MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grudziądz - osiedle Lotnisko

Redakcja
Jak się żyje na osiedlu Lotnisko w Grudziądzu? Co podoba się jego mieszkańcom, a co chcieliby zmienić?

EWA KACZMAREK

Odpowiedzi na te pytania szukali: Joanna Grzegorzewska i Łukasz Ernestowicz

babcia trzyletniej Rózi, emerytka, na osiedlu mieszka już 21 lat

- Zaniedbane to nasze osiedle, takie smutne. Bloki szare, nie ma kwiatów. Ale jest
za to las, do którego często chodzę z wnuczką na przechadzki, i to jest niewątpliwie wielki plus Lotniska, podobnie jak panujący tu spokój (nie bez powodu córka przywozi mi tu wnuczkę z centrum miasta). Zdarza się oczywiście, że młodzież wieczorem trochę rozrabia, że rozbija się, stoi pod oknami i hałasuje, a straży miejskiej jak na lekarstwo, ale z drugiej strony... To jakie ta młodzież ma możliwości na tym osiedlu? Nie mają co robić, więc wymyślają bzdury, smarują po ścianach, hałasują, gromadzą się przed klatkami. Ich jedyną rozrywką jest bar z piwem. I, niestety, młodzież z tej rozrywki korzysta i później rozrabia na osiedlu. Czy wzywaliśmy policję? Nie, bo po co później mieć nieprzyjemności? A... I gdybym miała coś jeszcze zmieniać na naszym osiedlu, to wymieniłabym wszystkie wiaty, bo są zniszczone, mają powybijane szyby, pozdzieraną farbę. I jeszcze pomyślałabym o dodatkowym przedszkolu na Lotnisku, bo w tych, które są, jest zbyt ciasno.

GRZEGORZ RYBARCZYK

porusza się o kulach - niesprawne nogi są "pamiątką" po wypadku samochodowym, który wydarzył się jedenaście lat temu, pan Grzegorz mieszka od 22 lat na czwartym piętrze w bloku bez windy, ale - co z dumą podkreśla - ma swoje własne miejsce parkingowe

- Plusy tego osiedla, to względny spokój i cisza. Minusy to: blokersi wystający przed pobliskim sklepem monopolowym, który jest czynny do pierwszej w nocy (najgorzej jest w weekendy) i grafficiarze, którzy już tak oszpecili nasze osiedle, że gorzej być nie może. A przecież problem można w bardzo prosty sposób rozwiązać. Wystarczy pomalować blok do pewnej wysokości zmywalną i bezbarwną farbą. I wtedy, gdy tylko na ścianie pojawia się bohomaz, wystarczy go przetrzeć szmatą, żeby mieć czystą ścianę. I mógłby to robić konserwator ze spółdzielni, bo o wyłapaniu wandali czy o wyplenieniu z nich złych zachowań nie ma co marzyć. Tacy jesteśmy, takie jest nasze społeczeństwo. Kiedyś, gdy byłem w Szwecji, przez trzy tygodnie obserwowałem ogromny klomb z tulipanami w jednym z miast. I co? I przez te trzy tygodnie nikt nie urwał z tego klombu ani jednego kwiatka! A u nas, na Lotnisku? U nas wszystkie by zniknęły pewnie po paru dniach albo nawet po jednej nocy! Dlatego, w sumie, nie dziwię się, że nie ma tu u nas żadnych rabatek, choć pewnie dodałyby osiedlu uroku.

HANNA ŚNIEDŹ

pani Hanna nie mieszka na Lotnisku, ale tu pracuje - jest właścicielką sklepiku spożywczo-warzywnego na tutejszym targowisku, na którym rozlokowała się miesiąc temu; swojego domu na przedmieściach Grudziądza za żadne skarby nie zamieniłaby na mieszkanie na osiedlu

- Po pierwsze zadziwia mnie nieład panujący na tym osiedlu. Weźmy chociaż nasze targowisko: kurz, czarny pył, brud, bo to co jest pod naszymi nogami to zwykłe klepisko! Nie można tego placyku utwardzić? Nie można położyć jakiś płyt, chodnika? Wystarczy, że zawieje mały wietrzyk, a brudni są nie tylko sprzedawcy, ale i kupujący i wystawione owoce i warzywa. Po drugie, zawsze po weekendzie, mamy tu pełno porozrzucanych butelek i śmieci. Dlaczego? Bo mamy w sąsiedztwie bar z piwem i przychodzącą co piątek i sobotę niezbyt kulturalną młodzież! A wystarczyłoby, żeby właściciel baru trochę posprzątał po swoich gościach albo żeby wieczorami zaglądała tu częściej straż miejska.

HANNA BOROWSKA

niepracująca właścicielka jamniczki Zuzi; mieszkanka osiedla od dziewiętnastu lat

- Rewelacyjne na tym osiedlu jest to, że mamy tu czyste powietrze i że jest gdzie pójść na spacer z psem czy z dzieckiem (z dzieckiem teoretycznie, bo wnuków się jeszcze nie doczekałam). Brakuje mi jednak zaplecza handlowego, sklepów z chemią, z ciuchami i tak dalej. Jest tu co prawda jeden market, kilka sklepików, solarium, można pójść do fryzjera, ale to zdecydowanie za mało. Po duże zakupy trzeba jechać do miasta. Niestety, Lotnisko to jedna, wielka sypialnia. Wstajesz rano, jedziesz do pracy, wracasz wieczorem i idziesz spać. Choć i tak nie jest tak makabrycznie jak było kiedyś. I jeszcze jedno. Mamy niezbyt dobre połączenie z miastem, szczególnie w weekendy. Na przykład "15" i B1 jeździ w niedzielę tylko do godziny czternastej.

ROMAN SIPAK

rencista i lokalny aktywista, któremu los i wygląd osiedla leży wyjątkowo na sercu

- Powiem tak... Jeśli ktoś stwierdzi: "tam trawnik dorasta do 30 centymetrów nad ziemią i wyłazi na chodnik", to nawet ludzie z drugiego końca Polski będą wiedzieli, że chodzi o Grudziądz! Wystarczy popatrzeć na trawniki na naszym osiedlu! Zaniedbane, jakby dzikie; kosiarki to ta trawa nie widziała chyba od ubiegłego roku! Zresztą, całe nasze osiedle jest pełne absurdów. Weźmy na przykład ulicę Parkową. Na odcinku od Wojskowych Zakładów Uzbrojenia po ulicę Nauczycielską Parkowej nie obsługuje żadna śmieciarka! Ten sam odcinek nie został też wyremontowany! Czy to nie absurd? Kolejny problem to brak oświetlenia na ulicy Nauczycielskiej. Lampy są, ale od miesiąca brakuje chyba żarówek, bo lampy nie działają. Mamy jeszcze jeden problem: przy pobliskim zakładzie przez całą noc stoją podłączone do agregatów ciężarówki-chłodnie i strasznie hałasują. Nie wiemy, co mamy robić, a to jest naprawdę bardzo uciążliwe.

EWA KNaJDROWSKA

babcia 5-letniej Martynki, na Lotnisko przeprowadziła się trzy lata temu ze Strzemięcina, na którym mieszkała około trzydziestu lat (jak mówi, zmusiły ją do tego "warunki", bo sama nie zdecydowałaby się na to).

- W sumie dość dobrze tu się mieszka. Szybko poznałam nowych znajomych, dość łatwo przystosowałam się do nowego otoczenia i w dużej mierze jest to zasługa sąsiadów, bo - przyznam - bałam się trochę tego. Wiadomo przecież jak teraz jest: mieszkańcy bloków nawet dzień dobry sobie nie mówią, na klatce mijają się bez słowa. Ale ja jakoś dobrze trafiłam. A osiedle? Jakieś wielkiej różnicy nie czuję w porównaniu ze Strzemięcinem, choć, oczywiście, parę rzeczy bym tu zmieniła. Na przykład nasze place zabaw: byle jaka piaskownica, pordzewiałe, obłażące farbą huśtawki. A wystarczyłoby pomalować je, postawić kilka drabinek, więcej ławek dla mam i babć i już wszystko wyglądałoby lepiej. Młodzież też nie ma za bardzo co tu robić. Więc albo malują po ścianach bloków albo wystają pod barami z piwem. Nudzą się. I rozrabiają. I to jeszcze bezkarnie, bo patroli straży miejskiej - mimo że mamy tu posterunek - jakoś nie widać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska