...gdyby nasi pływacy wyłowili z basenu choćby jeden krążek; gdyby Marcin Dołęga wyrwał jak piórko (tak jak robił to na setkach treningów) sztangę ważącą 190 kg; gdyby Piotr Małachowski machnął dyskiem nieco ponad 69 metrów; gdyby, choć jeden z naszych 800-metrowców wszedł do finału; gdyby zwycięzcy Ligi Światowej nie ulegli reprezentacji kraju kangurów a potem siatkarzom dawnego Kraju Rad; gdyby nasz kajakarz - sprinter Piotr Siemionowski wpłynął - jak zapowiadał - na podium, a nie chciał - po kompromitacji na torze - wskoczyć ze wstydu do Tamizy; gdyby komentatorzy telewizji publicznej nie dorównali poziomowi większości naszych olimpijczyków, to byłyby to udane igrzyska.
Niestety, nie były.
Mimo że z Londynu przywozimy tyle samo medali co z Pekinu i Aten.
Czytaj e-wydanie »