Wybijają szyby, wyłamują drzwi, zrywają instalację elektryczną. Rozwalają radia i telewizory w poszukiwaniu miedzianych elementów, które mogłyby im przynieść jakiś dochód.
Przy okazji pustoszą domki. Zabierają ze sobą narzędzia, kosiarki, a nawet wanny. Okazuje się, że jest to problem, z którym próbowali uporać się już nasi dziadkowie.
Patrole nie działały
Dziadek Lesia ma działkę na Ogrodach im. Generała Waltera w Inowrocławiu. Nasz internauta pisze, że w przeszłości działkowcy próbowali organizować patrole. Lesiu w nich nie uczestniczył, bo był zbyt mały. To dziadek opowiadał mu, jak było.
- Szli grupami po nocy z latarkami. Nie przychodzili wszyscy, co mieli się stawić, może ze strachu? - pyta Lesiu.
Dodaje, że teren działek był bardzo duży. Patrol nie mógł pilnować całego terenu.
- Gdy dziadek szedł ze swoim sąsiadem i patrolował południową część ogrodu, to złodzieje grasowali gdzie indziej. Złodziei na gorącym uczynku nie złapali, najwyżej może przestraszyli. Bywało też tak, że złodzieje czekali aż patrol przejdzie i włamywali się do domków - opowiada.
Patrole okazały się więc mało skuteczne, więc z nich zrezygnowano. Lesiu zna jednak historię o ogrodniku, który skutecznie pozbył się złodziei.
- Trzymał w altance pięciolitrowe baniaki do wina, które w nich leżakowało. Gdy mu się wkradali, to zawsze te wino wypili. Aż pewnego dnia ogrodnik się wkurzył, poszedł do apteki i kupił środek na przeczyszczenie. Całą zawartość opakowania wsypał do butli z winem. Zostawił ją specjalnie na widocznym miejscu w altanie. Gdy następnego dnia przyszedł, zobaczył że złodzieje włamali się i opróżnili butlę z winem. Od tego momentu już się do niego nie włamywali - czytamy na naszym forum.
Drzwiami w twarz
Od innego wnuczka poznaliśmy dużo bardziej drastyczne historie.
- Najpierw dziadek ze strony mamy wstawił taki mechanizm na sprężynie, który w przypadku otwarcia drzwi walił złodzieja i ranił. Długo był spokój, aż włamali się dziadkowi ze strony taty. Ten był i jest nerwus. Załatwił sobie od znajomego petardę i przed każdym wyjściem z altany zawieszał ją na takim spec uchwycie przy drzwiach i oknie. No i trafiła kosa na kamień. I chociaż od tamtej petardy minęło ponad 20 lat, to obaj złodzieje do dziś do siebie mówią głośno, a jeden z nich co jakiś czas spod skóry wyjmuje sobie kawałki szkła - opisuje nasz internauta.
Zapewnia, że złodzieje do dziadków już się nie włamują. Ciągle dysponuje też tym historycznym spec uchwytem. Zapewnia na forum, że może go pożyczyć.