Mieszkańcy Wąbrzeźna powoli tracą zaufanie do pogotowia ratunkowego. Podkopuje je długi czas oczekiwania na przyjazd karetki.
- Byłam świadkiem jak na rynku przytomność straciła kobieta - opowiada pani Elżbieta, mieszkanka Wąbrzeźna.
Utrata przytomności to zawsze bezpośrednie zagrożenie życia. A ze szpitala, który znajduje się przy ul. Wolności do rynku miejskiego daleko nie jest. Raptem kilkaset metrów. Ile czasu potrzebowało pogotowie, żeby dotrzeć do potrzebującej?
- Kobieta leżała tam przez 40 minut. Po kwadransie przybyli strażacy i zaczęli udzielać jej pierwszej pomocy - dodaje pani Elżbieta. - 25 minut później przyjechało pogotowie. Całkiem niedawno doszło do podobnego przypadku. To skandal, że w Wąbrzeźnie tak długo trzeba oczekiwać na pogotowie! Tym razem nie doszło do tragedii, ale jak tak dalej będzie, to kogoś z pewnością nie zdążą uratować.Strażacy potwierdzają,że wyręczają ratowników
Zapytaliśmy wąbrzeskich strażaków czy często zdarza się im ratować ludzi w zastępstwie lekarzy i ratowników z pogotowia ratunkowego.- W ostatnim czasie rzeczywiście zdarzały się takie sytuacje. Byliśmy proszeni o pomoc przez dyspozytora pogotowia lub wzywani bezpośrednio przez mieszkańców - potwierdza Ireneusz Wiśniewski, rzecznik straży pożarnej w Wąbrzeźnie. - Wyjazdy te nie przeszkadzały nam w naszych podstawowych obowiązkach.
Niektórzy wzywający pomocy pomijali telefon alarmowy pogotowia 999 i dzwonili pod 998, prosząc strażaków o ratunek dla najbliższych.
Czytaj: Karetka przyjechała za późno. Mężczyzna zmarł
Karetka musiała dojechać z Płużnicy
Co o tej sytuacji mówią przedstawiciele szpitala w Wąbrzeźnie? Relacjonują ją nieco inaczej. - Szpital w Wąbrzeźnie dysponuje dwoma zespołami ratownictwa medycznego. Jednym specjalistycznym "S", który stacjonuje w mieście i jednym podstawowym "P" stacjonującym w Płużnicy - wyjaśnia Marta Pióro, rzeczniczka Grupy Nowy Szpital. - W czasie zdarzenia opisywanego przez czytelników, karetka "S" z Wąbrzeźna udzielała pomocy pacjentowi w Wąbrzeźnie, który ostatecznie trafił do szpitala. Do pomocy została natychmiast wezwana karetka "P" z Płużnicy. Jednocześnie pani dyspozytor do zabezpieczenia zdarzenia postanowiła wezwać straż pożarną, która była najbliżej.
Jak zapewnia rzeczniczka, z dokumentacji szpitala wynika, że karetka z Płużnicy była na miejscu zdarzenia po 15 minutach od wezwania przez dyspozytora.
Liczbę karetek pogotowia na danym terenie ustala wojewoda. Na obszarze, który kontroluje szpital w Wąbrzeźnie wymagane są dwa pojazdy.