na przerwę do szatni. Część była zapewne skierowana właśnie pod ich adresem, gdyż przez 45 minut uraczyli kibiców marnej jakości spektaklem. Po kilku nieudanych akcjach na początku drugiej połowy gwizdy były jeszcze głośniejsze, a jedynym powodem zadowolenia, i to dla nielicznych kibiców, było ujrzenie się na jednym z dwóch stadionowych telebimów. W 61. min odważniej zaatakowali Włosi i bliski szczęścia był rezerwowy Mauro Camoranesi, ale Iker Casillas obronił nogami. Trochę emocji sennym kibicom dostarczył Buffon, któremu piłka po strzale "hiszpańskiego Rogera", czyli Marcosa Senny wyleciała z rąk i... po odbiciu od słupka ponownie do nich wróciła.

Zatem czwarty ćwierćfinał - trzecia dogrywka. W dodatkowych minutach refleksem błysnął Casillas, broniąc uderzenie głową Antonio Di Natale. Rzuty karne.... W drugiej serii jedenastek Casillas obronił uderzenie De Rossiego i hiszpańscy kibice oszaleli ze szczęścia. Buffon odbił, co prawda, piłkę kopniętą przez Guizę, ale po chwili znowu bohaterem był "Iiiiiiiker", który nie pozwolił się pokonać Di Natale. Dzieła dokończył Cesc Fabregas.

22 czerwca był dotąd chyba najbardziej pechowym dniem w dziejach hiszpańskiego futbolu. W ciągu ostatnich 22 lat trzykrotnie odpadali z wielkich imprez, przegrywając w rzutach karnych. Każda seria ma jednak swój koniec.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska