Zobacz
Więcej informacji ze Żnina na stronie www.pomorska.pl/znin
To się stało kilka minut po pierwszej w nocy. Osoba postronna zadzwoniła do dyżurnego straży pożarnej.
Chwilę potem zastęp już był na miejscu.
- W jednym samochodzie najpierw trzeba było szybko odłączyć instalację gazową - relacjonuje Marek Krygier, rzecznik prasowy żnińskich strażaków.
Znający szczegóły tego zdarzenia pewien mężczyzna mówi tylko...
- Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby to auto wybuchło... A znajdowało się blisko zabudowań.
- Nieoficjalnie - mówi Marek Krygier - chyba ktoś pomógł, żeby tam się zapaliło...
- Ale dochodzenie prowadzi policja. Skontaktowaliśmy się z Krzysztofem Jaźwińskim, oficerem prasowym KPP w Żninie.
- Paliły się dwa samochody - usłyszeliśmy. - BMW 318 oraz mercedes E300. W obydwu autach ogień obejmował komory silników, dach, a w mercedesie jeszcze pokrywę bagażnika ze zderzakiem tylnym.
- Samochody są własnością mieszkańców Żnina: 32-letniej Anny K. oraz 45-letniego Jarosława G. - mówi oficer policji i dodaje: - Jest duże prawdopodobieństwo, że doszło do podpalenia. Ale w tej chwili trwa śledztwo. Dążymy do ustalenia sprawców.
Zapytaliśmy rzecznika policji, czy osoby, którym rzekomo podpalono auta, były wcześniej przez kogoś zastraszane?
- Pokrzywdzeni nie sugerowali gróźb - mówi Jaźwiński. - Ale w dochodzeniu zawsze jest kilka wersji zdarzeń. Nie wiadomo więc, czy nie wystąpią jakieś kolejne okoliczności.
Ani żnińska policja, ani nikt, kogo do tej pory przepytaliśmy, nie przypomina sobie podobnego zdarzenia w stolicy Pałuk w ostatnich latach.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sprawa ma podłoże rodzinne.