Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywe dźwięki poloneza

Jacek Deptuła [email protected]
Sto dni rządzenia to niewiele. Po stu dniach można co najwyżej wziąć rozbieg. I zasygnalizować, w jakim kierunku zmierza państwo.

A jest to kierunek dziwaczny. Czy można poważnie traktować przedstawicieli gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza, którzy już mówią, że są najlepszym rządem od 16 lat? Nie chodzi tu o żenujący brak skromności, ale bezkrytyczną propagandę osiągnięć, których nie ma. Bo być nie może w tak krótkim czasie.

Fajne dni?

Ale PiS idzie dalej - zapowiada kampanię w prasie, radiu i telewizji, która pokaże Polakom sukcesy pierwszych trzech miesięcy. Bydgoski poseł PiS Tomasz Markowski tłumaczył, że będzie to "coś fajnego, bo w końcu to było fajnych sto dni".
To zaledwie symptomy świadczące o tym, że trudno liczyć w najbliższym czasie na normalne państwo. Bo co tak naprawdę udało się gabinetowi Kazimierza Marcinkiewicza?
Po pierwsze - uzyskać poparcie większości sejmowej. To było być albo nie być tego parlamentu i rządu, pozwalające na w miarę normalne funkcjonowanie. Może nie jest to sukces Polski, ale Prawa i Sprawiedliwości - na pewno. Po drugie - w grudniu ub. roku premier na szczycie w Brukseli wynegocjował z unijnego budżetu prawie 60 mld euro na pomoc dla Polski w latach 2007-2013. To 13 mld euro więcej aniżeli UE proponowała przed szczytem. Dużo, tym bardziej, że premier zapowiada uproszczenie procedur uzyskiwania tych pieniędzy, więc wypada mieć nadzieję, że nie są to papierowe miliardy. Po trzecie - może nie sukcesem, lecz rozsądną kontynuacją polityki zagranicznej należy nazwać wzmocnienie militarnej i gospodarczej więzi euroatlantyckiej. Ale zaskakuje bardzo chłodne przyjęcie pani kanclerz Angeli Merkel i brak zapowiedzi rewizyty. Warszawa była, tuż po Londynie, Paryżu i Brukseli, trzecią stolicą, którą odwiedziła pani kanclerz. I to ona pomogła Marcinkiewiczowi podczas negocjacji w Brukseli. Szkoda więc, że Marcinkiewicz nie dał wyraźnego sygnału sąsiadom zza Odry.
Kolejne i, zdaje się ostatnie, osiągnięcie premiera to wstrzymanie podwyżki akcyzy na paliwa o 25 gr na litrze, którą we wrześniu ub. roku wprowadził poprzedni rząd.

Wyborcze gruszki

W przeciwieństwie do posła Tomasza Markowskiego nie sądzę, by były to "fajne dni". Najbardziej rzucał się w oczy postępujący chaos polityczny i skandaliczne wycofywanie się PiS z obietnic wyborczych. Modelowym przykładem mogą być zapowiedzi związane z budownictwem. Premier w expose obiecał gruszki na wierzbie, czyli trzy miliony (!) mieszkań w osiem lat. Siedemdziesiąt dni później trzy miliony sfilcowały się do 350 tysięcy w sześć lat. To jawne wyborcze oszustwo.
O rządzie premiera - a ściślej jego szefa Jarosława Kaczyńskiego - na pewno można powiedzieć, że to nowa jakość rządzenia. Nowa, co nie oznacza lepsza. Przeciwnie - PiS spowodował, że Polskę zaczyna ogarniać atmosfera podejrzeń, nieufności, nietolerancji, a nawet strachu. Do polityki i życia społecznego zaczyna sączyć się niechęć i nienawiść wobec myślących inaczej oraz świętoszkowata obłuda. To wynik oczywistego wpływu władcy dusz o. Tadeusza Rydzyka i jego "rządowych" mediów.
Na domiar złego zwycięskiej formacji brakuje nie tylko programów gospodarczych. Także kadr. Wydawałoby się, że po doświadczeniach Jerzego Buzka i Leszka Millera nie może być gorzej. Może - odszedł np. minister skarbu, kluczowego resortu, Andrzej Mikosz, z podejrzeniem o związki z brudnym biznesem. Zdymisjonowana została też minister finansów Teresa Lubińska, promotorka niedokończonego doktoratu Marcinkiewicza. Zastąpiła ją Zyta Gilowska, zwolenniczka liberalnego kursu gospodarczego, tak zwalczanego przez PiS w kampanii wyborczej. Nie ma programu oszczędnościowego, jest socjalny: dać, dać i dać... Tworzenie tańszego, odbiurokratyzowanego, mniej partyjnego państwa się nie udaje. Senat przyjąmuje poprawki do budżetu na 2006 r. i zwiększa wydatki Kancelarii Prezydenta o 10 mln zł, premiera - o 18 mln zł, Senatu - o 12 mln zł i o 5 mln zł dla Funduszu Kościelnego. Plus 20 mln zł na wilanowską świątynię. Szumnie zapowiadana likwidacja agencji rządowych utknęła. Wielką niewiadomą jest tempo i sposób prywatyzacji: jak, z kim i w ogóle czy prywatyzować? W tej materii wydaje się, że rząd zabrnął w ślepą uliczkę. Trzymilionowe bezrobocie to najboleśniejszy problem do rozwiązania dla tego gabinetu. Nie słyszałem nic konkretnego o tworzeniu nowych miejsc pracy. Za to wszystko o teczkach, moralności, gejach i rozliczeniach zbrodni PRL. Już po 100 dniach zaczynam się bać tego państwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska