Jak się okazało, wigilijne pożary w Wielkich Lniskach i wsi Szarnoś (gm. Swiecie nad Osą) były jedynymi jak dotychczas poważnymi zdarzeniami świątecznymi w Grudziądzu i okolicy. Strażacy zanotowali co prawda jeszcze kilka wyjazdów, ale najczęściej do płonących koszy na śmieci i innych podobnie niegroźnych zdarzeń.
Jak dotychczas niewiele pracy mieli też policjanci z "drogówki". - Przez całe święta zanotowaliśmy tylko siedem kolizji i ani jednego wypadku. Nie zatrzymaliśmy też żadnego pijanego kierowcy - mówiła w niedzielę, o godz. 16 nadkom. Marzena Solochewicz-Kostrzewska, oficer prasowy grudziądzkiej policji. - Mam nadzieję, że ta statystyka się nie zmieni, gdy grudziądzanie zaczną gremialnie wracać ze świątecznych spotkań do domów.
Jedynie alkohol podnosił "temperaturę"
Nie oznacza to jednak, że policjanci mogli spokojnie odpoczywać. Ponad 50 razy wzywano ich na interwencje domowe, których powodem były kłótnie po alkoholu.
Takie zdarzenie zanotowano m.in. w nocy z soboty na niedzielę, na ul. Garnizonowej. Przed północą kobieta chciała zabierając dziecko wyjechać z domu taksówką, ale jej konkubent postanowił jej to uniemożliwić. Uszkodził taksówkę, a na dodatek szarpał się z policjantem. Funkcjonariusze skuli go i odstawili do izby wytrzeźwień, ponieważ miał 2,5 promila alkoholu w organizmie.
W centrum miasta świąteczny spokój przerwał natomiast dźwięk tłuczonej szyby. Ze sklepu przy ul. Mickiewicza skradziono 10 par spodni.
