Czy kilkanaście lat temu wszyscy wierzyli, że Świekatowo stanie się gminą?
No i jest. A ilu wierzy w uruchomienie Turystycznej Kolei Drezynowej?
Raz w roku w gminie Świekatowo odżywa opuszczony peron i część nieczynnej linii kolejowej. To mieszkańcy bawią się na festynie kolejarskim na byłej stacji Świekatowo Wschód. Po oczyszczonym odcinku torowiska mkną drezyny, a w pustej wieży ciśnień, za sprawą kolejarskich rekwizytów, odżywają sentymentalne wspomnienia.
- Na tej trasie znam chyba każdy podkład, bo pociągiem dojeżdżałem do szkoły - uśmiecha się Marek Topoliński, wójt gminy Świekatowo.
Po prostu pięknie
Trasa, to cześć ponadstuletniej linii kolejowej ze Świecia nad Wisłą przez Poledno - Bukowiec - Świekatowo Wschód - Pruszcz Bagienicę aż do Więcborka i Złotowa. W 1994 roku zawieszono na niej ruch pasażerski, dwa lata później także towarowy. Odjazd ostatniego pociągu pasażerskiego uwiecznił Jakub Gackowski, dziś prezes Towarzystwa Rozwoju Gminy Świekatowo. Swoje pierwsze zdjęcia robił już w szkole podstawowej, dziś jest członkiem Związku Polskich Fotografików Przyrody.
- Wokół Świekatowa są lasy i jeziora - opowiada Jakub Gackowski - Przemysłu tu nie ma i raczej nie będzie, nasz rozwój powinniśmy opierać na turystyce. Choć nie mamy wielu zabytków, to u nas po prostu jest pięknie. Ryby, grzyby - wypoczynek!
Marian Schroeder do niedawna był jeszcze sekretarzem gminy Świekatowo, a raczej nieformalnym zastępcą wójta. - W tę kolej wciągnął mnie Jakub Gackowski - wspomina były sekretarz. - Kiedy skończył się na niej ruch, kolej zapytała czy gminy mają pomysł na wykorzystanie niepotrzebnych torowisk. Odpisałem, że możliwości są dwie: ruch turystyczny lub ścieżka rowerowa. A później pojawił się pomysł kolei drezynowej.
- Zaczęliśmy rozmawiać z Lubiewem i Gostycynem nad wspólnym projektem i tak powstał "Zapomniany szlak" - projekt ożywienia i wykorzystania rdzewiejącego i zarastającego torowiska - przypomina Jakub Gackowski. - Pierwsze festyny kolejarskie odbyły się w Pruszczu-Bagienicy. Urządzili m.in. wyścig drezyn i przejażdżki turystyczne, to pomyśleliśmy, a dlaczego nie zrobić czegoś podobnego i u nas? A może w przyszłości zorganizujemy dwa równoległe festyny w Świekatowie i Pruszczu-Bagienicy, na które będzie można dojeżdżać drezynami? - zapala się do pomysłu.
Pasjonaci "pozytywnie zakręceni"
Na razie z przyjaciółmi oczyszczał fragmenty torowiska, by drezyny mogły wyjechać poza teren byłego dworca Świekatowo Wschód. A przecież cała trasa ma około dwudziestu kilometrów i prowadzi przez urokliwe miejsca, jak np. stary wiadukt pod Koronowem. Na stacji Świekatowo Wschód stoi wieża ciśnień, w której mogliby zorganizować noclegi dla turystów. Może niewielką kawiarenkę lub u góry małe obserwatorium astronomiczne dla uczniów? Pomysłów jest masa.
- Najpierw należałoby oczyścić cały szlak, bo na torowisku rosną dziś już całkiem spore drzewa - mówi Jakub Gackowski. - Na trasie brakuje części śrub mocujących tory do podkładów, ale najważniejsze jest to, że lekka kolej drezynowa nie wymaga tylu zezwoleń, co uruchomienie przejazdów spalinowych.
Członkowie towarzystwa opowiadają, że przy okazji pracy nad koleją drezynową poznali wielu pasjonatów kolei. Spod Gdańska przyjeżdżają do nich zapaleńcy z własnymi drezynami, Bydgoskie Towarzystwo Przyjaciół Kolei dostarcza eksponaty na wystawy organizowane w wieży ciśnień. Pamiętają też o nich drezyniarze z Mogilna, którzy mają "malucha" przystosowanego do jazdy po torach. Zgłosił się też właściciel dużego fiata, który swoje stare auto chętnie przerobiłby w ten sam sposób. Mnóstwo osób "pozytywnie zakręconych".
- Kiedyś otrzymaliśmy pocztą opracowanie naszego nieczynnego odcinka kolei - dodaje Marian Schroeder. - Później spotkaliśmy człowieka na naszym festynie, gdy występował z młodzieżowym zespołem gitarowym.
Jednak te wszystkie plany mogą przepaść, gdyż jest wielka góra prawnych problemów związanych z możliwością przekazania gminie zbędnej kolei infrastruktury. Im więcej mówią o tych problemach, tym mniejsze szanse na uruchomienie Turystycznej Kolei Drezynowej na "Zapomnianym szlaku".
Ostatnio Polska Organizacja Turystyczna poinformowała gminy, że ich projekt "nie znalazł się na liście przedsięwzięć rekomendowanych do dofinansowania".
- Bez unijnych pieniędzy nie damy rady - rozkłada ręce wójt Marek Topoliński. - Może do "Zapomnianego szlaku" przekonamy marszałka naszego województwa?
- W gminie zawsze przed koleją będą inne wydatki - dodaje były sekretarz. - Rolnik najpierw stawia oborę, później stodołę, a na końcu dom. W gminie zaczyna się od wody, telefonów, dróg, kanalizacji, bo tego ludzie potrzebują. Na koniec wójt pokazuje folder 17-kilometrowego odcinka kolei drezynowej pod Hamburgiem. Działa znakomicie, a zatrudnienie znalazło przy niej sto osób.