https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dyakowski o muzykach

(no)
Najsłynniejszy bydgoski zespół big-beatowy „Nietoperze”, od lewej u góry: Andrzej Tarasek, Maciej Dyakowski (autor książki), Zbigniew Bardadyn,; na dole: Jędrzej Prusak i Krzysztof Drobniewski
Najsłynniejszy bydgoski zespół big-beatowy „Nietoperze”, od lewej u góry: Andrzej Tarasek, Maciej Dyakowski (autor książki), Zbigniew Bardadyn,; na dole: Jędrzej Prusak i Krzysztof Drobniewski
Maciej Dyakowski wydał wyjątkową książkę - własne wspomnienia o bydgoskich muzykach rozrywkowych z czasów PRL. W jego "Bydgoskiej muzyce rozrywkowej" roi się od dykteryjek i anegdot. Oto jedna z nich.

"Zespół Dyki założyłem w 1975 r. na wyjazd do cyrku Olimpia w Szwajcarii. Jednak w ostatniej chwili odszedł od nas Bogdan Marszałek. Jedyną szansą wyjścia z opresji było zaangażowanie Zygmunta Kuzioła, który miał ważny paszport w Pagarcie (państwowa agencja artystyczna - przyp. red.). Dzień przed wyjazdem do Warszawy poszedłem do Słowianki (restauracja, w której dziś jest kasyno - przyp. red.), gdzie tego dnia grał Zygmunt.
Jego żona była wtedy w ciąży, więc na wyjazd na pewno by się nie zgodziła. Poza tym był zaangażowany w Filharmonii Pomorskiej, a dyrektor Szwalbe też by się nie zgodził na wyjazd Kuzioły.
Była to więc klasyczna ucieczka. Udało się wyciagnąć paszport z Pagartu i złożyć do wizowania w ambasadzie Szwajcarii. Ponad tydzień czekaliśmy na załatwienie formalności w Warszawie, bo Zygmunt nie mógł pokazać się ani w domu, ani w filharmonii".
Takich historii w książce Macieja Dyakowskiego jest bez liku.
Maciej Dyakowski, "Bydgoska muzyka rozrywkowa", wyd. Forest, Bydgoszcz 2005

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska