Umowa między Zakładem Gospodarki Mieszkaniowej a spółką NRD wynajmującą lokal wygasa 4 maja. Do tego czasu klub musi wynieść się z kamienicy przy ul. Browarnej 6. Dlaczego? - Uwzględniając zapotrzebowanie miasto zadecydowało o zmianie funkcji tej nieruchomości i przeznaczenie jej na cele społeczne - mówi Agnieszka Pietrzak, rzecznik prezydenta. - Informację o rozwiązaniu umowy właściciele klubu otrzymali kilka miesięcy temu, a my zaproponowaliśmy im dwa inne lokale przy ul. Fałata.
Tomasz Cebo, szef eNeRDe nie chce komentować decyzji władz miasta, ale nie ukrywa, że nie zamierza się poddawać. Pierwszym krokiem będzie list otwarty, który na początku przyszłego tygodnia trafi na biurko prezydenta Torunia. - eNeRDe stanowi żywą, niezależną tkankę kulturalną Torunia - zaznacza Cebo. - Odnalazło tu swoje miejsce bardzo wielu młodych twórców, wiele środowisk, artystycznych. Nie chciałbym mówić o eNeRDe w kategorii klubu, bo od dawna jesteśmy czymś więcej. Staliśmy się mekką malarzy, muzyków, fotografików, performerów, ale także ludzi aktywnych społecznie, chociażby przedstawicieli organizacji pozarządowych. To ostatnia w Toruniu enklawa, w której młodzi artyści mogli stawiać swoje pierwsze kroki przed publicznością.
Na niebagatelną rolę, jaką klub przy ul. Browarnej 6 odgrywa w życiu kulturalnym miasta, uwagę zwracają także sami artyści. - eNeRDe stanowi doskonały przykład łączenia rozmaitych dziedzin kultury i realizowania alternatywnych działań skierowanych do twórczo myślących ludzi - mówi prof. Witold Chmielewski, plastyk, wykładowca UMK i animator kultury. - Uważam, że zamknięcie klubu będzie ogromną stratą. Toruń tego typu decyzjami pokazują swoją złą, prowincjonalną twarz, co może zdyskwalifikować nas w staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Wyrzucać kogoś za to, że robi rzeczy ciekawe, alternatywne - to oburzające!
Do sprawy wrócimy.