https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Historia z szuflady

Jolanta Zielazna
Na podaniu o wywóz bezużytecznego gruzu jest sześć pieczątek. Tyle osób wyraziło na to zgodę. Zachował się paragon na młotek i gwoździe. W podniszczonej teczce ze starymi dokumentami schował się kawałek naszego życia.

     Papier ma brzegi wystrzępione od częstego oglądania. Niektóre rachunki są cienkie jak bibułki. Zamazały się kopie pisane przez fioletową kalkę. Pieczątki nieistniejących sklepów i składów, śmieszące - dziś - adnotacje i nazwy. Pokaźny stosik rachunków, zaświadczeń, kwitów. Poszarzałe, zmechacone od częstego przeglądania.
     Wyrzucić to wszystko? Właściwie tak, bo po czterdziestu latach nikomu do niczego te kwity nie są już potrzebne.
     Czterdzieści lat temu mój tata budował dom. Prosto z pracy jechał na działkę. Gdy wracał, najczęściej już spaliśmy. Oglądałam go w ciągu dnia tylko dlatego, że po południu dostawałam w jedną rękę kankę z zupą, w drugą młodszego brata i jechaliśmy zawieźć tacie obiad. Dla kilkuletnich dzieci była to cała wyprawa. Dziś mama dziwi się sama sobie: jak ja mogłam was puszczać samych taki kawał? Ale wtedy na ulicach było jednak bezpieczniej niż dziś.
     Dla młodszych czytelników wyjaśnienie - kanką nazywano aluminiowy lub emaliowany pojemnik z rączką (taką jak u wiaderka). Chodziło się z tym do sklepu po mleko. Sklepowa litrową miarką nalewała je z wielkiej kadzi.
     W tych bezwartościowych w gruncie rzeczy papierach jest kilka lat naszego życia. Wspomnień, emocji, nerwów. Drobne świadectwa absurdów. Dokuczliwych, czasami upokarzających.
     Na to, by bank dał nam kredyt budowlany, zgodzić się musiało Prezydium Miejskiej Rady Narodowej.
     Prezydium w tamtych czasach decydowało o być albo nie być w wielu sprawach. Nie dziw, że wielu starszych ludzi do dziś "chodzi coś załatwić do prezydium", albo uważa, że "prezydium powinno to załatwić" czy zmienić.
     Pamiętam, że do tegoż Prezydium musieliśmy pisać wnioski o przydział. A to dźwigarów, a to desek, a to papy i co tam jeszcze do budowy było potrzebne. Jak Rada Narodowa nie przydzieliła, to nie kupiłeś. Chyba że "załatwiłeś"... Jak były potrzebne trzy rolki papy, to Prezydium przydzielało jedną, bo uważało, że wystarczy. Więc żeby dostać te trzy, pisało się o przydział na pięć rolek. Wtedy była szansa, że będą chociaż dwie.
     Przydział nie oznaczał jeszcze pełni szczęśliwości, bo z reguły w składnicach i tak niewiele było. Gdy dziś babcia wyjaśnia te zasady wnukom, patrzą na nią i nie rozumieją. Jaki przydział i po co? Dlaczego nie wystarczyło po prostu pojechać do hurtowni? A jak czegoś nie mieli, to dlaczego nie zamówili?
     ----------
     Gdy byłam dzieckiem zawsze intrygował mnie plan spłaty pożyczki. Tej, na której udzielenie zgodzić się musiało Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Bank widocznie miał mniej do powiedzenia. Druk formatu kancelaryjnego papieru, rata po racie, od pierwszej do ostatniej, kwota rozpisana do złotówki na kilka dziesiątek lat. Data zakończenia spłaty wydawała mi się wtedy odległa o lata świetlne.
     Początkowo na tej liście mama systematycznie odhaczała spłacone raty. W poblakłej niebieskiej kopercie, przetrwały starannie pospinane odcinki wpłat do banku. Zachowały się i puste blankiety. Nie wszystkie zdążyliśmy wykorzystać. Szalona inflacja przełomu lat 80. i 90. okazała się naszym sprzymierzeńcem.
     Podanie do dyrekcji o zgodę na wywóz gruzu odkryłam dopiero niedawno, porządkując papiery. Tata prosił "o pozwolenie na zabranie bezużytecznego gruzu po remoncie działów, którego chcę zużyć do budowy fundamentów pod dom." Pod spodem dopisek: "Wniosek popieramy. Rada zakładowa". Na odwrocie raz, dwa, ... sześć pieczątek. Na wywózkę gruzu zgadzał się kierownik inwestycji, naczelny inżynier, główny mechanik...
     Ze składnicy surowców wtórnych kupiliśmy "zlew nietypowy i kaloryfery". - Dlaczego kupowaliśmy ze złomu? - dziwiłam się. Mama niezmiennie odpowiadała: - Bo w sklepach nie było. Składnica sprzedała nam towar pod warunkiem, że nie odsprzedamy go z zyskiem. Duża pieczątka z paragrafami uprzedzała, jaką poniesiemy karę, w razie gdybyśmy....
     Inna, wyrwana z zeszytu, kartka w kratkę. Józef Kroschel napisał specjalne zaświadczenie: odstępuję nadwyżkę materiałów budowlanych: cztery metry kamionki, 3 sztuki rury żeliwnej, 4 kolana żeliwne...
     Czesław Kątny (Warsztat Usług Ślusarskich, ul. Fordońska) wystawił nam rachunek "za wykonanie z własnego materiału na zamówienie osobiste pieca stalowego do c.o..."
     Bagażówka nr 32, Franciszek Sypniewski: rachunek za przewóz cementu...
     Przedsiębiorstwo przewozowe Leon Wietrzykowski: rachunek za przewóz wapna pokarbidowego i piasku do zapraw murarskich
     Pustaki alfa: Wytwórnia Materiałów Żużlo i Żwirobetonowych, Bydgoszcz, ul. Czorsztyńska...
     Na niektórych rachunkach specjalna rubryczka: opłata skarbowa... Z reguły wynosiła 4,40 zł. Chleb też kosztował wtedy cztery złote.
     Ciekawe są paragony. Na młotek i gwoździe, na zawory i korki, na kurki. Młotek i gwoździe były kupione w: Miejski Handel Detaliczny, Sklep Żelazno-Metalowy Hutnik, Bydgoszcz, Al. 1 Maja 47. Teraz w tym miejscu stoi Rywal. Za to farby sprzedał nam Miejski Handel Detaliczny "Chemia" Al. 1 Maja 29. "Chemia" jest w tym miejscu do dziś, tylko ulica nazywa się Gdańska.
     ----------
     Wszystkie kwity mama skrzętnie chowała i pilnowała jak oka w głowie. Czasami robiła porządek i miała wiele wątpliwości, gdy po latach decydowała się coś wyrzucić - Chyba już nie będzie potrzebny? - zastanawiała się nad rachunkiem czy paragonem sprzed dziesięciu lat na jakiś drobiazg. Im bardziej tego pilnowała, tym chętniej obsiadaliśmy ją, gdy kładła teczkę na stół i zabierała się do porządków. Ciekawiło nas, dlaczego zwykłe rachunki są takie ważne? A to był dowód, że coś tam kupiliśmy jak najbardziej legalnie. Jako dzieciaki nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak łatwo wtedy było narazić się władzy. A wtedy to już nie były przelewki.
     Wiele osób przychodzi do archiwum, szuka jakichś dokumentów, śladów sprzed lat i ubolewa, że powyrzucało papiery, które w domu były. Zżymam się, jak ludzie nie zbierają listów, wyrzucają pocztówki... W archiwum nie ma miejsca, żeby takie rzeczy gromadzić, ale w domu taka szuflada powinna być. Wbrew pozorom jest to cenne źródło wiedzy o życiu przed laty.
     ----------
     Właściwie mogłabym już wyrzucić te papiery, chyba na wyrost nazwane dokumentami. Historia z nimi związana tkwi w nas i we wspomnieniach. Trochę zatartych przez czas, coraz bardziej wyblakłych... Po czterdziestu latach nikt, mam nadzieję, nie upomni się o stare rachunki. Ale... Przez te lata stały się okruchami czegoś, co kiedyś złoży się na opis "życie codzienne w PRL".
     ----------
     W wielu szufladach drzemią stare dokumenty, z którymi często nie wiemy, co zrobić, a wyrzucić żal. Jeśli opowiadają ważną dla Państwa historię, wydarzenie, a chcecie się tym podzielić - opiszcie nam ją. ("Gazeta Pomorska", ul. Zamoyskiego 2, 85-063 Bydgoszcz, z dopiskiem "Historia z szuflady"). Prosimy też wówczas o przesłanie 1 - 2 dokumentów, dotyczących tej historii. Najciekawsze opowiemy na łamach "Pomorskiej".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska