Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iga Baumgart - zamin zaczęła biegać, chciała być modelką

Rozmawiał TOMASZ MALINOWSKI [email protected]
Piękna, zgrabna, biegająca dystans 400 m po mistrzowsku.
Piękna, zgrabna, biegająca dystans 400 m po mistrzowsku. Jarosław Pruss
- Jeszcze zanim zaczęłam trenować lekką atletykę, chciałam być modelką - przyznaje Iga Baumgart.

Rozmowa z IGĄ BAUMGART, lekkoatletką BKS Bydgoszcz.

- Biegasz nadal?
- Oczywiście. Tak regularnie i zawodowo, to od 11 lat. Skąd te wątpliwości?

- Bez urazy. Od czasu, jak dobiegłaś w minionym roku do Londynu, zniknęłaś kompletnie z pola widzenia. Jakbyś biegała opłotkami...
- Po igrzyskach, prawdę powiedziawszy, nie było gdzie biegać. Mistrzostwa Polski odbyły się wcześniej niż zwykle. Gdy wróciliśmy z Wysp - wypadało trochę odpocząć, a potem od początku rozpocząć przygotowania do nowego sezonu.

- To powspominajmy trochę Londyn. Taka sekwencja liczb: 5275 coś mówi?
- Hm 5275? Aha! 52,75 sek. tyle wynosi mój rekord życiowy na dystansie 400 m. Ustanowiłam go podczas ubiegłorocznych MP. Nie pamiętałam tej końcówki 75.

- Tym wynikiem przyklepałaś swoje miejsce w olimpijskiej sztafecie 4x400 m?
- To nie tak. Zakwalifikowałam się do ekipy na mistrzostwa Europy, które były po drodze do Londynu. Drugie miejsce ze wspomnianym czasem, jakie wywalczyłam w krajowym czempionacie, gwarantowało mi miejsce w szóstce zawodniczek kandydujących do startu w sztafecie. Pod jednym wszak warunkiem: musiałyśmy uzyskać wcześniej kwalifikację olimpijską. O tym, że pobiegnę w Londynie i to jeszcze na pierwszej zmianie, dowiedziałam się od trenera dopiero dzień przed startem.

- Nazajutrz powiedziałaś, że nie pamiętasz, tak naprawdę, jak twój bieg wyglądał. Powiedziałaś, że miałaś zamknięte oczy i gnałaś... ile fabryka dała. Tak było rzeczywiście?
- Dziś do końca nie jestem w stanie powiedzieć, czy to było moje wszystko.

- Na swojej zmianie przybiegłaś czwarta. Na tyle było cię stać? A może uwierała debiutancka trema?
- To była taka kumulacja wszystkiego. Stres bardzo przeszkadza. Jeszcze na igrzyskach; przy takim audytorium, huk na stadionie, kamery telewizyjne. To było bardzo deprymujące. Denerwowałam się, czułam niesamowity stres, chyba takiego dotąd jeszcze nie przeżywałam. Ale on mnie nie sparaliżował. Wiedziałam, że koleżanki bardzo na mnie liczą, że muszę pobiec na maksa, że wszyscy patrzą. Motywacją, na szczęście, zdołałam przełamać stres. Pobiegałam, na ile było mnie stać.

- Koncentrowałaś się jakoś szczególnie przed biegiem?
- Koncentracja jest potrzebna choćby do tego, żeby zachować rutynę startu. Ale przed debiutem na igrzyskach zdecydowałam się nie skupiać na tym występie. Zdawałam sobie sprawę, że jest to coś wyjątkowego.Takie przemotywowanie może... zabić. Zresztą wszystkie byłyśmy pomne doświadczenia z Anią Jesień, która dzień wcześniej startowała w eliminacjach i półfinałach 400 m ppł. Sama, jak tam stałam i kibicowałam Ance, to już się trzęsłam ze strachu. Dlatego przed samym biegiem sztafety starałam się odsunąć myśli gdziekolwiek. Pomyślałam, że dopiero jak wyjdę na prezentację, wtedy zacznę myśleć o biegu.

- Może o tym nie wiesz, ale realizator transmisji nie "spuszczał z ciebie oka". Męską część widowni, w tym momencie, nie interesowało zupełnie, na którym miejscu przybiegniesz. Chcieli tylko utrwalić sobie biegaczkę z Polski. Piękną i zgrabną.
- Już podczas mistrzostw Europy usłyszeliśmy, że może nie jesteśmy najlepszą sztafetą, ale na pewno najładniejszą. Na pierwszej zmianie biegła wówczas Agata Bednarek. Wyglądała szałowo, co nie umknęło uwadze kamerzysty... Gdy po biegu wróciłyśmy do hotelu, Agata na swoim Facebooku znalazła od razu kilkanaście wiadomości. To były nie tylko zaproszenia, nawet próby umówienia się na randkę.

- Myślałem, że w sporcie liczy się przede wszystkim wynik. Czy w twoim przypadku więcej mówi się o sukcesach czy o... urodzie. To przecież takie miłe?
- Chciałabym być popularna ze względu na osiągane wyniki. Przecież na sali treningowej czy na bieżni uroda nie ma znaczenia. Nie myślę o fryzurze, makijażu. Dla mnie najważniejsze jest, żeby osiągnąć dobry rezultat. Wygrać!

- Chcesz powiedzieć, że przed startem nie przygotowujesz się jakoś specjalnie od strony czysto babskiej?
- Każda kobieta zwraca na to uwagę. Dlaczego nie miałoby to dotyczyć sportsmenki? Ja lubię wyglądać dobrze. Dlaczego więc miałabym z tego rezygnować? Przed startem w sztafecie także zrobiłam makijaż. Nie wyzywający, co prawda, bo zdaję sobie sprawę, że nie jestem na wybiegu, tylko lekkoatletycznej bieżni. Spocę się, zmęczę. Wyglądałabym wtedy, jak czarownica. Ale na przykład Rosjanki przywiązują do wyglądu dużą wagę. Bez wizyty u fryzjera i makijażu nie pobiegną. Jak podchodzą do kamery, to jeszcze "puszczą oczko". Chcą w ten sposób podkreślić pewność siebie. Coś w tym chyba jest.

- A ty poczułaś, że dzięki urodzie możesz więcej?
-Sama już nie wiem.

- O waszej grupie, specjalistek od 400 m, krąży taka opinia, że może od razu nie będziecie najszybsze na świecie, ale najpiękniejsze na pewno już jesteście i należy się wam, choćby z tego powodu, złoty medal. To krzywdzący sąd?
- Nie reaguję na takie uszczypliwości. Prawdą jest jednak, że nie biegamy jeszcze na światowym poziomie. Zaczęłyśmy dopiero gonić rywalki. Jeszcze dwa, trzy lata temu żadna z nas nie wierzyła, że pojedziemy na igrzyska olimpijskie. Mistrzyni Polski biegała ten dystans w 53 sekundy; reszta była daleko, daleko w tyle. W roku igrzysk wszystkie poprawiłyśmy rekordy życiowe. Konkurencja nie powiększyła nad nami przewagi. Przeciwnie, to my się do rywalek systematycznie zbliżamy. Mam taką nadzieję, że podczas tegorocznych mistrzostw świata uda się nam im dorównać. Pobiec w finale będzie naszym celem. Proszę mi wierzyć, że w tych naszych ładnych dziewczynach drzemie olbrzymi potencjał.

- Rozmawiamy po treningu. Trochę podglądałem, jak ćwiczyłaś. To uporczywe dźwiganie żelastwa nie zabija kobiecości?
- Zajęcia ze sztangą nigdy mi nie zaszkodziły. Jestem takie chucherko, że wręcz pomagały. Mogę tą drogą wyrzeźbić trochę mięśnie. Zresztą, kobiety umięśnione podobają mi się bardziej od modelek. Niekiedy zdarza się, że anorektyczek.

- Twoja uroda może sprawiać problemy?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Poza tym nikt dotąd nie dał mi do tego powodu. Nie jestem jeszcze tak popularnym sportowcem, aby słyszeć docinki w rodzaju: "za ładna, żeby umiała dobrze wykorzystać swój talent". Bieganie jest zresztą bardzo wymierne i rekordu czy medalu nie osiągnie się "na ładną buzię".

- Czyli chcesz powiedzieć, że piękna kobieta ma jednak trudniej?
- Mogę mówić tylko za siebie: broni mnie sport! Nikt nie ma prawa powiedzieć mi w twarz: "ładna, ale czy coś jeszcze?". Bo u mnie coś jeszcze, to półka z medalami i pucharami.

- Za kilka lat przestaniesz biegać. I co potem?
- Chciałabym pracować z dziećmi. Pociąga mnie praca pedagogiczna.

- Masz do tego odpowiednie przygotowanie?
- Jestem po licencjacie. Mogłabym właściwie już prowadzić zajęcia w szkole. Ale podjęłam studia magisterskie.

- A gdybyś urodziła się na no-wo, weszłabyś do tej samej rzeki. Biegała...?
- Jeszcze zanim zaczęłam trenować lekką atletykę, chciałam być modelką.

- Co stanęło wtedy na przeszkodzie? Może ten pomysł jest jeszcze do zrealizowania?
- Może nie byłam gotowa na to, by uroda stała się tak ważna dla mojej przyszłości. A teraz wydaje mi się często, że nie jestem fotogeniczna.

- Za to kokieteryjna!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska