Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eduard Engel -ten, który cofnął nasze zegary

Marcin Barnowski
sxc
Zapomniany Eduard Engel powinien być dumą Słupska jak Heinrich von Stephan, wynalazca kartki pocztowej. Engel zafundował nam czas letni i "peronówki".

Engela odkryłem w kartonie ze starymi książkami na makulaturę. Objawił mi się w dziele bez okładek, ale za to bardzo grubym, na solidnym papierze. Przejrzałem parę stron i autor od razu mnie zaciekawił. Żywy styl, relacje kogoś, kto dobrze znał Bismarcka, trzech niemieckich cesarzy, Karola Maya, Różę Luxemburg. Ponad 400 zachowanych stron umożliwiło identyfikację. To egzemplarz książki "Menschen und Dinge" ("Ludzie i sprawy"), wydanej w 1929 roku. Autor: Eduard Engel. Filolog i germanista.

Obliczył Bismarcka

Opisy postaci zawierają wiele anegdot: Bismarck podczas debaty w parlamencie 4 marca 1881 roku o mało nie dał w zęby lewicowemu posłowi. Na pogrzebie cesarza Wilhelma I w 1888 roku twardy, Żelazny Kanclerz, o mało nie rozpłakał się z żalu jak kilkuletnie dziecko. Engel podkreśla, że z trudem powściągana emocjonalność kanclerza odbijała się też w jego przemówieniach. Podniecał się, zwłaszcza wtedy, gdy mówił o oponentach z lewicy.

"W stanie silnego wzburzenia ten skądinąd powolny, a nawet dukający mówca, wypowiadał do 200 sylab na minutę, a w szczytowych momentach uniesienia co najmniej 450. To szybkość na granicy możliwości najlepszych stenografów, ale i ich uskrzydlały mowy Bismarcka" - pisał. A znał się na tym. Od 20. roku życia był stenografem w Reichstagu.

"Byłem świadkiem, jak po każdym przemówieniu Bismarcka 88-letni Moltke wspinał się na schody i dziękował mu, promieniując zadowoleniem" - wspominał.

Walczył o czystość mowy

Zanim jednak trafił do Reichstagu jako stenograf, pierwsze 20 lat życia spędził w Słupsku. Pochodził z żydowskiej rodziny. W połowie XIX wieku żydowska gmina w Słupsku liczyła co najmniej pięciu Engelów. Czterej byli kupcami, piąty - Lewin Engel, był pomocnikiem w jakiejś kancelarii.

Eduard ukończył w Słupsku szkołę średnią. Wspomina ją w rozdziale "Jak nauczyłem się niemieckiego". Wymienia nawet jednego ze swoich nauczycieli, Alberta Heintze. Ów pedagog do dziś cieszy się sławą germanisty wyspecjalizowanego w badaniu etymologii nazwisk niemieckich. Ciekawe spostrzeżenie Engela: uczniowie kończący szkołę średnią w Słupsku pod koniec lat 60. XIX wieku prawie nie znali i nie używali wyrazów obcego pochodzenia.
Niemiecki i filologia stały się zawodem i pasją Engela. Napisał m.in. historię literatury niemieckiej i francuskiej, wydawał czasopisma literackie, został profesorem. Ale sławę zawdzięczał przede wszystkim walce o oczyszczanie języka niemieckiego z wtrętów obcojęzycznych. M.in. sprzeciwiał się określaniu germanistów germanistami i postulował, by określać ich jako "niemcoznawców".

Był narodowcem

Chyba zawsze czuł się niemieckim patriotą i chciał przyczynić się do budowy potęgi Rzeszy. Pisał więc nie tylko o języku. W latach 80. XIX wieku wydał dzieło o reformowaniu kolei, w którym zaproponował m.in. wprowadzenie biletów peronowych; "Bilety wprowadzono, a mnie okrzyknięto wynalazcą peronówki" - pisał w "Menschen und Dingen".

1 maja 1916, w samym środku wojny, trafił na czołówki gazet jako wynalazca czasu letniego. Właśnie wtedy w Niemczech po raz pierwszy na świecie przesunięto wskazówki zegarów o godzinę do przodu, realizując postulat, który Engel sprecyzował w artykule "Po stronie Słońca" na łamach czasopisma "Woche" w 1912 roku.

W rzeczywistości pomysł, aby dla oszczędności w lecie przesuwać wskazówki do przodu, a zimą znowu cofać je o godzinę, pierwszy zgłosił amerykański wynalazca piorunochronu, Benjamin Franklin. Na przełomie XIX i XX wieku przewijał się on także w prasie angielskiej. Ale to jednak Niemcy, rządzone wówczas przez kanclerza Bethmanna, jako pierwszy kraj na świecie zdecydowały się na zmianę czasu. Głównie wskutek wcześniejszej publikacji słupszczanina Engela.

Eduard z żoną zaczął liczyć. Wyszło mu, że gdyby rząd zechciał ich wynagrodzić, płacąc choćby 1 promil sum zaoszczędzonych przez budżet Rzeszy dzięki wprowadzeniu czasu letniego, za rok otrzymałby 90 tys. marek. Robotnik budowlany w tym czasie zarabiał rocznie niespełna 1000 marek, a budowa szkoły, w której dziś mieści się ustecki ratusz, kosztowała około 120 tys. marek.

Wdzięczność Rzeszy

Engel nie dostał jednak żadnej nagrody. Do Słupska nie wrócił. Z pierwszą żoną, Hiszpanką, która była poliglotką "najbardziej kochającą język niemiecki" osiadł na wsi koło Poczdamu.

Żyłby tam pewnie jeszcze długo i szczęśliwie, gdyby nie rok 1933. Naziści, gdy tylko doszli do władzy, zabronili wydawania książek Engela, które dotychczas rozchodziły się jak świeże bułeczki. Obcięli mu także emeryturę. Ostatnie pięć lat życia żydowski bojownik o czystość niemieckiej mowy przeżył w nędzy. Za życia popadł też w zapomnienie. Nie wypadało go nawet cytować.

Rzecz znamienna: w 1943 roku, pięć lat po śmierci byłego słupszczanina, Niemiec Ludwig Reiners wydał książkę pt. "Sztuka stylu. Podręcznik prozy niemieckiej". W rzeczywistości był to plagiat dzieła Engela pt. "Gutes Deutsch". Fakt ten wyszedł w Niemczech na jaw dopiero kilka lat temu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska