Rząd zaproponował dwa rozwiązania mające ograniczyć zatrudnianie emerytów i rencistów - stałe i przejściowe. Pierwsze z nich zakłada całkowite zawieszenie świadczenia emerytalnego, w przypadku gdy pracownik w ciągu dwóch lat od przejścia na emeryturę ponownie podejmie pracę u tego samego pracodawcy. Pomysł ten nie dotyczy osób zatrudnionych w zakładach pracy chronionej. Rząd dopuszcza także możliwość wyłączenia z tego zakazu profesorów szkół wyższych.
Rozwiązanie przejściowe miałoby obowiązywać do końca 2004 roku,czyli na czas największych kłopotów związanych z wchodzeniem na rynek pracy absolwentów z rocznika wyżu demograficznego. W tym okresie pracodawcy zatrudniający osoby pobierające emeryturę lub rentę mieliby opłacać składki na Fundusz Pracy siedmiokrotnie wyższe od tych odprowadzanych za pozostałych pracowników.
Szef resortu pracy obliczył, że podwyższona składka będzie opłacana za około 200 tysięcy zatrudnionych emerytów lub rencistów. Zakłada, że przy przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniu tych osób wynoszącym 1130 złotych brutto dochody Funduszu Pracy zwiększą się o 32,6 miliona złotych miesięcznie.
Strach na...pracodawców
- Te propozycje są lepsze od całkowitego zakazu zatrudniania emerytów i rencistów - ocenia Kazimierz Kurkiewicz, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców. Ma jednak wątpliwości czy siedmiokrotnie wyższa stawka za emeryta lub rencistę odstraszy pracodawcę. - Jeżeli będzie on zatrudniał emerytowanego pracownika o wysokich kwalifikacjach, którego nie zastąpi nawet pięciu absolwentów po studiach to zdecyduje się zapłacić za niego więcej - twierdzi.
Pracodawcy uważają, że jeszcze za wcześniej na przesądzanie losów zatrudnianych przez nich emerytów. - Nie zastanawialiśmy się jeszcze nad tym - usłyszeliśmy w bydgoskim "Formecie". Z kolei**_Henryk Nierebiński, prezes zarządu bydgoskiego "Zachemu", mówi że nie ma się już nad czym zastanawiać. W ramach redukcji kosztów firma zmuszona była zwolnić wszystkie osoby w wieku emerytalnym.
- _Rząd pomyślał wyłącznie o osobach niepełnosprawnych pracujących w zakładach pracy chronionej - dowodzi właściciel firmy we Włocławku. - A co z resztą? Sam zatrudniam głównie rencistów. Teraz grozi mi katastrofa. Stracę pracowników, a ludzie którzy u mnie dorabiali pozostaną ze swoją głodową rentą.
Minister Hausner szacuje, że w ciągu sześciu do dwunastu miesięcy po wejściu w życie nowych przepisów można oczekiwać od 80.000 do 120.000 miejsc pracy dla bezrobotnych, w tym absolwentów.
Bez fajerwerków
Rządowe pomysły to na razie tylko projekty. Oprócz pracodawców muszą je jeszcze zaakceptować związkowcy. A ci też nie są nimi zachwyceni. - Działania rządu są niespójne - komentuje Grzegorz Musiał, rzecznik prasowy Rady Wojewódzkiej OPZZ. - Z jednej strony obiecuje się pracodawcom zmniejszenie kosztów zatrudnienia, z drugiej strony się je podwyższa. W ten sposób utrudnia się przedsiębiorcom podejmowanie racjonalnych decyzji co do zatrudniania fachowców.
Leszek Walczak, szef okręgu bydgoskiego NSZZ "Solidarność" rządowe propozycje określa jako brak pomysłu na skuteczną walkę z bezrobociem.
Zarówno pracodawcy jak i związkowcy zapowiadają gorącą dyskusję podczas posiedzenia Komisji Trójstronnej.
