https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gadanie do Unii

Tadeusz Jacewicz

     Wygląda na to, że żarty się skończyły. Za dwa lata, teoretycznie przynajmniej, Polska ma być w Unii Europejskiej. Premier Leszek Miller zapowiedział, że jeżeli w przyszłorocznym referendum społeczeństwo nie poprze idei przyłączenia się do Unii, jego rząd ustąpi.
     Po tamtej stronie reguły tej finalnej gry są precyzyjnie określone i dosyć sztywne, do czego bezpośrednio sami przyczyniliśmy się latami bezruchu wobec Brukseli. Z naszej strony głównie narzekamy, usiłujemy reguły gry zrozumieć i sprawić wrażenie, iż czynnie w niej uczestniczymy. Zaniedbane są natomiast dwa ważne obszary, bardziej decydujące od aktualnego nastawienia urzędników z Brukseli lub nastawienie to programujące. Jest to szeroka, przyjazna odbiorcy, wszechstronna informacja o Unii i do Unii.
     Kampania informacyjna o Unii, po zapowiedzi przez szefa dymisji w wyniku porażki w referendum, stała się dla rządu bez przesady sprawą politycznego życia lub śmierci. Drętwa, płaska, biurokratyczna informacja nie zainteresuje, nie mówiąc o przekonaniu, Polaków. Od tego jest krok do klęski. Jest to alarmująca, ale realna możliwość: Polacy odrzucą Unię dlatego, że jej nie zrozumieją i będą się jej lękać. Mechanizm psychologicznie zrozumiały, ale politycznie samobójczy. Nie wolno dopuścić do tego, żeby kiedykolwiek zadziałał.
     Nie znam jeszcze polskiego rządu, który opanowałby abecadło kontaktów ze społeczeństwem i umiejętnie z obywatelami rozmawiał. Z oficjalnych ust płynie mieszanina sloganów i gumowych opisów rzeczywistości. Z Unią jest tak samo, a może być jeszcze gorzej. Ten moloch produkuje tony biurokratycznej makulatury i jest równie trudny do medialnego sprzedania jak matematyczna teoria rachunku różniczkowego.
     Do operacji promowania Unii w Polsce potrzeba najlepszych fachowców, którzy znają świat i jednocześnie doskonale poruszają się w meandrach psychiki Polaków. Odsunąłbym od tych działań urzędników. Nic nie daje takiego powodzenia jak sukces. Na przedstawianiu sukcesów zwykłych ludzi z obszaru dzisiejszej "15", ludzi takich jak my, oparłbym naszą kampanię informowania i zachęcania.
     Nie powinna być to przy tym tylko propaganda sukcesu, bo takich już kilka mamy za sobą i chętnie o nich zapomnimy. Drobny biznesmen z Irlandii, rolnik z Hiszpanii i pracownik turystyki z Grecji też mieli swoje wątpliwości i obawy. Teraz uważają się za ludzi, którzy dobrze wybrali. Dlaczego? Jak pokonali lęki i dzięki czemu skorzystali z szansy? Co mogliby podpowiedzieć nam, nowym kandydatom, którzy niewiele wiedzą, ale mają sporo obaw?
     Utrzymanie informacji o Unii "on the human level" (na poziomie człowieka) jest warunkiem i powodzenia tej kampanii, i przestawienia naszego myślenia na tory, które szybko doprowadzą do unijnej kasy. Nacisk na możliwości, z których każdy Polak powinien skorzystać bez czekania na to, że gotowe owoce zostaną położone mu na talerzu, powinien być linią przewodnią argumentacji.
     Bardzo ważne dla nastrojów i postawy wobec Unii będzie budowanie naszego obrazu w krajach, które w Brukseli mają najwięcej do powiedzenia: w RFN, Francji, W. Brytanii, Hiszpanii. Musimy szybko powalczyć z rozpowszechnionym wizerunkiem Polaczka, brudnawego, niezorganizowanego pijaczka, który jak może zarobić lub ukraść, to ukradnie.
     To nie wymaga ani wielkich pieniędzy, ani wielkich wysiłków. Wystarczy trochę wiedzy i przebiegłości. Są to w naszym życiu publicznym towary deficytowe, to prawda. Sytuacja jest jednak nadzwyczajna, trzeba więc sięgnąć po rezerwy. A przede wszystkim po ludzi, którzy sporo wiedzą o świecie. Teraz musimy ogłosić narodową mobilizację i wezwać na pokład wszystkich, którzy potrafią wiosłować i sterować.
     Wiem, że to trudne. Nie mamy jednak czasu na eksperymenty, i nie mamy innej drogi. Wierzę, że wybierzemy tę właściwą zdecydowanie. Ze strachu lub rozsądku - wszystko jedno. Byle szybko, bo wkrótce będzie za późno.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska