Przychody miasta zmniejszyły się w porównaniu z ubiegłym rokiem - maleją zyski ze sprzedaży działek i nieruchomości. Działki w Golubiu-Dobrzyniu są atrakcyjne dla inwestorów, więc miasto na razie nie zamierza obniżać ich cen.
Jednak kryzys dotyka potencjalnych kupców - i sprzedaż spada. W maju ub.r. zyski z niej wynosiły ponad 666 tys. zł - czyli ok. 39 proc. całej planowanej kwoty. W tym roku to zaledwie 12 proc. - czyli ok. 173 tys zł.
W związku z tym zmniejszyły się też wydatki. Wiadomo już, że w tym roku nie powstanie przed Urzędem Miasta planowany plac parkingowy, a w Dobrzyniu nie stanie toaleta publiczna. Miasto zatrudni mniej osób do prac brukarskich.
Chociaż planowany deficyt nie wzrośnie, magistrat stara się załatać dziurę w budżecie - a wynosi ona ponad 5,54 mln zł. Ponad jedną piątą tej sumy pokryją wolne środki z ubiegłego roku. Co z resztą?
Pomysły są dwa. Jeden z nich to długo przygotowywana prywatyzacja PEC-u. Ale z nią miasto nie będzie się spieszyć. - Jeśli spłyną do nas mało satysfakcjonujące oferty, prywatyzację przesuniemy na później - mówi Roman Tasarz, burmistrz miasta. - Nie chcemy sprzedawać PEC-u w pośpiechu, bo nie jesteśmy jeszcze pod presją. To część długofalowej inwestycji.
Ta inwestycja to przede wszystkim uporządkowanie gospodarki wodno-ściekowej w Golubiu-Dobrzyniu, które pochłonie ponad 41 mln zł. Miasto wyłoży tylko część tych pieniędzy. Ale jeśli za dwa - trzy lata zabraknie funduszy - unijne dotacje przepadną.
Golub-Dobrzyń wciąż ma jednak wysoką zdolność kredytową. I to jest drugi z pomysłów na pokrycie deficytu. - W tej chwili całkowicie bezpieczna kwota kredytu to ok. 30 proc. budżetu - mówi Elżbieta Rybacka. - Czyli jakieś 9 mln zł. Za te pieniądze spokojnie poradzimy sobie przez najbliższe dwa lata. Pytanie - co później? Dlatego na Radzie Miasta trzeba było przypomnieć radnym, że powinniśmy myśleć o też przychodach. Stąd wołanie o oszczędności.
W jaki sposób miasto będzie szukać oszczędności? Na pewno ograniczone zostaną mniej ważne inwestycje, być może zatrudnionych zostanie mniej pracowników interwencyjnych.
- My oszczędzamy cały czas - mówi Tasarz. - Właśnie przeglądamy własne wydatki na ten rok i rozważamy reżim oszczędnościowy. Do końca wakacji spróbujemy go wdrożyć. Można np. ograniczyć remonty tylko do tych niezbędnych, można zaoszczędzić na papierze. To nie będą wielkie pieniądze, ale chodzi o zasadę. Wszyscy zaciskają pasa - więc my też.
Jednak niezależnie od tego, czy PEC zostanie w tym roku sprywatyzowany, czy też nie - miasto i tak skorzysta z kredytu na pokrycie bieżących wydatków. Jak dużego - na razie nie wiadomo.
