To stwierdzenie wziął za motto do swojej komedii z 1998 roku "U Pana Boga za piecem" Jacek Bromski.
Film odniósł ogromny sukces, zdobył siedem nagród na XXIII Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, m.in. za scenariusz i reżyserię, a także nagrodę najważniejszą - Złotego Klakiera od publiczności.
W swoim pierwszym filmie o mieszkańcach Królowego Mostu reżyser naszkicował portret wsi na Kresach Wschodnich, gdzie tradycja i dawne wartości tworzą zabawny melanż z nowym stylem bycia. Przekonywał, że kresowa społeczność broni się przed zawirowaniami współczesności i chroni swoje prowincjonalizmy..
U nas - po staremu
Przez te lata w Królowym Moście niewiele się zmieniło. To wciąż to samo miasteczko z kościelną wieżą górującą nad okolicą i złotą kopułą cerkwi, z charyzmatycznym proboszczem i posłusznymi parafianami. To świat, w którym czas niemal się zatrzymał.
W filmie "U Pana Boga w ogródku" powracają ci sami bohaterowie - miejscowy komendant policji i ksiądz proboszcz, który ma niemal całkowitą władzę nad duszami parafian. Jest i organista Witek, dziś już stateczny mąż i ojciec czwórki dzieci.
A jednak świat tu dociera
Pojawiają się też nowe postaci. Do Królowego Mostu trafiają najgorszy absolwent szkoły policyjnej i świadek koronny, któremu trzeba zapewnić ochronę.
Aspirant Marian Cielęcki (Wojciech Solarz), najgorszy na roku absolwent szkoły policyjnej, dostaje przydział do Królowego Mostu. Miasteczko jest tak spokojne, że nawet on powinien sobie tam poradzić. Pełne zadupie, full prowincja, zero życia, nic - tylko lasy i pola…
Nowy przełożony Cielęckiego - dobrze znany z poprzedniego filmu komendant (Andrzej Beya - Zaborski) - nie ma jednak głowy do zajmowania się aspirantem. W Królowym Moście zjawiają się funkcjonariusze CBŚ i w wynajętej willi instalują Jerzego Bociana (Emilian Kamiński), prawdziwe nazwisko Józef Czapla pseudonim Żuraw. Bocian vel Czapla vel Żuraw jest świadkiem koronnym w procesie mafii z Milanówka i w ramach programu ochrony świadków zmieniono mu tożsamość i adres. Wkrótce podgolonego, rozbijającego się po pijaku terenówką Bociana odwiedzi ksiądz proboszcz (Krzysztof Dzierma). Będzie chciał poznać nowego parafianina…
Dzieje się jak cholera
Jakby tego było mało, komendanta zaprzątają jeszcze inne sprawy. A to biznesmen z Włoch chce stawiać w miasteczku supermarket, a to ojciec komendanta, stary ogniomistrz, co i rusz wspina się na wieżę i trzeba go stamtąd ściągać przy pomocy strażaków i biustu bufetowej Struzikowej. Problemów dostarcza mu też córka Luśka. Komendant szuka jej męża. A nie jest to łatwe, bo córka urodziwa, ale dziecko ma. Dlatego każdemu zatrzymanemu, nawet za najdrobniejsze przewinienie musi się uważnie przyjrzeć, bo może się na zięcia nada...
Wsi spokojna, wsi wesoła
- Poznałem Podlasie, bo moja żona pochodzi z Białegostoku - mówi reżyser Jacek Bromski. - Strasznie mi się spodobał tamten język, który jest niezwykle nośny emocjonalnie. Chciałem nakręcić tam film. Kiedy szef Studia Filmowego "OKO" Tadeusz Chmielewski zaproponował mi scenariusz dziejący się gdzieś w okolicach Przemyśla przy granicy ukraińskiej, skorzystałem z okazji, żeby przenieść historię właśnie na Podlasie, w okolice Sokółki.
Ludzie są tam przyzwoici z natury. Nic ich nie zepsuło, nie skorumpowało. Nawet nie są zbytnio podatni na to. Żyją bliżej praw naturalnych i przez to są jakoś lepsi.
Poza tym żyją w małej społeczności, w której wszyscy się znają i trudniej ukryć się z niegodziwością. Kultywują swoje wartości, przywiązanie do korzeni, do ziemi i czerpią z tego siłę, pewność siebie. A człowiek miasta jest niepewny, nie ma jakiejś szczególnej tożsamości "geograficznej", no chyba że się wychował i całe życie mieszka na Brzeskiej, ale to zupełnie inna sprawa.
Poza tym jest tam spokój, który wynika z natury, z pejzażu, z życia blisko ziemi - to może nie jest zauważalne na pierwszy rzut oka, ale w jakimś metafizycznym sensie jest widoczne.
Przyszli obejrzeć siebie
Blisko 80 proc. widowni kinowej "U Pana Boga za piecem" to byli mieszkańcy Podlasia. Film miał tam świetne przyjęcie. Kiedy marszałek województwa podlaskiego dowiedział się, że będzie kontynuacja, dołożył pół miliona do budżetu filmu wiedząc, że to niepowtarzalna promocja regionu.