- Wiatr wieje za darmo i nie rozumiem dlaczego nie mamy na nim wszyscy zarabiać skoro jest taka okazja - mówi Grzegorz Paszko, rolnik z Orzechowa. Jest jednym z gospodarzy, którzy chcą, aby na ich polach stanęły wiatraki produkujące prąd.
Podobnego zdania jest też jego sąsiad z Orzechowa Wiesław Langowski. On również liczy, że na jego polu stanie elektrownia wiatrowa.
Dwanaście takich elektrowni w rejonie Orzechowa, Orzechówka i Węgorzyna postawić chce firma "Nowa Energia", a dokładniej jej spółka-córka - "Kowalewo Wind". Chce, ale nie wiadomo czy postawi.
Na czym polega zagrożenie?
Trwają właśnie zlecone przez samorząd prace nad przygotowaniem Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy. W projekcie tego dokumentu znalazł się m.in. zapis, który pozwala na budowę elektrowni wiatrowych o dużej mocy (takie właśnie chce stawiać "Nowa Energia") w odległości co najmniej 1200 metrów od zabudowań.
To aż o 700 metrów więcej niż odległość w jakich wiatraki chciała budować spółka.
Wójt obiecał...
W planach "Nowej Energii" jest stawianie wiatraków nie bliżej niż 500 m od budynków. Dlaczego? Bo o wpisanie takiej właśnie odległości spółka wnioskowała do wójta gminy już w 2007 roku. Wtedy w odpowiedzi otrzymała podpisane przez Władysława Łukasika pismo, w którym czytamy m.in.: "Uprzejmie informuję, że państwa sugestie (...) zostaną w przygotowywanym opracowaniu uwzględnione i w studium znajdzie się zapis umożliwiający lokalizację tego rodzaju inwestycji na terenie gminy Wąbrzeźno".
To pismo spółka odczytała jako "zielone światło" dla swoich działań. I na dobre rozpoczęła przygotowywanie inwestycji. "Wolną drogę" dla wiatraków potwierdziła także wydana przez Urząd Gminy pod koniec 2010 roku tzw. "decyzja środowiskowa".
Inwestor załatwił m.in. zgodę na przyłączenie podwąbrzeskich elektrowni wiatrowych do sieci spółki "Energa", zlecił przeprowadzenie oceny oddziaływania "parku wiatrowego" na środowisko. Zbadano m.in. czy wiatraki nie będą stały na trasie przelotów ptaków, a nawet nietoperzy. Najważniejsze jednak, że firma podpisała umowy z gospodarzami na dzierżawę fragmentów pól, na których stanąć mają wiatraki.
Każdy gospodarz, który zgodził się na wybudowanie jednej elektrowni wiatrowej na swoim gruncie otrzymywać ma rocznie około 25 tys. zł brutto czynszu. Dla każdego rolnika byłby to spory zastrzyk pieniędzy.
Zarobiłaby także gmina. Z tytułu podatków za wiatraki - szacują przedstawiciele spółki "Nowa Energia" - do kasy gminy wpłynęłoby rocznie około 2 milionów zł. Przez 20-30 lat.
- Problem w tym, że zwiększenie z 500 do 1200 metrów wymaganej odległości od zabudowań spowoduje, że na terenie całej gminy Wąbrzeźno nie będzie można postawić ani jednego wiatraka, bo nigdzie się nie zmieszczą! - mówi Andrzej Suchomski, kierownik projektu z firmy "Nowa Energia".
Nadeszły czarne chmury
Widząc co się szykuje, spółka zorganizowała w Orzechówku spotkanie mieszkańców zainteresowanych budową wiatraków. Zebrała też oświadczenia ponad tysiąca osób, które popierają inwestycję. I lobuje za przywróceniem zapisu o 500-metrowej odległości między budynkami a budowanymi wiatrakami, co pozwoli jej zrealizować inwestycję, która - według zapewnień firmy - warta jest łącznie ponad 250 milionów złotych.
- Na dotychczasowe przygotowania, przez ostatnie dwa lata wydaliśmy już 13 milionów złotych - wylicza kierownik Suchomski.
Samorząd nie chce zarabiać na inwestycji?
- Chcielibyśmy, ale dla dochodów gminy, czy też niektórych gospodarzy nie poświęcimy zdrowia innych mieszkańców - mówi Władysław Łukasik, wójt gminy Wąbrzeźno. I przekonuje, że wiele osób w gminie wiatraków nie chce. Z obawy o to jaki wpływ mogą one mieć na zdrowie.
- Urząd Marszałkowski wydał zalecenia dotyczące budowy elektrowni wiatrowych. Jest w nich zapis, który mówi, że duże wiatraki nie powinny powstawać bliżej zabudowań niż 1000 metrów. My tylko stosujemy się do tych zaleceń - mówi wójt i dodaje: - Jednak w tej sprawie nic nie jest jeszcze przesądzone. Nawet jeśli przyjmiemy Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy, to później będzie można je jeszcze zmienić.
Dlaczego nie wprowadzić poprawek od razu? Bo gminie spieszy się z uchwaleniem tego dokumentu. Jest on niezbędny, aby starać się o utworzenie specjalnej strefy ekonomicznej. A to priorytet władz.
Wytyczne Urzędu Marszałkowskiego dotyczące odległości między wiatrakami, a budynkami nie są jednak prawem, które zobowiązuje gminy, a raczej sugestiami, z których samorządy mogą skorzystać, albo nie. I wiele samorządów zezwala na budowę elektrowni wiatrowych bliżej domów.