Bociany od zawsze fascynowały ornitologów i historyków. Zawsze wracają w swoje rodzinne strony i poznaje gospodarza któremu zawsze daje się bliżej podejść.
Rosół z bociana
Bocian to nie tylko przerośnięta kura co umie latać. W najstarszych zielarskich księgach i recepturach bocian gra pierwsze skrzypce jako pogromca ślepoty i zgagi. Potrawka z młodego bociana ponoć najlepiej służyła obolałym oczom, a "flaczki" najlepsze były na odtrucie.
Granice dobrego smaku przekracza przekonanie, że kto popije wodą bocianie odchody u tego padaczka minie jak ręką odjął. Podobne działanie ma też gotowane serce ptaka.
To nie koniec dziwactw staropolskiej medycyny. Smalczyk z Wojtusia poprawiał ponoć wygląd włosów, leczył podagrę i pomagał starcom w opanowaniu drżenia rąk. Wnętrzności były panaceum na choroby nerek i niekontrolowane sikanie pod kołdrą.
Skoro fekalia i podroby mamy już za sobą, to czas na dania mięsne. Bocianina, ponoć czarna, śmierdząca i łykowata najlepsza była na wszelkiego rodzaju porażenia i udary. Faktem jest że populacja bocianów malała w okresach głodu, jednak nigdy ten biały ptak nie zastąpił w jadłospisie typowego ptactwa domowego. Mimo tego, w Afryce nadal się na niego poluje. Cztery lata temu pod Bełchatowem, mieszkańcy spotkali ptaka przebitego strzałą.
Bocian jak piorunochron
Bocian na dobre wpisał się też w geografię Polskich wsi. Boćki czy Bocianowo to jedne z licznych przykładów nazywania miejscowości imieniem tego dostojnego ptaka. Pewnie jest to wypadkową wierzeń, że bocian przynosi szczęście, zwłaszcza jeśli założy gniazdo na chłopskim dachu. Nie dość że przynosi dzieci, to jeszcze zakłada gniazdo w miejscu gdzie nie biją pioruny.