
Upadłe miasta
Kryzys roku 2008 oznaczał gigantyczne załamanie amerykańskiego rynku nieruchomości. W Stanach Zjednoczonych drastycznie spadły ceny mieszkań i domów – mimo to wystawione na sprzedaż nieruchomości miesiącami i latami nie znajdowały nabywców. Doprowadziło to do degradacji całych dzielnic i osiedli, albo wybudowanych tuż przed kryzysem, albo też mających charakter inwestycyjny. Właśnie dlatego przez lata po upadku Lehman Brothers można było czytać o apartamentach na Florydzie wystawionych na sprzedaż za cenę kawalerki w Białymstoku czy willach w pięknych rejonach turystycznych do kupienia za cenę małego domku pod Warszawą. Rzecz w tym, że w pierwszej kolejności na sprzedaż szły nieruchomości niesłużące do stałego zamieszkania – i to właśnie one najdłużej pozostawały na rynku.
Z kolei załamanie całych gałęzi amerykańskiego przemysłu stało się przyczyną upadku całych aglomeracji. I tak dawne centrum amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego – Detroit – po masowych zwolnieniach w samochodowych fabrykach stało się symbolem miasta upadłego, którego mieszkańcy doświadczają socjalnej degradacji.

Instrumenty ryzyka
Kryzys początków XXI w. prawdopodobnie nie byłby tak intensywny, gdyby nie rosnąca na rynkach rola coraz bardziej zaawansowanych i skomplikowanych instrumentów finansowych. Inwestowanie w nie niosło ze sobą nieprzewidywalne często ryzyko. W początkowej fazie kryzysu najbardziej niebezpieczne okazały się obligacje subprime i inne papiery oparte o złe kredyty hipoteczne udzielane przez amerykańskie banki. Ale w dalszych fazach kryzysu potężne turbulencje wywołały też inne instrumenty, na przykład opcje walutowe. Opcje wykupywane były często przez firmy tzw. realnej gospodarki, na przykład jako rodzaj zabezpieczenia na wypadek niekorzystnej dla eksporterów zmiany kursów walut. W wyniku kryzysu doszło jednak do bardzo spektakularnych ruchów na rynku walutowym i zmiany wieloletnich trendów kursowych. W efekcie – i właśnie za sprawą opcji walutowych –firmy zajmujące się np. produkcją samochodów czy handlem żywnością, bynajmniej nie zaś spekulacją na Forexie, poniosły niejednokrotnie ogromne straty. Tak właśnie działał kryzysowy efekt domina, na który zaawansowane instrumenty finansowe były i są wyjątkowo mocno podatne.

Kryzys naftowy, czyli finanse i polityka
Ten kryzys wybuchł w roku 1973. Spowodowała go decyzja polityczna – wydobywające gros ówczesnych zasobów ropy państwa arabskie zrzeszone w OPEC postanowiły wywrzeć nacisk na Stany Zjednoczone, ogłaszając embargo na dostawy do tego kraju. Był to element gry wokół wojny Jom Kippur, w której kraje arabskie z zaskoczenia zaatakowały Izrael –energetyczny szantaż miał zmiękczyć najważniejszego sojusznika Izraela, czyli właśnie Stany Zjednoczone. W efekcie ruchu OPEC cena ropy poszybowała o 600 proc., co doprowadziło do globalnego spowolnienia gospodarczego. Izrael i tak rozgromił kraje arabskie, natomiast embargo obowiązywało do marca 1974 r. Amerykański rząd w obawie przed wyczerpaniem zapasów zdążył na kilka miesięcy wprowadzić reglamentację benzyny i ograniczenie prędkości dla ciężarówek do 50 km/godz. Na stacjach benzynowych naprawdę zaczęło brakować paliwa. Podobnie rzecz się miała w części krajów Europy, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii.

Gulden
To kolejny odpowiednik florena, ale bity od XIV w. na północy Europy. Ta złota moneta również ważyła ok. 3,5 g. Swoje guldeny biły różne niemieckie miasta – potrafiły się one dość mocno od siebie różnić. Początkowo umieszczano na nich głównie zaczerpnięte z florenów wizerunki lilii i św. Jana Chrzciciela, z czasem także herby panujących rodów czy samych miast. Od guldenów pochodziły późniejsze nazwy walut kilku państw – między innymi Austro-Węgier, Holandii czy Wolnego Miasta Gdańska – w żadnym z tych wypadków nie chodziło już jednak o monety bite ze złota.