Kilka minut po ósmej jako pierwsi dowiedzieliśmy się, że w Zespole Szkół w Osielsku na lekcji wf-u zasłabł chłopiec. Poinformował nas o tym Czytelnik, który w tym czasie odwoził córkę do szkoły.
Gdy zadzwoniliśmy do szkoły Dariusz Jachowski, dyrektor, był w sali gimnastycznej przy chorym uczniu. Po kilku minutach, mógł z nami rozmawiać: - Uczeń zasłabł. Zabrało go pogotowie. Najprawdopodobniej to zawał.
Skąd ta diagnoza? Z relacji świadków wynika, że Przemek upadł na twarz i zaczął się trząść. Gdy na chwilę odzyskał przytomność, zwymiotował i zaśmiał się.
Kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy z pracownikami kuratorium, nie wiedzieli nic o zdarzeniu. Po sprawdzeniu informacji, Tadeusz Dąbrowski, dyrektor wydziału pedagogicznego w kuratorium oświaty informował: - Uczeń zasłabł w trakcie rozgrzewki na lekcji wf-u, podczas truchtu po sali, o godz. 8.05. Natychmiast do akcji ratowniczej przystąpił nauczyciel wf-u. Drugi - zgodnie z zachowaniem wszelkich procedur - wyprowadził pozostałych uczniów z sali. Zachowali się wzorcowo.
I dodał: - Nauczyciele natychmiast wezwali pracowników pobliskiego ośrodka zdrowia i pogotowia. Lekarz z Osielska przybył półtorej minuty po zasłabnięciu chłopca. Krótko po tym przyjechało pogotowie.
Karetka "R" zabrała 15-latka do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego. - Ratownicy cały czas reanimowali go w karetce - relacjonował o godz. 10.30 Tadeusz Stępień, kierownik usług medycznych w bydgoskim pogotowiu.
Po tej rozmowie pojechaliśmy do szkoły.
W tym czasie od dyrekcji szpitala dowiedzieliśmy się, że chłopiec zmarł. - To ogromna tragedia - mówił Edward Grądziel, dyrektor szpitala. - Akcja reanimacyjna była nieskuteczna. Śmierć tego nastolatka wstrząsnęła nami.
Dlaczego uczeń zasłabł?
- Bez szczegółowych badań, żaden z lekarzy nie będzie gdybał - mówi Edward Grądziel.
Gdy dojechaliśmy do szkoły, dyrekcja czekała na ojca chłopca, pedagodzy od niego chcieli usłyszeć o stanie zdrowia. Niestety, to my poinformowaliśmy go o śmierci Przemka.
- Natychmiast po otrzymaniu tej tragicznej wiadomości, na miejsce wysłaliśmy naszego pracownika - opowiada Tadeusz Dąbrowski. - Gmina Osielsko zatrudnia specjalistę do spraw higieny pracy, który na miejscu sprawdził, czy wszystkie procedury w tej sytuacji zostały zachowane.
Nauczyciele nie mieli wcześniej sygnałów, które sugerowałyby, że może dojść do takiej tragedii.
- Do kuratorium nie wpłynęły żadne informacje o chorobie tego chłopca. Nie miał zwolnienia z wf-u - poinformował nas dyrektor wydziału pedagogicznego.
Około godz. 14 uczniowie jeszcze nie wiedzieli, co się stało.
- Nauczyciele wychodzili z klas płacząc. Nie mówili nam niczego - opowiada jedna z uczennic.
To dyrektor podejmuje decyzję o zawiadomieniu uczniów.
- Musi to zrobić umiejętnie - zaznacza Dąbrowski. - Gdy z nim rozmawiałem, był w szoku. Miał zmieniony głos. Sam zmagał się ze śmiercią swojego ucznia.
Wicedyrektorka szkoły informowała zapłakana: - Na miejscu jest czterech psychologów, którzy już rozmawiają z uczniami. Jutro (w piątek) planujemy uroczysty apel, wizytę księdza i dalszą pracę specjalistów. Proszę dać nam czas.