Mamy tu pręty zbrojeniowe, beton, trujący bluszcz - tłumaczy. By dewastacji sprzętu i drenażowi miejskiej kasy położyć ostateczny kres, burmistrz wypożyczył od zaprzyjaźnionego policjanta dwa... osły. Zwierzęta nic sobie nie robią z niedoskonałości podłoża i z lubością wyjadają trawę z najtrudniej dostępnych miejsc. Miasto może zaś dzięki nim nawet trzy tysiące dolarów rocznie.
Czytaj e-wydanie »Gdzie kosiarka nie może... tam osła pośle [wideo]
CNN Newsource/x-news

Gdzie kosiarka nie może... tam osła pośle
Burmistrz miasteczka Lavon w Teksasie Chuck Teske przyznaje, że utrzymanie porządku na kilku hektarach miejskich nieużytków kosztuje krocie. - Koszenie nie ma sensu. Spalamy mnóstwo paliwa i niszczymy sprzęt.