Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film Smoleńsk [recenzja, gdzie obejrzeć?]

Karina Obara
Karina Obara
Moim zdaniem to bezsporne, zamach był. Ktoś musiał to zorganizować  - powiedział w kwietniu reżyser Antoni Krauze.
Moim zdaniem to bezsporne, zamach był. Ktoś musiał to zorganizować - powiedział w kwietniu reżyser Antoni Krauze. Czarek Sokołowski
Po premierze „Smoleńska” Jarosław Kaczyński był wyraźnie wzruszony. - To jest film, który po prostu mówi prawdę - stwierdził. - Mówi prawdę poprzez zręczną intrygę fabularną, ale przede wszystkim mówi prawdę o Smoleńsku. I to jest coś niesłychanie ważnego. Zapraszam każdego Polaka, który chce znać prawdę, aby ten film zobaczył.

Dziś po raz pierwszy wszyscy możemy zobaczyć w kinach „Smoleńsk”. Film, który powstawał w wielkim znoju i od początku budził kontrowersje. Zmieniały się wersje scenariusza, a wybitni aktorzy odmawiali zagrania w filmie, który w opinii recenzentów ma nawracać niedowiarków na wiarę w zamach smoleński. Odmówili Jerzy Stuhr i Marian Opania.

Smoleńsk - premiera filmu 9.09.2016 [GDZIE OBEJRZEĆ? GODZINY SEANSÓW]

- Moim zdaniem to bezsporne: zamach był. Ktoś musiał to zorganizować - powiedział w kwietniu reżyser Antoni Krauze w wywiadzie dla magazynu „Plus Minus”. W pierwotnej wersji scenariusza, do którego dotarła „Wyborcza”, film kończył się symboliczną sceną: w lesie katyńskim w 1940 r. spotykają się duchy pomordowanych oficerów Wojska Polskiego oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy smoleńskiej. Na koniec oficerowie salutują prezydentowi, a prezydent podaje im rękę.

"Smoleńsk" pobije rekordy oglądalności? Film Krauzego od piątku w kinach.
Agencja Informacyjna Polska Press

Na zamknięty pokaz premierowy kilka dni temu dziennikarzy nie wpuszczono. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że film „Smoleńsk” ma duże szanse na to, aby stać się najbardziej propagandowym filmem w historii postkomunistycznej Polski. Okazuje się więc, że słowa politologa, dr. Wojciecha Peszyńskiego z UMK, że bez mitu nie może istnieć polityka, nabierają podczas premiery „Smoleńska” szczególnego znaczenia.

W filmie grają głównie (choć nie tylko) aktorzy bardzo zasłużeni dla środowiska prawicy. Zobaczymy Ewę Dałkowską (w roli Marii Kaczyńskiej), Lecha Łotockiego (Lech Kaczyński), Jerzego Zelnika, Marię Gładkowską, Annę Samusionek, Marka Bukowskiego, Andrzeja Mastalerza (grał w „Pokłosiu”, który to film nie spodobał się prawej części sceny politycznej), Katarzynę Łaniewską (znaną m.in. z serialu „Plebania”, często występowała pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu; w „Smoleńsku gra Annę Walentynowicz). Portal Niezależna.pl określił aktorów grających w „Smoleńsku” jako tych, którzy podziwiani są od lat „za odwagę cywilną i publiczne wypowiedzi krytykujące rządową wersję wydarzeń z 10 kwietnia”.

Uznana, tym razem nie tylko w oczach „prawej strony”, jest ekipa twórców filmu. Za kamerą stanął Michał Pakulski, siostrzeniec Jana Jakuba Kolskiego. W filmie „Zabić bobra” był autorem zdjęć, za które dostał Złotą Żabę na festiwalu Camerimage w 2012 roku. Muzykę stworzył Michał Lorenc. Za to w roli „konsultanta ds. obyczajowych” pracował na planie Jan Maria Tomaszewski, kuzyn prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Premierę „Smoleńska” kilka razy już przesuwano. Za tydzień film zostanie wyświetlony na Festiwalu w Gdyni, w ramach specjalnego, pozakonkursowego pokazu. Ważniejszy od nagród jest w nim „przekaz”.

Scenariusz „Smoleńska” jest typowy dla filmu sensacyjnego. Jest spisek, akcja i rozwiązanie zagadki. Czy raczej wyjaśnienie „uwikłania”, w jakim znajduje się dziennikarka prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy 10 kwietnia 2010r, w której zginął prezydent i elita polskich polityków. Do tego dużo wątków patriotycznych (w odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczne - twierdzą twórcy filmu i politycy, którym spodobał się pokaz premierowy).

Oto mamy dziennikarkę Ninę, atrakcyjną brunetkę po czterdziestce, która pracuje w jednej z prywatnych telewizji. Nina prowadzi dziennikarskie śledztwo, które ma wyjaśnić, kto naciskał na pilotów, by mimo mgły wylądowali w Smoleńsku („bo ktoś ich do tego zmusił?”).

Na początku Nina myśli tak, jak szefowie - że do tragedii doprowadził błąd pilotów. Jednak (dlatego, że jest myśląca i słucha właściwych ludzi) przechodzi przemianę. Zbiera ziarnko do ziarnka i zaczyna wierzyć, że szefowie nią manipulują, a prawda jest zupełnie inna. Do tego stopnia, że złe uczynki szefów wychodzą na jaw. Pojawiają się informatorzy, jak np. były współpracownik Lecha Kaczyńskiego, który jest pewien, że już po wizycie prezydenta w Gruzji w 2008 r. było wiadomo, że „Ruscy” prezydentowi „tego” nie darują. Zamach więc był. Zdradzić możemy jedynie tyle, że w myśl scenariusza - prezydent (i samolot pełen kwiatu polskiej polityki, łącznie 95 osób) zginęli za karę.

W rolę Niny wcieliła się mało znana aktorka Beata Fido.

Jak pisze „Polityka” do niedawna zatrudniona w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej, w którym odpowiadała za kontakty z zagranicą. Lata 90. spędziła w USA, grając w tamtejszych teatrach. Po powrocie występowała m.in. w „Klanie”.

Publicysta Jan Hartman zniechęca do pójścia na „Smoleńsk”. Przede wszystkim dlatego, że film nie pozostawia żadnych wątpliwości: - Ruscy zabili prezydenta, a PO maczała w tym paluchy. Każdy, kto obejrzy, będzie wiedział - recenzuje ostro „Smoleńsk”.

Jeszcze filmu nie obejrzał, bo, jak wielu kolegów po piórze, nie dostał zaproszenia, ale wie z przecieków, czym pachnie seans.

- Wyznawcy „religii smoleńskiej” na zamkniętym pokazie, nie wiadomo czemu zwanym „premierą”, obejrzeli bezwstydny gniot pod tytułem „Smoleńsk”. Jako że wszyscy wiedzą, jakim obciachem i żenadą jest ten film, dziennikarzy i recenzentów na pokaz nie wpuszczono. O tym, co to za dzieło wspaniałe, dowiadujemy się więc z przecieków. Właśnie dlatego mamy pełne prawo pisać o „Smoleńsku”, którego nie widzieliśmy. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu.

Roman Pawłowski z „Gazety Wyborczej” uważa, że artysta ma prawo do własnej interpretacji, a nawet fantazji na temat wydarzeń historycznych. Kiedy jednak fantazje stają się narzędziem polityki, a zmyślenie podaje się jako niepodważalną prawdę, wtedy - uważa krytyk - kończy się sztuka, a zaczyna propaganda kłamstwa.

„Film Antoniego Krauzego nie będzie zaskoczeniem ani dla wyznawców teorii zamachu, ani dla tych, którzy uznają ustalenia rządowej komisji badającej okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem” - pisze. „Tych pierwszych utwierdzi w ich wierze, że prezydenta zabili Rosjanie, tych drugich do niej nie przekona. „Smoleńsk” zawiera pełen katalog teorii spiskowych składających się na tzw. religię smoleńską. Są tajemnicze nagrania radiowe rosyjskich pilotów meldujących zrzut ładunku nad lotniskiem w Smoleńsku (w domyśle - sztucznej mgły), rozbieżności w danych na temat wysokości, do której samolot miał się zniżyć, oraz błędy przy ustalaniu tożsamości ofiar”.

Katarzyna Janowska ma z filmem inny problem. W onet.pl pisze: „Ten film zawodzi pod względem artystycznym i to jest mój największy zarzut. Zabrakło w nim prawdziwego ładunku emocji i artystycznych przeżyć. Na sześć możliwych gwiazdek, nie dałabym żadnej. To nie będzie film, który będzie łączył w emocjach. Będzie odpychał wyraźnymi sugestiami”.

Jednak krytyk filmowy Łukasz Adamski, który przyznaje, że obawiał się, jaki film wyjdzie Antoniemu Krauzemu (ze względu m.in. na niewielki budżet), pisze tak „wPolityce.pl”: „ Antoni Krauze zrobił bardzo przejrzysty, klarowny film podsumowujący i uporządkowujący lata dziennikarskich śledztw w sprawie tragedii smoleńskiej. Nie uniknął kilku artystycznych potknięć, ale ostatecznie wyszedł obronną ręką nawet z bardzo kontrowersyjnego mistycznego finału”.

Publicysta „wPolityce” zauważa też, że ciekawie zarysowany jest konflikt między „dziennikarką-lemingiem” i jej „moherową matką”, które spotykają się co wieczór na Krakowskim Przedmieściu. „Ten wątek ma w sobie wielki ładunek dramaturgiczny i mógł być rozegrany w jeszcze bardziej symboliczny sposób” - uważa.

Minister edukacji również film widziała. Zapytana przez Polską Agencję Prasową o wrażenia stwierdziła, że uczniowie powinni obejrzeć obraz Krauzego. - Bo, choć to w końcu film fabularny, to może być traktowany również jako obraz „edukacyjny, biograficzny, dokumentalny” - powiedziała Anna Zalewska.

Wielu polityków PiS przyszło na premierę filmu razem z małżonkami. Prezydent Andrzej Duda był sam. Agata Duda w tym czasie poszła z córką Kingą obejrzeć „Śmietankę towarzyską” Woody’ego Allena.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska