Przypomnijmy: w ubiegłym roku Jan Palmowski z Gzina (gm. Dąbrowa Chełmińska) postanowił przejść na rentę strukturalną. By było to możliwe, musiał najpierw sprzedać lub przekazać gospodarstwo. - 24 czerwca 2005 roku przepisałem całą ziemię na syna Tobiasza. Sześć dni później pojechaliśmy do biura terenowego ARiMR w Bydgoszczy, żeby poinformować o zmianie właściciela - tłumaczy pan Jan.
Obsługującego ich Zbigniewa Grzankę zapytali też, co zrobić z wnioskiem o dopłaty bezpośrednie, który złożył ojciec. Urzędnik nie potrafił odpowiedzieć na pytanie. - _Kilkakrotnie zmieniał zdanie. W końcu zadzwonił do nas do domu i powiedział, że nowy wniosek powinien złożyć syn. Dodał też, że nie musi się spieszyć, bo ma na to 30 dni - _mówi starszy Palmowski.
Poskarżyli się sądowi
Nie czekając do ostatniej chwili, pojawili się w bydgoskiej agencji po 20 dniach. Co się okazało? - Że jest już za późno i żaden z nas pieniędzy nie dostanie - mówi ojciec. Dopiero wtedy pracownicy agencji wytłumaczyli zdumionym rolnikom, że wnioski transferowe składa się w ciągu 14, a nie 30 dni od momentu przekazania gospodarstwa. - _Bardzo się zdenerwowałem, bo złożyłem wniosek na około osiem tysięcy złotych. Przecież to nie są grosze! _Na nic zdały się odwołania od decyzji agencji. W końcu Palmowscy postanowili wnieść skargę na ARiMR do Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy.
- Adwokat reprezentujący agencję, próbował dowieść, że to my zawiniliśmy.__Powtarzał wciąż, że przekroczyliśmy ustawowy termin na złożenie dokumentów. Chyba jednak skutecznie odpierałem jego argumenty, skoro to mi sąd przyznał rację. W dodatku agencja musi mi zwrócić 200 złotych opłaty sądowej, którą wcześniej uiściłem - cieszy się pan Jan.
W sądzie swoich racji postanowił dochodzić także rolnik z Osieka. - _Również mój wniosek zostanie jeszcze raz rozpatrzony. Cieszę się, że odważyłem się iść z tą sprawą do sądu. Bardzo się denerwowałem, schudłem parę kilogramów, ale mam nadzieję, że było warto - _mówi zadowolony.
Kara tylko dla kierownika
Ich radość studzi Beata Nawrocka, dyrektor kujawsko-pomorskiego oddziału ARiMR. - Sąd zadecydował, by rozpatrzyć wnioski ponownie, ale nie jest jednoznacznie powiedziane, że popełniliśmy jakiś błąd i że gospodarze te pieniądze dostaną - uważa.__
Dyrektor Nawrocka zapomina jednak, że zwalniając w lipcu Kazimierza Górskiego, kierownika bydgoskiego biura agencji mówiła: - Nie ukrywam, że publikacje "Pomorskiej" zadecydowały o przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli. Potwierdziła się część opisanych zarzutów. Czekam jednak na pełne jej wyniki. Póki co, okazuje się, że jakaś wina naszych pracowników w tej sprawie, niestety, była.
Dziś potwierdza to Stanisław Barłóg, jej zastępca - Kontrola faktycznie wykazała, że pracownicy popełnili błędy. Zwolniony został tylko kierownik, bo to on nie informował swoich podwładnych o wprowadzanych zmianach. Pan Grzanka nadal jest zatrudniony w agencji, ale nie obsługuje rolników. Przebywa na zwolnieniu lekarskim i prawdopodobnie już nie wróci do pracy.
Nauczka zamiast dopłaty__
Bydgoska ARiMR zawiniła aż w 11 przypadkach. Na złożenie skargi w sądzie zdecydowało się jednak tylko kilku gospodarzy. - Kierownik biura powiatowego ponownie rozpatrzy ich wnioski dopiero wtedy, kiedy otrzymamy z sądu uzasadnienia wyroków. Całkiem możliwe, że decyzje będą dla rolników korzystne - dodaje dyrektor Barłóg.
Gospodarze, którzy odpuścili, teraz żałują. - Bałem się, że przegram i będę miał jeszcze większe nieprzyjemności w agencji. Teraz widzę, że trzeba było zaryzykować. Przepadło mi prawie dziewięć tysięcy złotych, ale dostałem nauczkę na przyszłość - mówi anonimowo rolnik z okolic Bydgoszczy.