https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grzech

Janina Paradowska, "Polityka"

     Artykuł w "Rzeczpospolitej" ujawniający podejrzenia, iż metropolita poznański, arcybiskup Juliusz Paetz molestował seksualnie kleryków rzeczywiście wywołał szok. Wydaje się jednak, że mniejszy szok wywołały ujawnione podejrzenia niż sam fakt publikacji. Oto bowiem w katolickim kraju, gdzie o tego typu sprawach publicznie nigdy się w odniesieniu do instytucji Kościoła nie dyskutowało, ważny centralny dziennik przełamał tabu i powiedział: na szczytach hierarchii zagnieździł się grzech, zagnieździło się zachowanie przynajmniej moralnie naganne.
     Inne kraje przeżyły już podobne wstrząsy, są bardziej przygotowane do publicznego dyskutowania o trudnych czy nawet bardzo trudnych problemach. W Polsce mówi się o nich półgłosem lub nie mówi się wcale. Dopiero od niedawna zaczęły się pojawiać publikacje o alkoholizmie wśród księży, mówili o tym sami księża, którzy postanowili zerwać z nałogiem i ratować przed nim swoich kolegów. Też wydawało się to niezwyczajne, też pękała kolejna bariera, choć przecież świeccy, mający kontakt z kościołem, ze swoim proboszczem, wikarym o takich przypadkach wiedzieli. Fakt pojawiania się homoseksualizmu w tych środowiskach też nie jest zjawiskiem w jakiś sposób nieoczekiwanym (pojawia się on w różnych środowiskach), bulwersuje fakt, że podejrzenia dotyczą osoby tak wysoko postawionej w kościelnej hierarchii. Przyznam zresztą, że mnie o wiele bardziej bulwersuje to, że od wielu miesięcy instytucje kościelne nie potrafiły problemu rozwiązać, mimo że - a wynika to ze wszystkich kolejnych publikacji - sprawa była od dawna znana i w różne próby jej rozwikłania zaangażowane były osoby obdarzone dużym autorytetem, zarówno duchowne jak i świeckie.
     Siła Kościoła zawsze polegała na pewnej statyczności jego instytucji, na zmianach powolnych, na podejmowaniu decyzji z namysłem. Tu jednak zdecydowanie myślano zbyt długo. Dlatego też razi nadmiar wielkich słów, jakie pojawiły się przy tej okazji. Oto czytam na przykład wypowiedź płynącą z kręgów zbliżonych do Kościoła, że przypadek arcybiskupa Paetza pozostawi głęboką ranę, gdyż "został nadwyrężony wizerunek Kościoła jako niezłomnego autorytetu, budowany pracowicie za cenę krwi, ofiar, więzień i zsyłek przez 200 lat". Doprawdy przy tej okazji warto oszczędzić sobie aż takich słów. One nadają się na zupełnie inne okazje. Jest to przypadek szokujący, ale co ma do niego 200 lat niewoli Polski? Czy Polacy na podstawie sprawy jednego, nawet bardzo wysokiego dostojnika będą wyrabiać sobie opinię o całym Kościele? Czy zresztą bardzo zróżnicowanych opinii już nie mają? Być może wielu Polaków będzie oceniać działania Kościoła bardziej po tym co robi ich proboszcz niż po tym, co przeczytają w gazecie czy usłyszą w telewizji o arcybiskupie. W każdej sprawie trzeba zachować umiar i nie popadać w przesadę. Żyjemy w społeczeństwie otwartym, w świecie wolnych mediów i po prostu trzeba się przyzwyczajać do tego, że pojawiać się będą także sprawy szokujące dotyczące instytucji, które dotychczas znajdowały się pod swego rodzaju ochroną. Bo nie wypadało czegoś ujawnić. Ten czas minął. To jest próba dla wszystkich. Także dla Kościoła.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska