Grad wielkości piłeczek do ping-ponga zniszczył uprawy w gminie Chodecz

Czwartkowa burza zakończyła się potężnym gradobiciem. Lodowe kulki średnicy kilku centymetrów leciały z nieba przez kilkanaście minut. Grad padał głównie w Chodczu i najbliższych okolicach miasteczka. I tam właśnie niszczył rzepaki, zboża, buraki, pomidory i owoce. Rolnicy szacują straty, ale choć o tym, jaki jest dokładny rozmiar szkód, przekonają się dopiero, gdy zboża się podniosą i wyschną, już teraz mówią o klęsce. - Grad zniszczył mi rzepak, już zgłosiłem to ubezpieczalni- mówi pan Ryszard.

Zniszczone kłosy pszenicy i strąki rzepaku mogą stanowić nawet trzydzieści procent upraw. Grzegorz Kierzkowski, rolnik i członek miejsko-gminnej komisji rolnej przyznaje, że jeszcze większe straty są na polach warzyw i w sadach. Jego zdaniem grad mógł zniszczyć ponad połowę sadzonek, kwiatów i owoców. Sekretarz gminy Chodecz Benedykt Nowakowski przyznał, że oglądał zniszczone pola .

- Uprawy w północnej i południowej części gminy ucierpiały najmniej - mówi. W piątek do Urzędu Miasta i Gminy nie zgłaszali się jeszcze rolnicy, ale jak twierdzi Grażyna Angulska, zajmująca się w UMiG sprawami rolnictwa, straty będą lepiej widoczne za kilka dni. Wówczas na pewno gospodarze poproszą o pomoc. - Jeśli zgłoszeń będzie bardzo dużo, wystąpimy do wojewody o powołanie komisji, która oszacuje straty- wyjaśnia G. Angulska. Gdyby uznano, że gminę dotknęła klęska żywiołowa, rolnicy mogliby liczyć na preferencyjne kredyty. Stratni gospodarze mogą również występować o umorzenie części podatku. Takie prośby są indywidualnie rozpatrywane przez władze gminy.