O przypomnienie Ulryka von Wilamowitz-Moellendorf wstąpiło Polskie Towarzystwo Historyczne. Pomysłodawcy chcieli, by 80. rocznica śmierci "wielkiego humanisty" była okazją do przybliżenia mieszkańcom tej postaci.
W programie obrad czwartkowej sesji rady miejskiej znalazł się punkt o przyjęciu uchwały o "uznaniu w Strzelnie roku 2011 rokiem Ulryka von Wilamowitz-Moellendorf".
- Nazwisko ma brzmiące dla wielu niemiecko. Ale ma korzenie polskie. To człowiek światowej sławy, do dziś jego prace są wykorzystywane przez filologów i historyków. A więc to postać na skalę światową - przekonuje Jacek Sech, przewodniczący strzeleńskiego koła Polskiego Towarzystwa Historycznego.
Swój, ale nie jest znany
Już przed głosowaniem uchwały w kuluarach pojawiły się głosy zdziwienia: - Kim był ten człowiek? Jakimś Niemcem? Dlaczego mamy uhonorować właśnie jego? Czy nie ma Polaków?
Głośno swoje wątpliwości przedstawił jednak tylko radny Henryk Trawiński.
- Zerknąłem do internetu, aby wiedzieć nieco więcej. W internecie jest niewiele, kilkanaście stron, w języku niemieckim. Nie ma ani słowa, czym sobie zasłużył. Był posiadaczem ziemskim z nadania zaborcy pruskiego. Nie znalazłem nic, by cokolwiek zrobił dla miasta czy wiosek, których był właścicielem - mówi Henryk Trawiński.
Radny jednocześnie przypomniał, że w przeszłości samorządowcy nie zgodzili się, aby Jan Paweł II był Honorowym Obywatelem Strzelna.
- Nie jestem fanatykiem religijnym, ale kilka lat temu nie było dobrej woli, by uhonorować Polaka... Celebrowanie tych uroczystości (80. rocznica śmierci uczonego - przyp. red) przez wszystkich mieszkańców Strzelna nie jest do końca słuszne. Jeśli znalazłaby się grupa ludzi, która sponsorowałaby tablicę dla uczczenia tego pana nie mam nic przeciwko temu - zaznaczył Henryk Trawiński.
To nie był wróg, tylko Kujawiak
Jednak PTH broni swojego pomysłu. A Jacek Sech jeszcze na sesji przekonywał radnych, że choć Ulryk von Wilamowitz-Moellendorf jest mało znany to na pamięć sobie zasłużył.
- Nie możemy mówić, co on zrobił dla Polski, bo Polska dopiero za jego życia się pojawiła. Jego rodzina nie miała majątku z nadania, tylko kupiła go. Jego rodzina nie była wrogo nastawiona do Polaków. Swoją pracę doktorską podpisał "Kujawiak". Negatywnie wypowiadał się o prześladowaniach Polaków i germanizacji szkół - mówi Jacek Sech. - Nie był działaczem pruskim, tylko naukowcem. Kochał Kujawy i to nie jest patos.
Ostatecznie radni (z wyjątkiem Henryka Trawińskiego) uznali, że należy "szczycić się" tym, że Wilamowitz urodził się w Markowicach. Główne uroczystości poświęcone uczonemu odbędą się jesienią.