https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Do "Jurasza" trafiła dwuletnia dziewczynka z ością w migdałkach. Wysłano ją do szpitala dziecięcego

Anna Nowicka [email protected] tel. 052 326 31 55
Dlaczego 2-letnia dziewczynka, która zakrztusiła się ością, była przewożona od szpitala Jurasza do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego? - zastanawia się Jolanta Michalak z drugiej placówki.

Przypomnijmy, w czwartek około godziny 19.40 na skrzyżowaniu Powstańców Wielkopolskich i Jurasza doszło do zderzenia karetki z fordem mondeo.

- Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca karetki wyjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle - mówi Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. - Mimo że jest to pojazd uprzywilejowany, powinien stosować się do przepisów ruchu drogowego. Jeśli zdecyduje się je łamać, musi zachować szczególną ostrożność.

Karetka, która brała udział w wypadku, przewoziła dwuletnią dziewczynkę i towarzyszącą jej mamę. Dziecko zakrztusiło się ością i dlatego wezwano pogotowie. Na początku trafiło do Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Jurasza. Lekarze jednak zdecydowali o przetransportowaniu go do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego. Po wypadku dziewczynkę na miejsce zabrała druga karetka.

- Nie wiem, dlaczego w "Juraszu" zadecydowano o przywiezieniu jej do nas i dlaczego nie udzielono jej pomocy na miejscu - dziwi się doktor Jolanta Michalak z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego. Pani doktor wyjęła błyskawicznie wyjęła ość z migdałków dziewczynki.

- Trwało to kilka sekund - relacjonuje pani doktor. - Poprosiłam natomiast pielęgniarki, aby zaopiekowały się pracownikiem pogotowia, który przywiózł dziewczynkę. Gdy wszedł, był cały we krwi. Wyglądało to przerażająco.

Dziecko z powrotem trafiło do Jurasza. - Po wypadku chciałam, aby na wszelki wypadek dziewczynkę obejrzał chirurg dziecięcy z "Jurasza" - mówi Jolanta Michalak. - Poprosiłam także o zbadanie matki. Nie uskarżała się na żadne bóle, ale widać było, że wypadek nią mocno wstrząsnął. Kobieta mogła być w szoku.
Na szczęście dziecku nic się nie stało i wróciło do domu.

Zapytaliśmy rzeczniczkę bydgoskich szpitali uniwersyteckich, Kamilę Wiecińską, dlaczego dziecko odesłano do innej placówki zamiast je opatrzyć i usunąć ość, gdy tylko trafiło do "Jurasza".

- Dziecko nie wymagało natychmiastowej pomocy. Lekarz uznał, że najlepszą pomoc otrzyma w szpitalu dziecięcym - twierdzi Kamila Wiecińska. - Gdyby dusiło się, a jego życie byłoby zagrożone, natychmiast otrzymałoby u nas pomoc. W tym wypadku był jednak czas, aby przewieźć je do specjalistów.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że to tłumaczenie budzi wątpliwości w szpitalu dziecięcym.
- Nie wiem, dlaczego lekarze w "Juraszu" podjęli taką decyzję - mówi Edward Grądziel, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego. Nie chce jednak szerzej komentować tej sprawy.


Mnie osobiście tłumaczenie rzeczniczki szpitali uniwersyteckich nie przekonuje. Nie mam jednak tytułu doktora medycyny. Wątpliwości mają jednak lekarze ze szpitala dziecięcego. Dobrze, że tym razem skończyło się szczęśliwie.

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

u
usia
A może tak podwyżkę "Panowie" .ZA " dobrą pracę"
r
radek
Jaki uniwersytet takie szpitale takie tłumaczenie rzeczniczki.Czego można się spodziewać szpitalach podlegających historykowi czy fizykowi z takiego miasta jak Toruń??Dombrowiczu "dziękujemy" ci za oddanie naszych szpitali i staczanie się ich pod każdym względem na równi pochyłej.
d
dibis
Nie pierwszy to taki przypadek, że chory jest pozostawiony sam sobie w tym szpitalu, szczególnie w Izbie Przyjęć. To właśnie u nich, na oczach personelu, zmarł ich pracownik!!! To właśnie u nich, na oczach medyków, pacjent wył z bólu, bo gniły mu jelita, a konowały kazały mu się zamknąć, aż w końcu było za późno i trzeba było wyciąć pacjentowi wszystko i jest teraz inwalidą!!! Może czas wreszcie wziąć się za to towarzystwo wzajemnej adoracji i przetrzepać skórę niektórym (w dodatku wlepiać najwyższe możliwe kary finansowe), to może coś się zmieni?
e
ekspert
Kamila powiedziała to wyraźnie: W JURASZU NIE MA SPECJALISTÓW. GRATULACJE
k
kamyk
Szpitale Uniwersyteckie UMK w Bydgoszczy na co dzień wykazują się niekompetencją ,znieczulicą i pędem do błyśnięcia .Pozostawienie resztek łożyska w macicy po porodzie przez lekarza i położną w Bizielu ,czy stwierdzenie ,że pacjent nie wymaga pilnej opieki szpitalnej a na drugi dzień umiera nie jest powodem do zainteresowania się tym problemem przez dyrekcję.Co najwyżej mogą jeszcze zrugać dociekliwych i postraszyć .Na złożenie skargi osobiście i rozmowę z dyrektorem w ramach przyjęć we wtorki nie ma szans.Pacjenci i ich rodziny potrzebne są jedynie jako płatnicy dla szanownych dyrektorów i znacznej części personelu a zawracanie głowy jakimiś chorobami i jeszcze pretensjami to dopiero jest "bezczelność".Biedny kraju ze swoimi medykami dokąd zmierzasz???Panowie lekarze-chirurdzy z Biziela nie wysilajcie się na kolejną akcję profilaktyczną pt.wykrywanie tętniaka aorty brzusznej u mężczyzn po 65 roku życia, bo i tak ich nie zoperujecie z braku funduszy ,kompetencji, koperty.Chyba ,że chodzi wam jedynie o chwilowe znalezienie zatrudnienia przy wykonywaniu tych badań i rozgłos..Pytanie czy leniwy ,niekompetentny chirurg pan R.P.odwalający swoje obowiązki powinien być jeszcze reklamowany jako specjalista ???
P
Pix
O niekompetencji ekipy z "Jurasza" mogę napisać tu wiele... Moją babcię przewoziła karetka z "Jurasza" do szpitala w Inowrocławiu, babcia zmarła w trakcie tego feralnego transportu, ratownik zamiast być przy chorej, siedział sobie w szoferce. Kiedy przywieziono babcię do szpitala w Inowrocławiu lekarze stwierdzili tylko zgon a ratownik z karetki z "Jurasza" napisał w karcie transportu, że "chora w stanie stabilnym została przekazana do szpitala w Inowrocławiu"...
~jola~
Szpitale uniwersyteckie UMK zarówno w Jurzaszu jak i w Bizielu po prostu sobie kpią z pacjentów.Czy to ma jakiś związek że nie są bydgoskie??
d
doana26
WITAM to skandal co Ci lekarze przy Jurasza wyprawiają.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska