Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko zadławiło się kaszką. Dziewczynkę uratowały pracownice stacji benzynowej na gdańskim Chełmie

red.
Kadr z filmu pochodzącego z monitoringu stacji benzynowej LOTOS przy ul. Cienistej
Kadr z filmu pochodzącego z monitoringu stacji benzynowej LOTOS przy ul. Cienistej
- Dziecko było zupełnie sztywne, jak manekin. Domyśliłam się, że się zakrztusiło i musi być skierowane głową w dół - wspomina pracownica gdańskiej stacji benzynowej Lotos. Wraz z koleżanką z pracy uratowały życie dziewczynki, która zadławiła się kaszką. Wcześniej miały szkolenia z pierwszej pomocy, ale jak same mówią: zadziałały instynktownie.

Aktualizacja, 20 marca 2019

Z Grupy Lotos dostaliśmy list z podziękowaniami wobec pracownic stacji:

– Jestem dumna z moich koleżanek, że mimo stresu nie straciły głowy i zachowały się bardzo profesjonalnie. To wspaniale mieć takich pracowników – komentuje Agnieszka Maciaś, ajentka stacji LOTOS nr 333.

– Bardzo dziękuję pracownikom naszej stacji za wzorową postawę w sytuacji, gdy zagrożone było życie dziecka. Taką postawę należy propagować i nagradzać – podkreśla Krzysztof Zwierzycki, dyrektor Biura Sieci Stacji CODO (stacje własne) w spółce LOTOS Paliwa.

Zarówno pani Ewa, jak i pani Iwona uczestniczyły wcześniej w szkoleniach z pierwszej pomocy, lecz, jak same mówią, działały intuicyjnie. Ale, gdy ogląda się monitoring, wydaje się, że dokładnie wiedzą, co robić.

Wcześniej pisaliśmy
Do tragedii omal nie doszło w sobotę, 23 lutego 2019 r. po godzinie 16 na gdańskim Chełmie.

Jak wspominają pracownice położonej przy ul. Cienistej stacji benzynowej Lotos, nie miały w tym czasie wielu klientów. Nagle do sklepu wbiegła kobieta krzycząc: „Pomóżcie, moje dziecko się dusi! Ratujcie!”.

Jak relacjonuje jedna z pracownic, pani Iwona, zobaczyła, że kobieta trzyma niemowlę ubrane w kombinezon, więc - mimo stresu - z trudem przypomniała sobie, że trzeba dzwonić pod 112.

– Podbiegłam do kobiety, która bez przerwy krzyczała – wspomina druga z pracownic stacji Orlenu, pani Ewa, która wówczas przejęła inicjatywę w obliczu bezradności matki dziewczynki. - Dziecko było zupełnie sztywne, jak manekin. Domyśliłam się, że się zakrztusiło i musi być skierowane głową w dół, ale matka w panice je podnosiła. Klepałyśmy je po plecach. Nie wiedziałam, czym się zakrztusiło, nie można było popełnić błędu – dodaje.

Dziecko było zupełnie sztywne, jak manekin. Domyśliłam się, że się zakrztusiło i musi być skierowane głową w dół, ale matka w panice je podnosiła. Klepałyśmy je po plecach. Nie wiedziałam, czym się zakrztusiło, nie można było popełnić błędu.

Pani Iwona, czekając na połączenie z numerem 112, obserwowała, co się dzieje i zadawała matce pytania. Teraz wspomina: - Gdy matka podniosła dziecko, widać było, że jest zupełnie sine. Ewa walczyła o życie dziecka, a ja z telefonem przy uchu próbowałam wydobyć z przerażonej kobiety, co się stało, czy właśnie karmiła dziecko. Akurat gdy krzyczałam „trzymajcie główkę w dół”, uzyskałam połączenie i zaczęłam relacjonować dyspozytorce, co się dzieje.

Ewa walczyła o życie dziecka, a ja z telefonem przy uchu próbowałam wydobyć z przerażonej kobiety, co się stało, czy właśnie karmiła dziecko. Akurat gdy krzyczałam „trzymajcie główkę w dół”, uzyskałam połączenie i zaczęłam relacjonować dyspozytorce, co się dzieje.

Na szczęście cała akcja zakończyła się sukcesem - dziecko zaczęło oddychać i wypluło kaszkę. Sztywność ustąpiła, a na twarz dziewczynki zaczęły wracać kolory. Dyspozytorka pogotowia słysząc płacz dziecka powiedziała: „Uratowałyście dziecku życie, karetka już jedzie”. Karetka po przyjeździe stała na stacji przez 20 minut, po czym odjechała z matką i dzieckiem do szpitala.

Czytaj również: 5-latek z Człuchowa przestał oddychać. Policjant uratował chłopcu życie przez telefon

Jak słyszymy, nie wiadomo, kim jest matka. Nie była stałą klientką stacji, tylko przejeżdżała obok i nie mogąc przywrócić dziecku oddechu, uznała, że na stacji LOTOSU znajdzie pomoc.

Zarówno pani Ewa, jak i pani Iwona uczestniczyły wcześniej w szkoleniach z pierwszej pomocy, lecz - jak same mówią - działały intuicyjnie. Jednak, gdy ogląda się monitoring, wydaje się, że dokładnie wiedzą, co robić.

– Jestem dumna z moich koleżanek, że mimo stresu nie straciły głowy i zachowały się bardzo profesjonalnie. To wspaniale mieć takich pracowników – komentuje Agnieszka Maciaś, ajentka stacji LOTOS nr 333.

– Bardzo dziękuję pracownikom naszej stacji za wzorową postawę w sytuacji, gdy zagrożone było życie dziecka. Taką postawę należy propagować i nagradzać – podkreśla z kolei Krzysztof Zwierzycki, dyrektor Biura Sieci Stacji CODO, czyli działających pod wspólnym szyldem paliwowego giganta w spółce LOTOS Paliwa.

POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dziecko zadławiło się kaszką. Dziewczynkę uratowały pracownice stacji benzynowej na gdańskim Chełmie - Dziennik Bałtycki

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska