To podanie do publicznej wiadomości nieocenzurowanych rozmów zarejestrowanych w czarnych skrzynkach prezydenckiego samolotu oraz rozmów kapitana TU-154 z rosyjską wieżą kontrolną. Innego sposobu na ucięcie spiskowych teorii dramatu po prostu nie ma.
Kiedy czytałem wczorajszą wiadomość, że "polscy prokuratorzy c h c ą (podkreślenie moje - J.D.) poznać treść rozmów kontrolerów, które ci prowadzili między sobą, gdy ostrzegali polskiego pilota, by nie lądował z powodu złych warunków atmosferycznych" - opadają mi ręce.
Cóż to znaczy - "chcą"? Oni nie tylko mają prawo, ale i obowiązek wobec nas, by tych rozmów wysłuchać! A następnie opublikować całość zapisanych stenogramów. Opinia publiczna musi poznać wszystkie szczegóły katastrofy - to nie może być łaska prokuratorów rosyjskich lub polskich.
Dlatego zupełnie nie rozumiem prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który powiedział wczoraj, że przekazanie przez Rosjan zapisów nie oznacza automatycznego upublicznienia treści rozmów w kabinie pilotów. Seremet tłumaczy to faktem, że zarejestrowane rozmowy mogą jeszcze wymagać analizy fonoskopijnej.
Innymi słowy: może Polacy poznają całość rozmów pilotów, a może i nie.
Ocenzurowanie zapisów z czarnej skrzynki oznaczałoby ni mniej ni więcej tylko kolejną falę spiskowych teorii i tak już bulwersujących nie tylko miliony Polaków.