Ruszyła budowa tak zwanej "małej obwodnicy" Inowrocławia. Nagle na początku ulicy Metalowców (od Dworcowej) pojawiła się "barykada", a na niej znak "zakaz ruchu". Kilkaset metrów dalej rozpoczęto prace głębinowe.
- I tak jednym posunięciem odcięto nas od świata - żali się Elżbieta Gauden, kierownik salonu meblowego, który znajduje się między znakiem a dziurą.
- Od kilku dni praktycznie nie mamy klientów. Docierają do nas jedynie ci, którzy zdecydują się złamać przepisy ruchu drogowego - dodaje.
Na "barykadzie" obok znaku "zakaz ruchu" nakleiła więc kartkę z napisem "nie dotyczy salonu meblowego". -
Musieliśmy to zrobić. Inaczej nikt by tu do nas nie dojechał - zdradza.
Właściciel salonu oszacował, że przez brak legalnego dojazdu jego firma traci dziennie około 20 tysięcy złotych.
Wpadł w ręce strażników
W podobnej sytuacji są właściciele lakierni przy ulicy Metalowców.
- Jak ktoś kupuje w sklepie skarpety, to jeszcze może na pieszo dojść do sklepu. Do nas nikt w torbie samochodu nie przyniesie - żali się Andrzej Sikora, współwłaściciel firmy. Jego kolega z lakierni Krzysztof Stępiński o zmianach obowiązujących na ulicy dowiedział się od strażników miejskich, którzy chcieli mu wlepić mandat. Skończyło się na pouczeniu.
Legalny dojazd dla klientów
O sprawie poinformowaliśmy wiceprezydenta Ireneusza Stachowiaka. Był zdziwiony, że klienci nie mają legalnego dojazdu do sklepu i lakierni.
Zapewnił nas, że wykonawca wystąpi o zezwolenie na zmianę oznakowania do starosty, który zatwierdził projekt organizacji ruchu w tym miejscu. Będzie zabiegał o to, by pod "zakazem ruchu" pojawiła się tabliczka z napisem, iż znak ten nie dotyczy osób chcących dojechać do kilku posesji, w tym do lakierni i salonu meblowego.
Ireneusz Stachowiak uprzedza również, że wkrótce dojazd do lakierni i salonu meblowego od ulicy Dworcowej będzie niemożliwy. - Wykonawca ma zrobić drogę tymczasową, żeby można tam było dotrzeć od ulicy Marcinkowskiego - tłumaczy Stachowiak.
Nic nie wiedzieli
Wykonawca zapewnił inspektora nadzoru budowlanego, a ten wiceprezydenta, że przedsiębiorcy zostali powiadomieni o czekających ich utrudnieniach. Taką informację uzyskaliśmy od Ireneusza Stachowiaka.
Tymczasem wszyscy moi rozmówcy twierdzą, że to nieprawda.
- Gdybyśmy wcześniej o tym wiedzieli, próbowalibyśmy to sobie jakoś ułożyć. Tymczasem każdego dnia tracimy kolejnych klientów. A klienta, którego się straci, bardzo trudno jest odzyskać - wyznaje Andrzej Sikora.
Udostępnij