https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fala za falą

JANINA PARADOWSKA
Jest bez wątpienia coraz ciekawiej. Po fali lustracyjnej, która z dnia na dzień wzbiera, ruszyć może fala dekomunizacyjna.

     Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło właśnie, że po wyborach wniesie do Sejmu projekt stosownej ustawy. Szczegóły nie są znane, ale przewiduje się, że wysocy funkcjonariusze aparatu PRL, jak należy rozumieć państwowego, partyjnego i represji będą mieli zakaz zajmowania stanowisk w wielu dziedzinach życia państwowego, czyli pozbawieni zostaną części praw obywatelskich. Z projektem PiS natychmiast zgodziła się Platforma Obywatelska ustami Jana Rokity, czyli przedstawiciela ważnego i mającego głos ostateczny. samym powstała lustracyjno - dekomunizacyjna koalicja od LPR przez PiS do PO i być może będzie to nawet koalicja rządząca krajem.
     Fala lustracyjna zaczęła wzbierać powoli i jej nadejście było nieuchronne. więcej osób otrzymuje teczki z Instytutu Pamięci Narodowej, tym więcej nazwisk tajnych współpracowników przecieka do opinii publicznej. Tego należało się spodziewać i nie należy tej fali hamować. Trzeba tylko procedury tak cywilizować, by ci, którzy czują się skrzywdzeni, mogli się bronić. A że mogą być pokrzywdzeni, dowodzą dzieje tak zwanej listy Macierewicza. Spośród osób na niej zamieszczonych ponad 10 proc. zostało pomówionych. Najbardziej może wymowny jest przykład Grażyny Staniszewskiej, dziś eurodeputowanej Unii Wolności, która miała być agentką o kryptonimie Kowalska, choć nigdy nią nie była, co sąd lustracyjny orzekł bez żadnych zastrzeżeń. Dziwne, że ten przykład zupełnie pomijają historycy i publicyści z IPN i okolic, którzy jak niepodległości bronią każdego słowa zapisanego ongiś przez esbeków. Sławią oni dawną Służbę Bezpieczeństwa jako wzór porządku sprawności i w gruncie rzeczy prawości, bo czy ktoś, kto niczego nie fałszuje i nikogo nie oszukuje, nie jest wzorem prawości?
     Z lustracyjną falą będziemy się więc zmagać, ale dekomunizacja to już zupełnie coś innego. Jeżeli dziś, piętnaście lat po wielkim przełomie z 1989 r. ktoś szuka w dekomunizacji lekarstwa na polskie choroby, to zapewne podrzuca nam fałszywe recepty. Oczywiście obecna opozycja, jeżeli będzie miała większość, taką ustawę uchwali, ale jest coś istotnego w stwierdzeniu wicemarszałka Tomasza Nałęcza, który powiedział, że od tego ani jeden bochenek chleba nie przybędzie. I nie chodzi o to, by spóźnionym dekomunizatorom wyrzucać, że nie zajmują się gospodarką, bezrobociem, kwestiami socjalnymi (swoją drogą, tymi sprawami się nie zajmują) ale o to, by poprawy państwa, która w wielu dziedzinach jest konieczna, nie zastępować działaniami, które niczego nie zmienią.
     Otóż ośmielam się twierdzić, że jeżeli dla Oleksego z Millerem uchwali się zakaz zajmowania stanowisk, to nic się w państwie nie może zmienić. Rządzić i tak ma opozycja i ciekawi jesteśmy jak jest do tego przygotowana. Jeżeli Miller z Oleksym uzyskają mandaty w wyborach powszechnych, trudno będzie je im odebrać, w końcu decyzja ta będzie wynikiem glosowania obywateli. widać więc wielkiego problemu dekomunizacji, wyjąwszy sferę mentalną. óż skomunizowana mentalność pozostała i przejawia się w wielu sferach, na przykład w zaciekłej obronie każdego branżowego przywileju, w przyzwyczajeniu, że rząd ma rozwiązywać problemy za obywatela i wreszcie w takim sposobie myślenia, który prezentują projektodawcy dekomunizacji: chwalimy ustawę i od razu zaczniemy budować nową Polskę, tę IV Rzeczpospolitą, czym rozwiązujemy podstawowe polskie problemy. Otóż niczego nie rozwiązujemy. Na razie pokazujemy głównie słabość programowego myślenia w partiach politycznych, które potrafią wydawać wojny, ale nie dowiodły, by potrafiły coś porządnie zbudować.
     Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska